Przyszłość pewnego złudzenia
Czy mają sens pytania : jaki los czeka kulturę w przyszłości i jakim przemianom może ona ulec? Nie, ponieważ naukowcy zajmują się jednym aspektem kultury i żeby odpowiedzieć na te pytania trzeba byłoby zająć się jej wszystkim aspektami naraz. Poza tym jednostki badawcze są subiektywne wobec przedmiotu badań. Ludzie muszą uzyskać pewien dystans względem kultury, tzn. teraźniejszość musi stać się przeszłością, by można było ją oce-niać.
Kultura ludzka, tj. wszystkie względy, w których życie człowieka wzniosło się ponad stan zwierzęcy i w których różni się od życia zwierząt (nie należy rozdzielać kultury od cywilizacji), przedstawia się w dwóch aspektach : (1) cała wiedza i potęga, którą ludzie osiągnęli, aby zapanować nad siłami natury i zdobyć środki do zaspokojenia swoich potrzeb; (2) wszelkie urządzenia, dzięki którym regulują się wzajemne stosunki między ludźmi, w szczególności podział dostępnych bogactw. Oba aspekty są niezależne od siebie dlatego, że wzajemne stosunki ludzkie uległy głębokiemu wpływowi stopnia zadowolenia popędu (osiągniętego dzięki istniejącym zasobom), dlatego, że sama jednostka w stosunku do drugiej może stać się jej własnością (poprzez pracę czy bycie obiektem seksualnym) oraz dlatego, że każda jednostka jest wrogiem kultury (rzekomo pozostającej przedmiotem troski człowieka).
Chociaż ludzie są niezbyt zdolni do życia w izolacji, to odczuwają jako wielki ciężar ofiary, których oczekuje od nich kultura, by mogło istnieć społeczeństwo.
Kultury trzeba bronić przed jednostką i cała jej organizacja, instytucje oraz prawa to mają na celu. Zmierzają do ustanowienia określonego podziału własności i utrzymania go, chronią przed wrogimi tendencjami ludzkości to, co przyczynia się do podboju natury i produkcji dóbr, gdyż łatwo jest zniszczyć wytwory człowieka, a nauka i techni-ka, które dały im początek, mogą także służyć do ich zniszczenia.
Kultura to coś, co zostało narzucone opornej większości przez mniejszość władającą narzędziami siły i przymusu, musi być ona zbudowana w oparciu o przymus i wyrzeczenie się popędów. W każdym człowieku tkwią tendencje destrukcyjne, a stąd antyspołeczne i antykulturowe, które u wielu określają zachowanie się w społeczeństwie. Tyl-ko pod wpływem jednostek świecących przykładem (przywódców uznanych przez masy) ogół ludzki można na-kłonić do poddania się trudom i wyrzeczeniom, od których zależy istnienie kultury. Jednostki te muszą panować nad własnymi popędami, bo jeśli nie będą, to ulegną masie. Organizacja kultury może być utrzymana tylko za po-mocą przymusu z powodu cech tkwiących w człowieku : niechęci do pracy oraz bezsilności argumentów wobec ludzkich namiętności.
Istnieje także psychiczna sfera kultury. Kultura narodziła się wraz z zakazami (środki, dzięki którym niezaspokoje-nie popędu, czyli frustracja, dochodzi do skutku), które spowodowały powstanie pozbawień (sytuacje wywołane przez zakazy), by oderwać się od pierwotnego, zwierzęcego stadium rozwoju ludzkości. Pozbawienia te są ciągle aktywne, a popędy (kazirodztwo, ludożerstwo, morderstwo) rodzą się na nowo wraz z każdym dzieckiem.
