Lata dziecięce i szkolne
Kiedy republika genueńska przekazała Korsykę Francji, król Ludwik XV próbował uczynić mieszkańców wyspy swoimi poddanymi. Wtedy Pasquale Paoli i Carlo Buonaparte rozpoczęli wojnę przeciwko wkraczającym Francuzom. Niestety nic nie zdołało uratować niepodległości wyspy. Podczas tych walk Letycja z domu Ramolino, będąca już w ciąży, dostarczała amunicję i pielęgnowała rannych. Dziecko urodziła w Ajaccio 15 sierpnia 1769 roku. Nikt wtedy nie przypuszczał, że będzie ono uważane za jedną z największych postaci historycznych świata. Chłopiec ten został ochrzczony jako Napoleone Buonaparte. Anton Neumayr w swojej książce pt. „Dyktatorzy i medycyna” pisał: „Dzwon, który rozbrzmiewał z okazji jego urodzin, miał jeszcze w sobie pamięć niedawnych sygnałów do szturmu, a noworodek oddychał w pewnym sensie dusznym powietrzem wzajemnej nienawiści między Korsykanami a Francuzami.” W wielu opowieściach mówi się, że Napoleon urodził się na dywanie przyozdobionym wizerunkami postaci z Iliady Homera. Według niektórych osób, właśnie po tym wydarzeniu miał on odznaczać się szczególnymi cechami charakteru. Z jego własnych wyznań oraz z opisów księżnej Abrantes można się jednak dowiedzieć, iż nie było wielu oznak, że zostanie on kimś nadzwyczajnym.
Napoleon w swoich wspomnieniach umieścił kilka znamiennych uwag: był uparty, nikogo się nie bał, wszystko zawdzięczał matce. Przyznał, że jego przyszłość zależała właśnie od niej. Od najmłodszych lat przepadał za zabawą w wojsko. Kiedy widział maszerujących żołnierzy, biegł za nimi. Również bardzo wcześnie pojawiło się u niego zamiłowanie do przedmiotów ścisłych. Na potwierdzenie tych słów cytuję: „(...) moja matka opowiadała mi często, że podczas gdy moje rodzeństwo oddawało się dziecięcym zabawom, ja malowałem na ścianie figury matematyczne”.
Od piastunki Napoleona, Saverii można było dowiedzieć się o różnych wydarzeniach z okresu młodości późniejszego cesarza. Opowiadała ona, że prawie nigdy nie płakał, kiedy został ukarany. Jeśli był niewinny, nie chciał prosić o wybaczenie. Wychowawcą był nie tyle ojciec, ile raczej matka, którą przez całe życie darzył szczerym szacunkiem. Według niego miała ona „głowę mężczyzny na korpusie słabej kobiety”. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to Saveria opowiadała, że Napoleon nie był dzieckiem ładnym. W stosunku do reszty ciała miał za dużą głowę, co było często spotykane w rodzinie Bonapartów.
Był on niesfornym dzieckiem. Na lekcjach niezbyt uważał, nie robiąc sobie niczego z karcących go słów nauczyciela. Bardzo łatwo popadał w gniew. Często dostawał takich ataków, że krzyczał nie posiadając się ze złości. Pewnej nocy ktoś zaczął krzyczeć. Paliły się zarośla, a chłopca nie było w domu. Przestraszony wujek wybiegł z domu. Po chwili wyjaśniło się wszystko: Nabulio (tak nazywano Napoleona) podpalił krzaki i pobiegł na wieżę, żeby obejrzeć wspaniałe widowisko.
Ponieważ Napoleon już tak wcześnie przejawiał wielkie zamiłowanie do wszystkiego, co miało związek z wojskiem, ojciec przeznaczył go do kariery oficerskiej. Tak więc dziewięcioletni Nabulio znalazł się ze swym bratem Józefem w kolegium, w burgundzkim mieście Autun, aby w krótkim czasie nauczyć się języka francuskiego, dotąd mówił przecież tylko po włosku. W kilka miesięcy później Carlo Bonapartemu udało się uzyskać przyjęcie syna do Królewskiej Szkoły Wojskowej w Brienne.
Ponieważ dość ubogi i niepozorny z wyglądu syn Korsykanina z wątpliwym tytułem szlacheckim nie był przez swoich kolegów traktowany całkiem poważnie, poczuł się wkrótce dotkliwie zraniony przez ich arogancję. Pisał do domu, że ma dość bycia pośmiewiskiem niektórych „arystokratycznych chamów”. Ponieważ jednak nie mógł opuścić szkoły, spróbował stworzyć barierę między sobą i kolegami, która nigdy w pełni nie znikła. Od tego czasu stał się typem samotnika.
Charakter Napoleona nie miał w sobie żadnej serdeczności. Przyczyną tego był na pewno fakt podboju Korsyki przez Francję. Istotnie, już sama myśl o tym wydarzeniu dla niego, jedynego Korsykanina w szkole wojskowej w Brienne, była Nabuliowi nienawistna. Tak bardzo kochał ojczyznę, że nawet krytykował ojca za układność z Francuzami. Kiedy natomiast usłyszał od jednego z profesorów nieprzychylne wyrażenia o Paolim, powiedział mu, że Pasqual Paoli był wielkim człowiekiem i sam nie może uwierzyć, że jego ojciec przyczynił się do zjednoczenia Korsyki z Francją. W ciągu pięciu lat afronty ze strony kolegów coraz bardziej umacniały w nim postanowienie, by im wszystkim odpłacić w przyszłości i zemścić się na Francji za doznane upokorzenia.
