Bory Tucholskie, 10 lipca 2002 r.
Cześć Maciek!
Jak się masz? Mam nadzieję, że mile spędzasz czas. U mnie wszystko w porządku. Piszę do Ciebie z obozu, ponieważ chciałbym się z Tobą podzielić moimi wrażeniami z pobytu znad malowniczej rzeki.
Jest wspaniale. Poznałem wielu sympatycznych ludzi. Mieszkam w pokoju z Piotrkiem. Pamiętasz Piotrka? Pewnie nie do końca. Dość dawno gdy wracałem z Tobą ze szkoły, spotkaliśmy go przy księgarni. Poznałem was ze sobą, ale mniejsza o to. Szkoda, że Cię z nami nie ma. Wiem, że lubisz pływać kajakami, a wyobraź sobie, że organizują nam co dwa dni wycieczki kajakowe. Płyniemy najpierw pod prąd w górę rzeki, a potem spokojnie odpoczywając spływamy z nurtem na przystań.
Wczoraj, mieliśmy grila. Trochę byliśmy zaskoczeni, że to nie ognisko, ale było fajnie. Nasza pani opiekunka powiedziała, żeby się nie martwić, bo ognisko jest w planie, w ostatnich dniach obozu. Jednak nie tylko jemy i pływamy. Mieliśmy także wiele gier terenowych i wycieczek rowerowych.
Po grilu, gdy tylko się ściemniło, podzieliliśmy się na dwie grupy. Wychowawcy wcześniej umówili się i zaplanowali przebieg gry. Mieliśmy bawić się w podchody. Tego dnia było bardzo zimno, ale nawet chłód nie był w stanie popsuć nam zabawy. Byłem w grupie uciekającej. Wyszliśmy gdy jeszcze nie było całkiem ciemno. Po dwóch kwadransach, kiedy mieli wyjść szukający zapadł zmrok. Każdy oczywiście miał ze sobą latarkę, więc nie było problemu. Po rozstawieniu wszystkich zadań i strzałek, ukryliśmy się w krzakach i czekaliśmy na goniącą grupę. Trwało to bardzo długo, nie wiem ile dokładnie, ale to nie jest istotne. W końcu znudziło się nam leżenie w wilgotnych i drapiących krzakach. Zdecydowaliśmy wydłużyć trasę. Strzałki miały doprowadzić goniących aż do naszego ośrodka. To trochę nie sprawiedliwe, ale sam wiesz, że leżenie w kłujących gałęziach nie jest przyjemne. Po długim oczekiwaniu w cieplutkim ośrodku, zaczęliśmy się niepokoić. Wychowawcy wyszli poszukać zaginioną grupę. Okazało się, że dziewczyny pomyliły drogę i nie wiedziały którą wrócić. Przyszli do domu dopiero po północy, trochę zmęczeni, ale zadowoleni.
W poniedziałek byliśmy na całodniowej wycieczce rowerami. Jechaliśmy lasem i podziwialiśmy piękną przyrodę (szkoda, że nie było z nami Piotrka. Przeziębił się i nie mógł pojechać). Pomiędzy drzewami płynął potok. Pani zaproponowała byśmy jechali wzdłuż strumyka i zobaczyli dokąd nas zaprowadzi. Niestety nic z tego nie wyszło. Droga, którą jechaliśmy wkrótce oddaliła się od płynącej przy niej rzeczki. Kolejnym punktem wyprawy mojej i kolegów był port. Tam czekała na nas niespodzianka - prom. Okazało się, że nasza opiekunka wszystko zaplanowała. Wiedziała o strumyku. Prom ten nie był żadnym cudem techniki, ale płynięcie nim sprawiało dużą przyjemność.
Uważam że jest super. Pewnie już żałujesz, że nie pojechałeś. Trzeba było słuchać się rad kolegi i zabrać się razem z nami. Następnym razem dopilnuję żebyś podjął właściwą decyzję.
To wszystko co miałem Ci opowiedzieć. Mam nadzieję, że Twoje wakacje są lub będą tak samo interesujące jak moje. Bywaj!
Pozdrawiam.
******
P.S.
Pozdrów rodziców, brata i Twojego pieska!