Wzmacnianie superego jest bardzo cenną psychologiczną własnością kultury. Ci ludzie, u których nastąpiła trans-formacja z wrogów kultury, stali się jej zwolennikami. Im więcej takich ludzi, tym kultura jest bezpieczniejsza i zbytecznym staje się przymus. Większość ludzi jest posłuszna zakazom kulturowym tylko pod presją siły ze-wnętrznej. Poziom moralny uczestników kultury nie jest jedynym elementem psychicznym kultury, jest nim także dziedzictwo ideałów i dzieł artystycznych, czyli dziedzictwo zadowolenia, które przynoszą. Jest to czysty narcyzm. Zadowolenie z ideałów oparte jest na dumie z tego, co kultura osiągnęła, i aby zadowolenie to było zupełne, jedna kultura porównuje z innymi swoje osiągnięcia. Różnice pomiędzy kulturami powodują, że każda kultura rości sobie prawo do pogardzania pozostałymi, co rodzi wrogość między grupami kulturowymi (np. narody). Dzieła sztuki godzą ludzi z ofiarami, które ponieśli dla kultury, identyfikują grupę kulturową, przypominają o ideałach.
Idee religijne to kolejny aspekt psychiczny kultury. Bronienie nas przed naturą jest naczelnym zadaniem kultury. Człowiek wyobrażał sobie siły natury na podobieństwo działań ludzkich, humanizował i personifikował je - czynił z nich bogów, którzy muszą egzorcyzmować lęki natury, godzić człowieka z okrucieństwem losu (np. śmierć) i wynagradzać cierpienia wychodzące z życia społecznego. Teraz utraciły one znamiona ludzkie, ale człowiek tę-skni za tym wyobrażeniem, personifikuje wszystko, co pragnie pojąć, aby mógł nad tym zapanować. Bogowie stali się władcami natury. Uporządkowali ją w określony sposób i pozostawili. Najbardziej ludzie dziwią się temu, że nie mogą pozbyć się swojej bezradności wobec losu i że mają wrażenie, iż istniało coś przed bogami – przeznacze-nie. Teraz zadaniami bogów stają się naprawienie wad i defektów kultury, troska o cierpienia zadawane sobie na-wzajem przez ludzi oraz doglądanie, aby prawa kultury wprowadzano do życia. Prawa te mają boskie pochodzenie i wynosi się je ponad ludzkie społeczeństwo, rozciąga działanie na naturę i wszechświat. Idee religijne powstały z tych samych potrzeb, co inne osiągnięcia kultury. Mianowicie, z konieczności obrony przez druzgocącą przewagą natury i naprawienia boleśnie doznawanych niedoskonałości kultury.
Religia składa się z określonych dogmatów, wypowiedzi na temat faktów i sytuacji rzeczywistości zewnętrznej (lub wewnętrznej), które mówią człowiekowi o czymś, czego sam nie odkrył, i które domagają się, by człowiek dał im wiarę. Dogmaty są skondensowanym rezultatem długiego procesu myślowego opartego na obserwacji i rozu-mowaniu. Dogmaty religijne zasługują na wiarę, ponieważ wierzyli w nie już nasi przodkowie, posiadamy dowody przekazane nam z odległych czasów oraz zabronione w ogólne jest pytanie o ich autentyczność, co budzi największy sprzeciw ludzkości. Doktryny religijne stoją poza prawami rozumu, trzeba je odczuwać wewnętrznie. Są iluzjami, nie zostawiają miejsca na dowód i nikt nie może być zmuszony uważać ich za prawdziwe, czy też wierzyć w nie. Niektóre z nich są tak nieprawdopodobne, że można je porównać z urojeniami z dziedziny badań psychiatrii. Nie możemy wydawać sądu o rzeczywistej wartości większości z nich, dowieść ich czy zbić ich twierdzeń. Nikogo nie można zmusić do wierzenie i do niewierzenia. Jeśli chodzi o zagadnienia religii ludzie są winni wszelkiej nieszczerości i wykroczeń