Stefan Kieniewicz „Praca organiczna”
Na wstępie autor wyjaśnia pochodzenie terminu „praca organiczna”. Zaczął on być używany po upadku powstania styczniowego. Wtedy to prasa burżuazyjna widziała ją jako jedyną drogę ratowania polskości. Kieniewicz przytacza słowa powieściopisarza Józefa Ignacego Kraszewskiego z 1870 r., który nie wie, skąd wzięła się ta idea. Jednak trudno określić, co jest pracą organiczną, a co nie. Wg Kraszewskiego można nią nazwać nawet zebranie sił w celu wypoczynku lub lenistwa.
Wyznawcami pracy organicznej były koła burżuazyjnej inteligencji, a przeciwnikami spiskowcy, którzy oczekiwali sposobnej chwili do poruszenia sprawy polskiej. Wg tych drugich praca organiczna odwracała uwagę narodu od walki o niepodległość. Socjaliści natomiast uważali, że jest ona osłonką dla burżuazji, źródłem wyzysku klasy robotniczej przez kupców i fabrykantów, a także siłą odciągającą robotników od walki o ich prawa. Kieniewicz przytacza również słowa młodego Stefana Żeromskiego, który w swoim dzienniczku odniósł się z niechęcią do prac organicznych. Sądził on bowiem, że zalicza się do nich wszystko, co przynosi zysk.
Analizując powyższe wypowiedzi autor zarzuca pracy organicznej, że jest programem tylko określonych warstw społecznych, a nie całego narodu.
Aleksander Świętochowski „Praca u podstaw”
Przegląd Tygodniowy 1873
Autor zestawia na zasadzie kontrastu społeczeństwo chłopskie przed oraz po uwłaszczeniu. Wspomina dole chłopa jako półniewolnika, osoby zależnej pod każdym względem od dziedzica, będącej tylko siłą roboczą. Teraz jest on wolny, ma pełną swobodę, swoją własność i prawa – zupełną autonomię.
Dalej analizuje skutki uwłaszczenia. Wg prawa chłop po uwłaszczeniu stoi na równi z pozostałymi warstwami społeczeństwa – zostało mu przyznane prawo obywatelskie i samorząd, dzięki któremu może wpływać na własne sprawy. Jednak tłumaczy, że reforma włościańska nie przyniosła takich efektów, jakich oczekiwano. Wyszły bowiem na jaw „ciemnota i dziecięca niedojrzałość” chłopów, co z kolei pociągnęło za sobą nieumiejętność zastosowania przywilejów, błędy oraz straty zysków. Świętochowski podkreśla, że gdyby nadanie gruntu, swobody i praw otrzymała warstwa chociaż elementarnie wykształcona, nie doszłoby do tego. W końcu definiuje pracę u podstaw jako obowiązek nałożony na wszystkich „oświeceńszych” (obywateli ziemskich), aby ci, dla dobra ogółu legalnie moralnie wpływali na sprawy ludu oraz jego rozwój życiowy.
Eliza Orzeszkowa „Kilka słów o kobietach”
Tygodnik Mód i Powieści 1870
Każdemu z nas znane jest hasło równości kobiet wobec mężczyzn. Kto w nie wątpi, nierzadko zostaje po prostu wyśmiany. Lecz, jak pisze autorka, jest to tylko teoria. W praktyce bowiem kobieta uważana jest za osobę niepełnoletnią (czyli niezdolną decydować o sobie), delikatną, kruchą, łatwą w manipulowaniu (porównana do kwiatka, lalki, anioła). Od urodzenia nie ma określonego sobie celu, do którego powinna dążyć. Autorka wytyka tu stereotyp, jaki krąży w społeczeństwie – kobieta jako żona, matka, gospodyni, która dodatkowo musi być zawsze piękna i idealna. Według niej kobieta jest „przede wszystkim i nade wszystko” człowiekiem, dlatego też jej cele powinny być ludzkie. Opisuje dwa zawody, w których zazwyczaj pracują kobiety: nauczycielka i guwernantka. Guwernantka powinna znać co najmniej dwa języki obce i potrafić grać na fortepianie. Jednak posiada ona najczęściej niskie wykształcenie, co stawia ją w podrzędnej pozycji oraz obniża płacę. Nauczycielce natomiast, aby otrzymać podobną płacę, jak guwernantka, nie jest ściśle potrzebna znajomość nauk przyrodniczych, historii oraz matematyki.
Orzeszkowa ukazuje sytuację guwernantek, które ciężko pracują za małe pieniądze, z ledwością są w stanie oszczędzać, często są też upokarzane.
W podsumowaniu autorka nadmienia egzempla zestawione kontrastowo: pogańskie i dzikie narody, które mordują misjonarzy oraz Stany Zjednoczone, gdzie zawód nauczyciela jest zaszczytem i dumą. Dzięki temu stara się pouczyć społeczeństwo polskie, że jako inteligentny, wykształcony naród powinniśmy szanować zawód nauczyciela, który jako jeden z niewielu szerzy oświatę w kraju.
Eliza Orzeszkowa „O żydach i kwestii żydowskiej”
Publicystyka okresu pozytywizmu
Autorka wypomina Polakom, że mimo, iż żyją od wielu wieków z Żydami na tym samym obszarze, stykają się z nimi niemal codziennie, nie znają tej nacji w ogóle. Nie obchodzi ich historia, religia, zwyczaje i obyczaje. Ograniczają się jedynie do znajomości kilku osób: Reb Jankla kupca, Szymszela faktora i Abramka lichwiarza, czyli do profesji, z którymi załatwia się interesy. Orzeszkowa podkreśla, iż jej zdaniem nietolerancja Żydów wynika właśnie z tej niewiedzy. W umysłach Polaków tkwi stereotyp Żyda, ukształtowany jeszcze w Średniowieczu: jest to istota groźna, niemal nadprzyrodzona, tajemnicza. Ponadto to „maszyna do liczenia pieniędzy”, nie kochająca niczego oprócz pieniędzy. Jednak Orzeszkowa udowadnia, że tak naprawdę nie mamy dowodów na to, ilu Żydów tak naprawdę jest bogatych i w jaki sposób się wzbogaciło, dlatego nie mamy prawa do ich krytyki. Wspomina z sentymentem czasy Renesansu, w których tolerancja religijna była szeroko rozpowszechniona oraz postać Mikołaja Reja, kalwina, który często uczestniczył w synodach kalwińskich, zakładał w swoich dobrach zbory i szkoły, za co był ostro zwalczany przez Kościół katolicki. Mimo tego na trwałe zachował się w naszej pamięci jako „ojciec języka polskiego”, ludzie szanują go i czytają jego utwory do dziś.
W konkluzji autorka ma nadzieję na polepszenie się stosunków polsko-żydowskich; jednak w chwili obecnej nie jest to w pełni możliwe z uwagi na zabory i ograniczenie swobody myślenia przez zaborców.