Stefan Żeromski napisał swoją powieść pt. „Przedwiośnie? W roku 1925, a więc w siedem lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Zawiera ona obawy autora względem sytuacji w kraju – wyraża zaniepokojenie biedą i chwiejnością polityczną państwa. Zwraca także uwagę na niezadowolenie społeczeństwa z powolności i małej skuteczności reform, mogących przywrócić Polskę do mitycznej, przedzaborowej świetności. Minęło już trzy czwarte wieku od wydania książki, rodzi się więc pytanie – czy publikacja traktująca o ówczesnej sytuacji politycznej państwa może być aktualna i dziś, w obliczu diametralnie innych warunków dookoła?
Nowo nabyta po I wojnie światowej samodzielność borykała się z mnogością problemów, których obraz w mniejszym lub większym stopniu znaleźć możemy w „Przedwiośniu”. W różnych rejonach obowiązywało inne prawo i jednostka monetarna. Nowopowstały parlament miał niedostateczną moc ze względu na swoje wewnętrzne rozdrobnienie. Niejednolitość wyznaniowa i narodowościowa uniemożliwiała utworzenie spójnego społeczeństwa obywatelskiego ze względu na konflikty pomiędzy wyznawcami różnych religii i przedstawicielami odmiennych narodów. Robotnicy na fali idei rewolucyjnych żądali natychmiastowej komunizacji ziem i zakładów pracy oraz rozbudowanego systemu zabezpieczeń socjalnych, na co zniszczone (także finansowo) państwo nie miało pieniędzy. Brakowało materiału siewnego, a powracający z wojny żołnierze nie znajdowali zatrudnienia. Dotychczasowe silne więzi gospodarcze z państwami zaborczymi zostały raptownie zerwane, co spowodowało silny wstrząs gospodarczy. Pierwsza ogólnokrajowa waluta – marka polska – dosłownie z dnia na dzień gwałtownie traciła na wartości.
Żeromski widział trzy drogi mogące wydźwignąć Polskę z zapaści. Pierwszą z nich były „szklane domy”, wynalazek, który miał odmienić życie niższych warstw społecznych, wyciągnąć ich z marginesu i zaangażować w odbudowę potęgi ojczyzny. „Szklana arkadia” będąca absolutnym kontrastem dla ówczesnej egzystencji chłopów i robotników. Wynalazek, który pozwoliłby im przestać martwić się o swój marny żywot, a zacząć pracować dla dobra ogółu. Wizja od początku do końca piękna, lecz utopijna, nierealna, w gruncie rzeczy ujawniająca nieefektywność romantycznych złudzeń i wiary w fantazje. Drugą drogą miało być kształtowanie niektórych aspektów życia społecznego od nowa – czyli inaczej mówiąc – reformy. Program zmian poznajemy dzięki osobie Szymona Gajowca. Jego sposób myślenia był dosyć rozpowszechniony w Polsce międzywojennej. Główną doktrynę stanowiły tam powolne, systematyczne przemiany ekonomiczne (głównie reforma walutowa), mające na celu wychodzenie z zaborczych korelacji. Równolegle miała być prowadzona polityka obronna granic polskich, gdyż wedle potocznej opinii wróg tylko czekał na moment słabości państwa polskiego. Gajowiec w swojej ideologii silnie nawiązywał do pozytywizmu (wierzyć w potęgę pracy) oraz romantyzmu (przyznawał słuszność przekonaniom o Boskiej Opatrzności nad Polską i poglądom mesjanistycznym). Wszystko to brzmi rozsądnie, tyle że nie bez racji Cezary uważa je za mrzonkę lub zarzuca tym rozwiązaniom zbyt powolne tempo, brak nowatorstwa, niedostateczne środki i marne efekty. Młody Baryka początkowo widział jako sposób na rozstrzygnięcie problemów rewolucję komunistyczną - która stanowi ostatnią drogę przedstawioną przez autora w powieści. Postawa popularna wśród ludu pracującego, mająca przynieść likwidację niesprawiedliwości i postawić wszystkie grupy społeczne na równi. „Lwi skok”, który ma wszystko odmienić, moralne prawo uciskanych, odbudowa od podstaw. Same superlatywy głoszone przez ugrupowania komunistyczne. Co zatem zostało przez nich przemilczane? To, iż nikt nie ma prawa niszczyć czegoś, co wcześniej własną, ciężką pracą stworzył ktoś inny. Przecież nie wolno nikomu zabierać cudzej własności, „gwałtu gwałtem odciskać”. Rewolucja wyzwala najniższe instynkty, jest przyczyną przelewu niewinnej krwi. Wbrew swoim założeniom zamienia ciemiężonych w ciemiężycieli. Cezary, z początku entuzjasta przewrotu i bezgranicznie mu wierny, kierowany własnym sumieniem zauważa w końcu zło niewidoczne zza potoku populistycznych sloganów. Dlatego właśnie nazywa się go mianem bohatera dynamicznego – postępuje zawsze zgodnie tym, co podyktuje mu dusza, która jest polifoniczna, rozdarta. Powoduje to, że Cezary, tak jak wielu z nas, odnajduje trudność w podejmowaniu decyzji i ukształtowaniu światopoglądu.