intelektualnych. Filozofowie rozszerzali znaczenie słów, aż straciły one swoje pierwotne znaczenie, nazywając jakąś abstrakcję, którą stworzyli dla siebie samych. Krytycy nazywają osobę „głęboko religijną”, kiedy ta przyznaje się do odczuwania nieważności człowieka i jego bezsilności we wszechświecie. Ale tak naprawdę to jest przeciwnie – taka osoba jest człowiekiem niereligijnym w najprawdziwszym sensie tego słowa. Religijnym jest ten, kto nie poddaje się tym uczuciom. Nie podważamy doktryn religijnych, aby nie spowodować, że człowiek pozbawiony zakazów, nakazów i lęków pójdzie za swoimi antyspołecznymi, egoistycznymi popędami, aby nie nastał chaos. Religia oddała wielkie usługi kulturze ludzkiej i w dużym stopniu przyczyniła się do antyspołecznych popędów, ale jednak niewystarczająco. Związane jest to z zacofaniem naukowym religii. Jej obietnice są mniej wiarygodne niż dowody naukowe. Autentyczność dokumentów religijnych została poddana krytyce, nauki przyrodnicze wykazały błędy w nich zawarte, wykazano podobieństwo pomiędzy ideami religijnymi a prymitywnymi, pogańskimi wytworami umysłowymi. Im bardziej owoce wiedzy stają się dostępne ludziom, tym dalej posuwa się schyłek wierzeń religijnych. Grozi to niebezpieczeństwem załamania kultury, bo np. kiedy ludzie wierzący w boga mają nakazane przez niego, by nie zabijać, a odkryją, że boga nie ma, że nie trzeba bać się jego kary, kto zdoła ich powstrzymać. Jednakże to przykazanie jest w interesie społecznej egzystencji człowieka, w innym przypadku cywilizacja nie dałaby się utrzymać. Stworzenie tej racjonalnej postawy niezabijania przypisujemy bogu. Uczciwie byłoby uznać czysto ludzkie pochodzenie wszelkich praw i instytucji kulturowych. Ludzie uznaliby wówczas, że zostały one stworzone nie po to, by nimi rządzić, ale po to, by służyć ich interesom. Jednak człowiek działa pod wpływem impulsów i racjonalne wytłumaczenie nie odniesie pożądanego skutku.
Powinniśmy kształtować nasze zachowanie na wzór rozsądnego nauczyciela, który nie przeciwstawia się pojawia-jącej się przed nim nowej fazie rozwoju, lecz stara się ją poprzeć i miarkować siłę jej rozpędu.
Religia z jednej strony przynosi obsesyjne ograniczenia, a z drugiej – ogarnia cały system iluzji pragnieniowych nie dających się porównać z rzeczywistością. Prawdy zawarte w doktrynach religijnych są zniekształcone i ma-skowane tak, że ludzie nie są w stanie rozpoznać prawdy (analogia : narodziny dziecka – przyniesienie przez bo-ciany). Dlatego lepiej unikać maskowania prawdy (powiedzieć dziecku o faktycznym stanie rzeczy w sposób od-powiedni poziomowi jego rozwoju intelektualnego).
Religia daje iluzję, bez której człowiek nie może się obejść, nie zniósłby trosk życia, okrucieństwa rzeczywistości. Jest neurozą dzieciństwa.
Nauka i rozum powinny zastąpić iluzje religijne. Niektórzy narzekają, że nie można polegać na nauce, że ogłasza ona dziś za prawo to, co następne pokolenie uzna za błąd i co zastąpi nowym prawem. Ale taka przemiana idei naukowych jest procesem rozwoju i postępu. Pewne zbliżenie się do naukowej prawdy zostaje zastąpione innym, bardziej precyzyjnym, które z kolei oczekuje dalszego zbliżenia się do doskonałości.
Rozum został rozwinięty w ramach próby zbadania świata zewnętrznego, którego jest częścią.
Nauka nie jest iluzją. Iluzją byłoby przypuszczenie, że możemy gdzie indziej otrzymać to, czego ona dać nam nie może.
