„Marność nad marnościami i wszystko marność” słowa Koheleta skierowane do ludzi każdej epoki. Na pierwszy rzut oka przepełniona pesymizmem wypowiedź jest tak naprawdę esencją najzwyklejszych przemyśleń człowieka. I mimo, iż trudno powiedzieć, że tekst Koheleta jest optymistyczny, to można zauważyć jego krzepiące oblicze.
Wszystko co nas otacza, co pozornie należy do nas powstało, tak naprawdę, z rąk Bożych.
Każda istota żywa, w tym także człowiek i każdy przedmiot są dziełami Stwórcy.
Przez wzgląd na to nie powinniśmy zapominać, że to co Bóg nam podarował, równie łatwo może nam odebrać. Przecież nic ani nikt nie jest wieczny. Wszystko jest marnością, której obecność na świecie prędzej czy później się zakończy. No to właśnie zwraca uwagę Kohelet.
W obecnych czasach takie podejście budzi niesmak, złość czy zdziwienie. Dla wielu z nas, nasze dzieła i uczynki mają kolosalną wartość – wielkie czyny, odkrycia nie mogą przecież nic nie znaczyć, nie można ich nazwać marnością...!
A jednak! Kohelet głosi, iż nic nie trwa wiecznie, „wszystko ma swój czas i każde dzieło ma swój czas pod niebem..” co oznacza, że każda rzecz kiedyś zamieni się w nicość.
Te słowa można odczytać jako pesymistyczny, a może nawet nieco katastroficzny obraz świata. Ale przecież dalej czytamy, iż powinniśmy cieszyć się z każdej chwili danej nam przez Boga i z każdej najmniejszej radości jaką odczuwamy. Zapewne dla tego, że nie wiemy czy nie będą one ostatnimi...
Czerpmy z życia pełnymi garściami, wszystko to, co sprawia nam radość – tak można odczytać treść zapisaną w księdze Koheleta.
Autor podkreśla, że nie należy wyczekiwać jakiegokolwiek końca, a jedynie cieszyć się z tego co mamy i to bez względu na wszystko.
Ja staram się tak postępować. Bardzo często cieszą mnie małe rzeczy. Robię to, co daje mi satysfakcję i przyjemność, ale tak, jak mówi Kohelet, nie zapominam o tym, iż wszystko to co czynię będzie kiedyś rozliczone przez Boga.
Staram się nie myśleć o marności świata – staram się, a czasem po prostu nie dopuszczam do siebie myśli, że coś nad czym tyle pracowałam nagle może legnąć w gruzach.
Może to zbytni optymizm albo nawet głupota, ale rzadko kiedy myślę, że coś trwałego i zarazem bardzo ważnego dla mnie może się skończyć. Dlatego wszystko co robię sprawia mi wielką radość. Staram się doceniać to co jest mi dane. Ale nie tracę świadomości, iż otrzymałam to od Boga i on kiedyś podsumuję moje działania na ziemi.
Ja tak jak i wszystko co tworze i co czynie jestem marnością. A jednak nie przygnębia mnie to. Mimo, iż dla świata nie znaczę wiele, to moja radość przyczynia się do dobra przeze mnie czynionego. I sądzę, iż to właśnie jest postawą zgodną z treścią zapisaną przez Koheleta.
Przecież życie jest takie krótkie, że należy doceniać choćby najmniejszą radość – uśmiech, pomocny gest i drobne zwycięstwa. Kiedyś zakończy się to, dzięki czemu mogliśmy odczuć szczęście. Wtedy właśnie staniemy przed obliczem Stwórcy i to On powie na ile marne było nasze życie. Do tego moment cieszmy się chociażby z tego, że w ogóle je mamy.