Konstanty Ildefons Gałczyński jako osobowość artystyczna należał do nielicznego na przestrzeni literatury grona twórców, których życie i postępowanie szybko stają się przedmiotami legend. Sławę tą niechybnie zawdzięcza swojej niesfornej postawie, niemieszczącej się w żadnych ramach jak i niezwykłemu, niedającemu się podrobić charakterowi swych dzieł. Tworzył utwory o bardzo różnorodnej tematyczne począwszy od poezji politycznej, przez twórczość katastroficzną, aż po teksty kabaretów i niezapomniany tragikomiczny i absurdalny teatrzyk „Zielona Gęś”.
Artysta ten wielokrotnie w swojej poezji czerpał ze wzorów wytworzonych przez epoki wcześniejsze. Jednym z takich utworów, a mówiąc ściślej cykli, jest zbiór dziesięciu pieśni, który ukazał się po raz pierwszy na łamach tygodnika „Nowa Kultura” w 1953 roku. „Pieśni” te są uważane za poetycki testament Gałczyńskiego. Napisane tuż przed samą śmiercią autora, noszą w rzeczywistości piętno jakiegoś podsumowania całokształtu twórczości i rozmyślania dotyczące życia. Cecha charakterystyczną „Pieśni” jak i większości utworów powstałych pod koniec życia artysty jest ich niespodziewana, jak dla takiego żonglera słowa, prostota. Co więcej znajdziemy w nich wiele aluzji literackich, wiele przywołanych nazwisk, oznaczających dla poety wielką tradycję literacką. Sama pieśń jako forma literacka uważana jest za najstarszy gatunek liryczny. Pierwotnie był to utwór przeznaczony do wykonywania przy akompaniamencie muzyki. Jej cechami charakterystycznymi są: budowa stroficzna, występowanie refrenów, powtórzeń i paralelizmów składniowych. Gatunek ten uprawiany był już przez Horacego, a następne tego typu utwory były bardzo często nawiązaniami do twórczości tego starożytnego poety.
„Pieśni” Gałczyńskiego jak już wspomniałem, mają charakter pożegnalny i po części są wyrazem ideologii życiowej autora. Są one swego rodzaju rozrachunkiem poety ze swoim życiem i twórczością. Będąc u kresu swej drogi, autor pragnie pozostawić po sobie coś, dzięki czemu uniknie zapomnieniu jego osoba. Motyw ten wielokrotnie występował we wcześniejszych dziełach Gałczyńskiego takich jak np. „Serwus Madonna”, „Eviva la Poesia” czy „Liryka, liryka tkliwa dynamika”. Poeta, świadom swojej pozycji, umieszczał się w ciągu tradycji literackiej, obawiając się zarazem, że jest to stan chwilowy. Przykładem Horacego jak i wielu poetów klasycznych i nie tylko pragnie by jego poezja zapewniła mu pamięć potomnych, co wyraźne jest ukazane w ostatniej „Pieśni X”, która jest rozliczeniem się ze swoją poezją autora i próbą oceny własnego dorobku. Gałczyński zwraca się w niej bezpośrednio do odbiorców, przepraszając, że niósł nie takie pieśni, jakie by należało najprawdopodobniej nie napisał o wszystkim, o czym by chciał „Wybaczcie mi, ludzie jeśli w tych pieśniach dałem tak mało, że nie takie niosę pieśni jakie by nieść należało”. Jest to najprawdopodobniej odpowiedzią artysty na cenzurę, jakiej podlegały wielokrotnie jego dzieła. W pieśni tej określa również swoją role jako poety. Którego poezja miała rozjaśniać mroki świata, wskazywać czytelnikowi właściwą drogę „...gdybym mógł, tobym zmienił cały świat w jeden kandelabr...”. Wyraża nadzieję, że ślad, jaki pozostawił na drodze życia, jakim jest jego poezja ocaleje dla potomnych. Motyw ocalenia różnych elementów świata od zapomnienia przewija się przez wszystkie pieśni. Gałczyński pragnie zachować w swej pamięci wiele elementów dawnego życia. Jedynym na to sposobem jest zawarcie ich w poezji. Są to elementy, które wydawać się mogą bardzo błahymi jak choćby: blask lampy, błysk na szybie czy uśmiech bliskiej osoby, lecz u Gałczyńskiego urastają one do rangi sacrum i symbolizują chwilowe, ulotne dobra. Poeta nawiązuje w ten sposób do klasycznej filozofii epikurejczyków, która wielokrotnie była wykorzystywana w twórczości między innymi Kochanowskiego. Według ich poglądów należy używać życia, poznawać jego rozkosze, ciągle dążyć do osiągnięcia szczęścia i co najważniejsze- chwytać dzień, chwytać chwilę. Mistrz z Czarnolasu pisał o tym tak: „Kto tak mądry, że zgadnie, co nań jutro przypadnie?” i dalej „pora szaleć, kiedy czas po temu”. Taką właśnie postawę życiową prezentuje w swych pieśniach Gałczyński. Rozpamiętuje liczne chwile ze swojego życia zarówno te dobre jak i złe, wyraża zadowolenie ze zwykłego codziennego życia i prostych przyjemności. Elementem spajającym wszystkie pieśni jest osoba żony autora Natali Awałow. Jej właśnie poświęcona jest wieksza część cyklu. Gałczyński próbuje przywołać i zachować w swej głowie obraz ukochanej, obraz wspólnie spędzonych chwil, zmagań z przeciwnościami losu, małego światka w jakim się obracali, życia i pracy, które ma nadzieję będą przydatne przyszłym pokoleniom „Stoimy przy życiu, żono jako tkacze przy swych krosnach, z dnia na dzien tkaninę tkamy wzorzystą dla pokolenia.”. Cykl jak widać jest również pewnego rodzaju przesłaniem dla innych ukazujący prawdziwie ważne elementy życia.
Choć pisany w 1953 roku czternaście lat po wojnie jest on również przestrogą dla ludzkości i wołaniem autora o pokój. Czasy wojny odbiły wyraźne piętno na Gałczyńskim. W „Piesni IX” stworzonej w konwencji wiersza zwraca się on bezpośrednio do matek, tracących synów na frontach świata. „Matko podnieś pięść do góry, miliard tych pięści ma ziemia.”. Wyrażona tu zostaje jednocześnie obawa pisarza przed powtórzeniem się tych tragicznych wydarzeń, jakich był świadkiem.
Cykl ten jest wyraźną próbą kontynuacji tradycji pieśniopisarskiej jaka rozpoczęła się już w starożytności. Ich problematyka jest bardzo różnorodna i krąży wokół zagadnień takich jak przemijalność, ulotności szczęścia, krótkotrwałości życia i co chyba najważniejsze nieśmiertelności poezji, dzięki której będzie przez nas pamiętany na zawsze.
bazylek1 Jest super. O to mi chodzilo.
odpowiedz