Kultura jako źródło cierpień
Źródłem religijności jest uczucie, które mój przyjaciel nazwał doznaniem „wieczności”, uczucie nieograniczoności i bezmiaru nasuwających na myśl ogrom oceanu. Ma ono charakter subiektywny i nie wyraża się w żadnej formule wiary, nie wiąże się z nim żadne zapewnienie pośmiertnej kontynuacji życia osobowego. Jest to nieograniczoność i związek ze Wszystkim. Jednak człowiekiem religijnym można się nazwać wówczas, kiedy neguje się każde reli-gijne wierzenie i złudzenie. Dla mnie to uczucie „oceaniczne” ma raczej charakter intelektualnego zrozumienia z zabarwieniem emocjonalnym. Ale trudno mi uwierzyć, że każdy ma w sobie to uczucie, jak mawia mój przyjaciel.
Normalnie rzecz biorąc, nie znamy nic bardziej pewnego niż poczucie naszego własnego ego. Dopiero badania psychoanalityczne nauczyły nas, że poczucie to jest oszustwem i nasze ego nie ma wewnętrznych ostrych granic i przechodzi w nieświadome jestestwo id służące naszemu ego za fasadę. Granice ego na zewnątrz wydają się być wyraźne. Inaczej jest tylko w jednym przypadku – zakochany człowiek stwierdza, że „ja” i „ty” to jedno i tak po-stępuje.
Poczucie ego właściwe dorosłemu człowiekowi nie mogło mieć od samego początku takiego samego charakteru. Musiało ono przejść proces rozwoju, którego nie da się udowodnić, ale można z dużym prawdopodobieństwem zrekonstruować. Niemowlę nie odróżnia jeszcze swojego „ja” od świata zewnętrznego jako źródła doznawanych przez nie odczuć. Dopiero dzięki różnym impulsom uczy się stopniowo dokonywać tego rozróżnienia (np. wie, że płaczem zapewni sobie pierś matki czy w ogóle jej zainteresowanie). Liczne udręki związane ze światem zewnętrznym, których człowiek chce się pozbyć, nie dają się oddzielić od ego, ponieważ wywodzą się z obrębu psychiki. Człowiek więc uczy się odróżniać to, co należy do ego, i to, co należy do świata zewnętrznego, za pomocą zmysłów i posługiwania się mięśniami. Fakt, że ego do obrony przed przykrymi doznaniami wyłaniającymi się z jego wnętrza nie stosuje innych metod niż te, którymi posługuje się w obronie przed przykrościami świata zewnętrznego, staje się powodem pojawienia się później poważnych zaburzeń chorobowych. Prawdopodobne jest, że to pierwotne ego istnieje w nas na równi z tym, które rozwinęło się lub rozwija nadal.
W życiu psychicznym nie może zginąć nic, co raz w nim powstało, i że wszystko zostaje w nim zachowane, a w odpowiednich okolicznościach może być ponownie ujawnione. Przykład Rzymu, gdzie na miejscu starych budowli powstały nowe. Gdyby jednak zostały te stare i jednocześnie w ich miejscach wybudowano inne … - jest to absurdalne. Tak samo jest w naszej psychice. Zjawiska można ustawiać w przestrzeni jedynie obok siebie, po-nieważ ta sama przestrzeń nie może pomieścić dwóch przedmiotów. Można zgodzić się, że zachowanie wszystkich wcześniejszych stopni rozwoju, obok formy ostatecznej, możliwe jest tylko w psychice i że nie jesteśmy w stanie unaocznić tego faktu.
Jeśli przyznam, że u wielu ludzie istnieje owo uczucie „oceaniczne”, i jeśli ma ono genezę we wczesnej fazie roz-woju ego, to na jakiej podstawie możemy uważać, że to uczucie jest źródłem potrzeb religijnych. Przecież uczucie może być źródłem energii tylko wtedy, kiedy samo jest wyrazem silnej potrzeby. Potrzeby religijne muszą się wy-wodzić z właściwego dzieciom poczucia bezradności i potrzeby opieki ojca. Poczucie jedności ze Wszystkim jest próbą pociechy religijnej jako wskazanie innej drogi zmierzającej do zażegnania niebezpieczeństwa, jakie grozi ego ze strony świata zewnętrznego. Mam przyjaciela twierdzącego, że praktyka jogi budzi w człowieku nowe do-znania i uczucia, które tłumaczy on regresją do prastarych, od dawna zagubionych stanów życia psychicznego.