Względem sytuacji politycznej dzisiejsza Polska jest podobna do tej z lat 20. XX wieku – również niespełna kilkanaście lat temu odzyskaliśmy suwerenność. Historia lubi się powtarzać... Zerwaliśmy głębokie powiązania ze Związkiem Radzieckim stając na progu zapaści ekonomicznej. Niezadowolenie społeczne wzmagało się – wszak wraz ze zniesieniem socjalizmu realnego zniesione zostały nazbyt rozbudowane świadczenia socjalne, zakłady pracy musiały same się finansować i jak bańka mydlana pękło tzw. ukryte bezrobocie. Tysiące ludzi zostało bez przygotowania rzuconych w nowe realia polityczno-ekonomiczne, do których trudno im było się przystosować. Bez kwalifikacji mieli małe szanse na zatrudnienie, często pozostawali bez grosza. Ich oszczędności w wyniku kilkuset procentowej inflacji przepadły. W związku z tym nastroje społeczne w II i III RP były zbliżone. Naszymi nowymi „szklanymi domami” miała być szybka modernizacja przemysłu, na którą zabrakło pieniędzy. Dawny Grabski objawił się w zamyśle Balcerowicza, lecz jeden człowiek nie może zmienić sytuacji całego kraju. Żaden ze współczesnych rządów nie potrafił się porozumieć, aby dokonać istotnych zmian. Jest, tak jak 80 lat temu, rozdrobniony i niezdolny do skutecznego działania. Potrzebujemy takich rozwiązań jak kompleksowa reforma systemu zdrowotnego, efektywna i spójna reforma edukacji i zmiana gospodarki z pochłaniającej olbrzymie dotacje na przynoszącą zyski. Zamiast powyższych otrzymujemy obietnice, a do tego nowe winiety, akcyzy, podatki i bezsensowne zarządzenia. Teraźniejszy rząd również wierzy w mesjanizm narodu polskiego, nie jestem jednak przekonany czy naród iracki doceni nasze poświęcenie w budowaniu ich dobrobytu. Z kraju pod zaborami zamieniliśmy się w zaborcę. Być może najpierw powinniśmy uporać się z własnymi problemami, zanim wpompujemy kolejne miliardy złotych w Bliski Wschód...?
Z trzech sposobów podsuniętych przez Żeromskiego możemy korzystać tylko z jednego – wszak rewolucja jest już rozwiązaniem ekstremalnym, do którego jeszcze (miejmy nadzieję) długo nie będzie potrzeby się posuwać. Szklane domy pozostaną tylko marzeniem. Reformy – nasza droga ku dobrobytowi. Długa, wymagająca poświęceń i trudu, wyboista – lecz innej, lepszej nie było, nie ma i zapewne nie będzie. Irytuje aktualność „Przedwiośnia” – ciągle nierówność, niesprawiedliwość mimo upływu tylu lat. Nadal naród wierzy populistom mimo utopijności ich założeń. Wciąż czekamy na wymyślony przez kogoś wynalazek zdolny uzdrowić życie szarego człowieka. Czy kiedyś zdejmiemy klapki z oczu, przestaniemy czekać i liczyć na coś, co nigdy samo nie nadejdzie i weźmiemy się do systematycznej, mozolnej i uczciwej pracy ku chwale nam wszystkim, a zatem i ojczyzny?