Jędrzej Radek urodził się we wsi Pajęczyn Dolny, w czworakach dworskich u biednego fornala. Rodzina jego żyła w nędzy i niedostatku. Podstawowym obowiązkiem Jędrka był dozór nad gęsiami i trzodą chlewną, a ponieważ zadań tych nie wypełniał sumiennie, już jako dziecko często spotykał się z twardą ręką ojca. Znaną osobistością w Pajęczynach, był pan Antoni Paluszkiewicz zwany - Kawką. Zajmował się dokształcaniem dzieci dworskich. Kawka przydomek swój otrzymał ze względu na stałe, obrzydliwe pokaszliwanie. Niemal codziennie, kiedy pan Antoni przechodził przez dziedziniec, dzieci dworskie urządzały pewnego rodzaju koncert. Spośród krzaków dał się słyszeć donośny i głęboki "kaszel", na wzór Paluszkiewiczowego, Największe umiejętności w przedrzeźnianiu pana Paluszkiewicza, wykazywał Jędrek Radek. Ale i na niego przyszedł czas.
Pewnego dnia, Jędrek jak zwykle ukryty pod płotem podczas odprawiania swych codziennych koncertów, poczuł, jak za kark chwyciły go mocne ręce pana Paluszkiewicza. Chłopiec wyrywał się, krzycząc przy tym, ale silne ramiona "Kawki" zaniosły go do swego mieszkania. Antoni posadził Radka na kanapie, zapalił papierosa i chwilę odsapnął. Andrzej Radek niespokojnie patrzył na „Kawkę” chciałby nareszcie go ukarał i wypuścił wolno. Lecz ten po krótkim namyśle, zaczął przebierać wśród swych książek i wyjął z biblioteczki duży, kolorowany atlas zwierząt. Położył go na kolanach Jędrka, rozkazał mu przejrzeć książkę. Mały początkowo nieufnie spojrzał na atlas, czuł, bowiem w tym jakiś podstęp, ale zrazu ciekawość jego przemogła lęk. W domu pana Paluszkiewicza, Radek spędził czas do wieczora przeglądając kolejne karty atlasu i częstowany słodkim ciastkiem, wrócił do domu. Zaraz po powrocie dostał lanie za niewypełnienie swych obowiązków. Od tego zdarzenia, chłopiec bardzo się zmienił. Gdy miał tylko chwilę wolnego czasu, pędem biegł do Antoniego na ciastka i oglądanie rysunków.Rodzice nie rozumieli tego, co robił ich syn. Nie wiadomo jak szybko Jędrek nauczył się czytać. Guwerner, po kilkuletnim udzielaniu Radkowi korepetycji, postanowił umieścić swego wychowanka w Progimnazjum Pyrzogłowskim. Utrzymuje go, mieszka z nim i daje mu korepetycje. Chłopak, mimo początkowych trudności, uczył się bardzo pilnie i z pochwałą zdał do klasy drugiej. Tymczasem pan Paluszkiewicz, czuł się coraz gorzej. Niedługo potem zmarł na gruźlicę, zostawiając Radkowi bardzo skromne oszczędności. Młodzieniec zarabiał na swe utrzymanie udzielając korepetycji dla słabszych uczniów z klas młodszych. W ten sposób poprzez klasy trzecią i czwartą, zdał na patent. Często jednak przymiera głodem. Radek wspominając rady Paluszkiewicza, zawsze uparcie dążył do swych celi. Postanowił, wedle woli "pana" uczyć się na przekór wszystkiego i starać się być najlepszym. "Nauka jest jak niezmierne morze.. Im więcej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony". Słowa "pana" utrwaliły się w pamięci Radka na stałe. Po ukończeniu klasy 4,wakacje spędził w swej rodzinnej wsi. Potem wyruszył pieszo do Klerykowa, które było wówczas dla niego miastem nieznanym, Jędrek miał nadzieje, że udzielając korepetycji, szczęśliwie przejdzie poprzez kolejne klasy. Droga do Klerykowa była długa i męcząca. Wędrowiec postanowił zatrzymać się w karczmie, by nabrać sił i nieco się pożywić. Za zły znak uznał zaczepki szynkarki, która uznała kawalera za uciekiniera. Chłopcu piwo nie wyszło na dobre. Coraz bardziej czuł zmęczenie, głowa mu ciążyła i poczuł się