Religia wyjaśnia człowiekowi zagadkę świata i zapewnia go, że troskliwa opatrzność czuwać będzie nad jego ży-ciem, a ewentualne niepowodzenia doczesne wynagrodzi mu w życiu pozagrobowym. Tę opatrzność zwykły czło-wiek wyobraża sobie jako wspaniałego i wyniesionego pond wszystko ojca – jedynie ktoś taki może znać potrzeby dziecka ludzkiego, dać się ubłagać jego prośbom i okazać się wyrozumiałym na widok jego skruchy. Ale przecież ta koncepcja jest jawnie infantylna, obca rzeczywistości. Humanistom sprawia ból, że większość ludzi nigdy nie wzniesie się pond takie pojmowanie życia.
Życie, do jakiego jesteśmy zmuszeni, jest dla nas zbyt ciężkie, przynosi zbyt wiele cierpień, rozczarowań, nieroz-wiązalnych zadań. Aby je znieść, nie możemy obejść się bez środków uśmierzających, tzn. odwrócenia naszej uwagi pomagającej lekceważyć nam naszą nędzę (np. Wolter w Kandydzie daje radę, by każdy „uprawiał swój ogródek”), zaspokojeń zastępczych zmniejszających tę nędzę (np. sztuka) i narkotyków znieczulających nas.
Religia twierdzi, że zna odpowiedź na pytanie o cel życia – moim zdaniem idea celu życia wiąże się z systemem religijnym i wraz z nim upada. Celem życia ludzi jest dążenie do szczęścia, które ma dwa aspekty : negatywny (ludzie dążą do braku cierpienia i przykrości) i pozytywny (ludzie pragną przeżycia silnych uczuć przyjemnych). Tym, co określa cel życia, jest program zasady rozkoszy, który pozostaje w konflikcie z całym światem. Program ten jednak jest nie do realizacji, sprzeciwia się mu cały wszechświat. Można by powiedzieć, że plan „stworzenia” nie przewiduje, aby człowiek mógł być szczęśliwy. To, co nazywamy szczęściem, powstaje raczej z nagłego za-spokojenia potrzeb i pojawia się tylko epizodycznie. Jesteśmy tak skonstruowaniu, że możemy rozkoszować się tylko kontrastami, w małym zaś stopniu – stanami. O wiele łatwiej przychodzi nam doświadczanie nieszczęścia. Cierpienie zagraża nam z trzech stron : od naszego ciała (w końcu przecież ulegnie rozkładowi, a przy tym jeszcze odczuwamy ból i lęk), od świata zewnętrznego (srożącego się przeciwko nam) i od innych ludzi, które możemy odczuwać boleśniej niż pozostałe. Ludzie uważają się za szczęśliwych już wtedy, kiedy unikną nieszczęścia i znio-są cierpienie (unikanie cierpień spycha na plan dalszy chęć osiągania rozkoszy). Zamierzona samotność jest jedną z form obrony przed cierpieniem (to szczęście spokoju). Inna to atak człowieka na naturę i poddanie jej ludzkiej woli. Najciekawsza wg mnie to ta metoda, którą człowiek wpływa na swój organizm – w końcu cierpienie jest tyl-ko doznaniem, istnieje o tyle, o ile je odczuwamy, a odczuwamy je skutkiem określonej struktury naszego organi-zmu (np. zatrucie organizmu substancjami, których obecność we krwi i tkankach daje poczucie rozkoszy i jednocześnie stajemy się niezdolni do odczucia przykrości – narkotyki; zabijanie w sobie popędu; zmienianie celu popędu na inny przez stawianie sobie przeszkód, wtedy jednak źródłem zaspokojenia stają się złudzenia wyłaniają-ce się z fantazji człowieka – rozkosz płynąca z odbioru dzieła sztuki; „budowanie” własnego świata związane jest nieodłącznie z tym, że człowiek zostaje przez rzeczywistość uznany za szaleńca – religia jest takim masowym obłędem). Najważniejszym sposobem pozbywania się cierpienia jest postawa życiowa, której ośrodkiem jest mi-łość, wedle której człowiek zdobywa wszelkie zaspokojenia, kiedy kocha i jest kochany (np. miłość płciowa). Ma ona słabą stronę – jesteśmy bezbronni, kiedy kochamy, stajemy się nieszczęśliwi, kiedy utracimy ukochanego człowieka. Inną metodą obrony jest ucieczka w neurozę, najczęściej już w młodości.
Każdy człowiek musi wypróbować sam, w jaki sposób może osiągnąć szczęście.
Religia szkodzi tej grze wyboru, ponieważ narzuca swoją metodą osiągania szczęścia i bronienia się przed cierpieniem. Jej metoda polega na obniżeniu wartości życia i na obłędnym spaczeniu obrazu prawdziwego świata, a tym samym na założeniu, które prowadzi do zastraszenia inteligencji człowieka. Za tę cenę udaje się jednak religii uchronić wielu ludzi przed neurozą.
Trzy wspomniane wcześniej źródła ludzkich cierpień to : potęga natury, kruchość ludzkiego ciała, niedoskonałość struktur organizacyjnych, które regulują wzajemne stosunki ludzi w rodzinie, państwie i społeczeństwie. Dwa pierwsze źródła są niezaprzeczalne, inny stosunek mamy do trzeciego, społecznego źródła cierpienia. Większość ludzi dochodzi do wniosku, że wielka część winy, jeśli chodzi o naszą nędzę, spada na kulturę, bylibyśmy o wiele szczęśliwszy, gdybyśmy się jej wyrzekli i wrócili do stanu prymitywnego, a jednocześnie wszystko to, za pomocą czego staramy bronić się przed cierpieniem, należy właśnie do kultury. Taki sąd związany jest z sytuacją historycz-ną (wydarzenia historyczne) współczesną tym opiniodawcom.
Opanowanie natury (odkrycia) nie jest jedynym warunkiem ludzkiego szczęścia. Jedno jest pewne, że nie czujemy się zbyt dobrze w obecnej kulturze.
Czy kultura jest źródłem szczęścia ?
Kultura oznacza całą sumę osiągnięć i struktur organizacyjnych, dzięki którym nasze życie stało się tak różne od zwierzęcych przodków i służy dwóm celom : obronie człowieka przed naturą i regulowaniu stosunków między ludźmi. Za należące do kultury uważamy wszelkie czynności i własności, które pomagają ludziom opanować Zie-mię, ochronić się przed potęgą natury, czyli wszelkie zdobycze nauki i techniki (pierwsze kulturowe dzieła ludzi to użycie narzędzi, opanowanie ognia i założenie stałych siedzib). To, nad czym człowiek nie mógł zapanować, i to, co było mu wzbronione, przypisywał bogom. Bogowie ci byli ideałami kulturowymi. Dziś jednak zbliżył się do tych ideałów, sam stał się niemal bogiem – bogiem „zaopatrzonym w protezy, organy pomocnicze”, które nieraz sprawiają mu kłopoty. W przyszłości człowiek zapewne jeszcze bardziej zbliży się do boga. Ale to wszystko nie sprawia, że ludzie czują się szczęśliwsi. Uznamy wielkość kultury jakiegoś kraju, gdy stwierdzimy, że rozwija się w nim i otacza troską to, co służy opanowaniu Ziemi przez ludzi i obronie ich przed siłami natury. Piękno jest nie-pożytecznym składnikiem kultury, ale od niej oczekiwanym (np. doniczki z kwiatami na oknach). Wymagamy, aby człowiek kulturalny szanował piękno, kiedy spotyka je w naturze, i aby upiększał otaczające go przedmioty. Ozna-kami kultury są czystość i porządek. Nie jesteśmy zaskoczeni, kiedy ktoś uważa użycie mydła za miernik kultury. Porządek został podpatrzony i wzięty z natury. Jest on niezaprzeczalnie czymś pozytywnym, ponieważ umożliwia najlepsze wykorzystanie przestrzeni i czasu. Piękno, czystość i porządek zajmują szczególne miejsce wśród wymo-gów kultury.