senny. Nieudany interes zrobił Radek z chłopem, który za dwadzieścia groszy dał mu się podwieźć na furze z tarcicami. Chłop, widocznie chcąc przerwać milczenie, spytał o pochodzenie. Młodzieńcowi rozmowa w tym momencie była bardzo niesmaczna. Zsiadł z wozu, ale gdy poprosił o zwrot pieniędzy, chłop stanowczo odmówił. Wściekły piątoklasista dalej ruszył przed siebie. Niedługo potem, chłopca wyminęła para pysznych koni bułanych, zaprzężonych do bryczki, na której siedział furman. Szlachcic przywołał do siebie małego wędrowca. Okazało się, że jegomość zmierzał właśnie do Klerykowa i dowiedziawszy się o planach Jędrka, postanowił powieść go do miasta. Bryczka zatrzymała się na przedmieściach miasteczka, a protektor wprowadził Radka do swej izby. Dom pana Płoniewicza był nieco zubożały. Szlachcic, były ziemianin, poszukiwał dobrego i niedrogiego korepetytora dla syna Władzia i córki Mici. Nieco zdziwiony tak szczęśliwym przebiegiem wydarzeń, Jędrek bez chwili namysłu zgodził się na propozycję. Los nareszcie się do niego uśmiechnął. Radość gimnazjalisty była ogromna. Od razu polubił on to miejsce. Przepadał za swym skromnym pokoikiem, który po tylu latach życia w niewygodzie wydał mu się czymś wspaniałym. Uwielbiał także swe korepetycje, w które wkładał tak wiele pracy, bo przecież to wszystko wynagradzało mu owe mieszkanko. Nazajutrz z rana, Władzio zaprowadził Jędrka do gimnazjum. Dyrektor Kriestoobriadnikow przejrzał jego papiery i rozkazał mu iść na lekcje. Klasa nie była przyjaźnie nastawiona do nowego ucznia. Wyśmiewano się z jego wiejskiego pochodzenia, często podczas długich przerw, umyślnie zachowywano ciszę, gdy znany dowcipniś Tymkiewicz, naśladował pospolitą gwarę chłopską. Wstyd, jaki czuł wtedy nowy przybysz był ogromny, palący, ale pod maską opanowania, ukrywała się myśl zemsty. Pewnego dnia nauczyciel arytmetyki, pan Nogacki, przywołał Jędrka do odpowiedzi. Chłopcu silne wzruszenie przyćmiło pamięć i bystrość umysłu. Gdy po raz kolejny źle poprowadził prostą, z ostatniej ławki usłyszał głos Tymkiewicza: "Wojtek, ady k'sobie". wśród klasy dobiegały chichoty, a twarze obecnych miały wyraz pogardy. Nawet na twarzy nauczyciela dostrzec można było lekki wyraz uśmiechu. Zaraz po tym, Andrzej zebrał myśli, narysował poprawnie linie, rozwiązał dobrze zadanie i dostał dobrą ocenę i wrócił na miejsce. Po dzwonku na przerwę, podszedł do Tymkiewicza i niespodziewanie, mocno uderzył go w zęby. Bił gdzie popadnie, w nos, gardło, pod oczy. Po kilku minutach do klasy wszedł dyrektor Kriestoobriadnikow. Po relacji gospodarza klasy przebiegu wydarzeń, pryncypał stwierdził: "Zdaje mi się, panowie, że nie będę w niezgodzie z Radą Pedagogiczną, jeżeli Radka wydalę z gimnazjum. Jest to rozbójnik, nie uczeń. Jest to cham, istotny cham.". Andrzej z pewnością opuściłby gimnazjum, gdyby nie interwencja Marcina Borowicza, który posiadając względy inspektora, wywalczył pozostanie Radka w szkole. Jędrek brał udział w spotkaniach ,,na górce" u Gontali. Odwdzięczył się Borowiczowi, kiedy ten był załamany po wyjeździe ,,Biruty'', Podobnie jak Marcinek w przeszłości teraz Radek podaje mu rękę.
Na przykładzie Andrzeja Radka widzimy jak trudna jest droga do zdobycia wykształcenia. Chłopiec pochodzi z ubogiej, chłopskiej rodziny. Do wszystkiego dąży samodzielnie, czym więcej wiedzy zdobywa, tym bardziej oddala się od rodziny. Nie ma wsparcia, którego my młodzi ludzie, tak bardzo potrzebujemy. Mimo wszystkich przeciwieństw LOSU- osiąga swój cel.