Ważną cechą kultury jest szacunek dla wyższych funkcji psychicznych, dla osiągnięć intelektualnych, naukowych i artystycznych, dla idei, pośród których na pierwszym miejscu znajdują się systemy religijne, a także spekulacje filozoficzne oraz idee-wyobrażenia dotyczące możliwej doskonałości człowieka, narodu i całej ludzkości i wymo-gi, jakie sobie stawia człowiek w oparciu o te wyobrażenia. Przejawami kultury, będącymi pobudką działania ludzi, są pożytek i uzyskanie rozkoszy, co najlepiej widać na przykładzie działalności naukowej i artystycznej.
Ważną cechą kultury jest sposób uregulowania wzajemnych stosunków między ludźmi, tj. stosunków społecznych we wszystkich aspektach (rodzina, obywatele państwa, obiekty seksualne). Współżycie między ludźmi możliwe jest, kiedy społeczność silniejsza od każdej jednostki solidarnie postępuje wobec społeczności słabszej. Kiedyś istniała pewna większość silniejsza, stała się więc siłą jednostki. Teraz tą siłą jednostki jest prawo, będące jedno-cześnie siłą społeczeństwa, które było i jest decydującym krokiem w rozwoju kultury. Jego istota polega na tym, że członkowie społeczeństwa ograniczają możliwości zaspokajania swoich popędów.
Następnym wymogiem kultury jest sprawiedliwość, tj. pewność, że raz stworzony porządek prawny nie zostanie pogwałcony na korzyść jednostki.
Wolność indywidualna nie jest dobrem kultury. Przez rozwój kultury wolność ta uległa ograniczeniom. Dążenie do wolności kieruje się przeciw formom i wymaganiom kultury lub przeciw samej kulturze. Sublimacja (uwzniośle-nie) popędu jest cechą rozwoju kultury.
Miłością nazywa się (1) związek między mężczyzną i kobietą, którzy w oparciu o swe potrzeby płciowe założyli rodzinę, ale miłością zwie się także (2) pozytywne uczucia łączące rodziców i dzieci, oraz takie, które istnieją między rodzeństwem. Pierwotnie miłość była miłością zmysłową (1), później rozdzieliła się na miłość zmysłową i powściągliwą (2). Z jednej strony miłość sprzeciwia się interesom kultury, z drugiej zaś kultura zagraża miłości ograniczeniami uczuciowymi. Mianowicie, istnieje konflikt pomiędzy rodziną a większą społecznością, bowiem rodzina zamyka się w sobie i nie pozwala na łączenie się w większe grupy społeczne. Kobiety także popadają w konflikt z kulturą, ponieważ reprezentują interesy rodziny i życia seksualnego, natomiast staje się ona bliższa mężczyznom, gdyż stawia im nowe zadania i ogranicza popędy, a jednocześnie odsuwa od życia rodzinnego. Kobieta, widząc taką sytuację, staje się wrogiem kultury. Kultura skłania się do ograniczania życia seksualnego, np. jej pierwsza faza rozwoju zabroniła kazirodztwa, teraz zabrania stosunków z tą samą płcią (nazywając je perwersją, mimo że wielu ludziom ten typ życia seksualnego sprawia większą przyjemność). Kieruje się tu kultura względami ekonomicznymi, ponieważ energia psychiczna wykorzystywana przy kontaktach seksualnych jest potrzebna do innych celów. Takie ograniczenia stają się źródłem wielkiej niesprawiedliwości i nienawiścią wobec kultury.
Neurotycy nie są w stanie znieść tych frustracji życia seksualnego. Tworzą zastępcze środki zaspokojenia, które jednak same przynoszą cierpienie albo są źródłem udręki, kiedy stwarzają trudności w pożyciu ze społeczeństwem. Wrogość między kulturą a życiem seksualnym rodzi się z faktu, że miłość seksualna jest związkiem dwojga osób, podczas gdy kultura opiera się na związku między większą grupą ludzi.
Jeden z wymogów kulturalnego społeczeństwa, tzn. kochaj bliźniego swego, jak siebie samego, może wyjaśnić nam tę wrogość kultury do miłości seksualnej. Taka miłość nie zważa na korzyści, jakie może przynieść, ani czy ten ktoś może stać się obiektem seksualnym. Trudne jest wzbudzenie w sobie takiego uczucia, a jeszcze trudniej-sze, kiedy ten ktoś jest wrogo do nas nastawiony. Kochamy tych, którzy nam nie szkodzą. Istnienie agresywności, którą wyczuwamy w nas i podejrzewamy u innych, jest czynnikiem zakłócającym nasz stosunek do bliźnich i zmu-szających kulturę do jej tłumienia. Kultura musi używać wszelkich środków, aby hamować agresywne popędy człowieka. Kultura opanowuje żądzę agresji jednostki przez to, że osłabia tę żądzę i rozbraja ją.
Jeżeli kultura wymaga tak wielkich ofiar nie tylko od życia seksualnego, lecz także od agresywnych skłonności człowieka, to zrozumialszym staje się fakt, że ludziom trudno znaleźć w niej szczęście. Człowieka kultury zmienił możliwość szczęścia (które odczuwał człowiek pierwotny nieznający kultury ograniczającej jego popędy) na po-czucie bezpieczeństwa.
Należy odrzucić istnienie pierwotnej zdolności rozróżniania między dobrem a złem. Pojawia się jakiś obcy wpływ, który podpowiada nam, co jest dobre a co złe. Ten wpływ to motyw, który najlepiej można by określić lękiem przed utratą miłości (przed autorytetem), co nazywane jest poczuciem winy - „nieczystym sumieniem”. Wyrzecze-nie się popędu jest łatwe w tym przypadku. Nie pozostawia żadnego poczucia winy. Istnieje jeszcze drugi typ lęku, tzn. lęk przed superego. Tutaj wyrzeczenie się popędu nie wystarcza, bowiem samo pragnienie pozostaje i nie daje się ukryć przed superego.
Sumienie powstało na skutek tłumienia agresji i wzmacnia się dzięki dalszym stłumieniom.
Poczucie winy ludzkości wywodzi się z kompleksu Edypa i powstało przy zabiciu ojca przez związek braci.
Dążenie do indywidualnego szczęścia i jedności z ludźmi jest paradoksalne. Oba procesy są do siebie wrogo na-stawione.
Superego kultury opiera się na oddziaływaniu wielkich osobistości przywódczych, ludzie o wielkiej sile ducha. Kultura stawia sobie idealne wymagania, których niespełnienie powoduje „lęk sumienia”. Wymagania, które doty-czą wzajemnych stosunków między ludźmi nazywają się etyką. Etyka jest próbą terapii, wysiłkiem osiągnięcia za pomocą nakazów superego tego, czego nie dało się uprzednio osiągnąć przez dawniejszą pracę kulturową. Nakaz „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” jest obroną ludzkiej agresji i doskonałym przykładem postępowania superego kultury.
Uwaga !
Do wszystkich zainteresowanych,
Praca pisana jest w takiej formie, jakby wypowiadał się sam Z. Freud. Nie zawiera interpretacji notującego.