W świadectwie ukończenia szkoły można było przeczytać, że Napoleon „wyróżniał się zawsze talentem i pilnością w matematyce. Historia i geografia dość dobrze; zajęcia humanistyczne i łacina niezbyt zadowalająco (...) zasługuje na przyjęcie do Szkoły Wojskowej w Paryżu”. Kiedy tam przybył spotkał się z jeszcze większą obcością i wrogością ze strony swojego otoczenia. Po rocznym pobycie w tej szkole zdał egzamin i został skierowany jako podporucznik do pułku artylerii La Fère w Valence. W świadectwie napisano: „Zamknięty w sobie i pilny, przedkłada naukę nad każdy rodzaj rozrywki i żywo interesuje się dobrymi pisarzami (...) Jest milczący, lubi samotność, ulega humorom, jest wyniosły i bardzo egoistyczny. Mówiąc niewiele, jest w swoich odpowiedziach zdecydowany, bystry i rozważny w dyskusji. Dużo miłości własnej i ambicji, która dąży do wszystkiego”.
Następne trzy lata Napoleon spędził w garnizonie w Valence. Tam również żył całkowicie samotnie. Szczęśliwy dla niego traf zrządził, że mieszkał w pobliżu bardzo wykształconego i życzliwego księgarza. W ciągu całego swojego pobytu poznał wszystkie książki, jakie posiadał ten człowiek. Podczas lektury Napoleon próbował napisać powieść i kilka nowel. Niestety, nie ukończył niczego.
Zaprzątając coraz bardziej swoją wyobraźnię beznadziejną sytuacją Korsyki, tym wyraźniej odczuwał sprzeczności w otaczającym go świecie, co pociągało ze sobą pewnego rodzaju zniechęcenie do życia, pesymizm i napady depresji. Mając szesnaście lat pisał o tym, co by robił na świecie, skoro i tak ma kiedyś umrzeć. Pojawiły się u niego zamiary samobójcze, co było zadziwiające w tak młodym wieku. W takim nastroju Napoleon rozpoczął we wrześniu 1786 urlop spędzany w ojczyźnie. Znalazł się tam w trudnej sytuacji. Przyjaciołom frankofilskim wydawał się nazbyt korsykański, a Korsykanie widzieli na nim tylko znienawidzony mundur francuski.
Po roku przygnębienia Napoleon wrócił do Francji. Kiedy tam przybył, jego pułk stacjonował już w Auxonne, a ponieważ cieszył się u swojego generała coraz większym uznaniem, nastrój mu się poprawił. Do swojego wuja pisał, że jego najwyższy przełożony zlecił mu wykonać na strzelnicy różne prace, które wymagają trudnych obliczeń. Również dostał wiele książek o nowoczesnym sposobie prowadzenia wojen i operacji taktycznych. Poza tym został wprowadzony w propedeutykę polityczną, przy czym silne wrażenie zrobili na nim Rousseau i Voltaire. W jego dzienniku znajdował się m.in. „Projekt memorandum w sprawie władzy królewskiej”, w którym próbował przedstawić w odpowiednim świetle władzę królewską w dwunastu państwach Europy i dochodził do wniosku czemu tak wiele z nich powinno zostać zniesionych. W swoich „Listach o Korsyce” napisał dlaczego chciałby detronizacji Ludwika XVI. A były tylko dwa powody: był on władcą absolutnym Francji oraz był uzurpatorem i kolonialnym władcą Korsyki.
Przygoda korsykańska
O ile już w roku 1782 matka Napoleona, która odwiedziła go w szkole wojskowej w Brienne, była przerażona tak złym wyglądem syna, że prawie go nie poznała, to w garnizonie w Auxonne jego wygląd jeszcze bardziej się pogorszył. Żołd młodego podporucznika był tak niski, że przyzwyczaił się do jednego posiłku dziennie, w którego skład wchodziły: mleko, chleb i rzadko kukurydza. Ponadto , w swojej gorliwości oficera w ogóle się nie oszczędzał, dlatego tak schudł. Dodatkowo latem 1788 roku zachorował na febrę, na którą cierpiało również wielu kolegów z garnizonu. Czymś całkowicie widocznym dla jego niezmiernej ambicji, że pomimo swojej wątłej budowy ciała i nie najlepszego stanu zdrowia (nigdy nie przyznawał się, że jest chory) nie unikał ciężkich prac, a takich wymagała służba wojskowa.
Wydarzenia rewolucyjne w Paryżu, a przede wszystkim zdobycie 14 lipca 1789 roku Bastylii, odbiły się echem po całej Francji. Gdy 26 sierpnia tego samego roku w „Deklaracji praw człowieka i obywatela” padły hasła liberte, egalite, fraternite (wolność, równość, braterstwo), młody podporucznik oczekiwał z nadzieją ogłoszenia niepodległości Korsyki. W związku z tym wziął pospiesznie urlop i we wrześniu wyjechał na rodzinną wyspę. Tymczasem w Ajaccio jego brat Józef został wybrany na przewodniczącego rady dystryktu, a Pasquale Paoli powrócił z Anglii, gdzie przebywał na banicji. Razem z Gwardią Narodową próbowali doprowadzić do osiągnięcia przez Korsykę suwerenności. Niestety, nie udało się zrealizować tego celu. W lutym 1791 roku Napoleon wrócił do Auxonne, gdzie został awansowany na porucznika.
Po powrocie napisał rozprawę będącą odpowiedzią na pytanie: Jakie prawdy i jakie uczucia należy najbardziej ludziom wdrażać dla ich szczęścia? Odpowiadał on zgodnie z ideami panującymi w ówczesnej epoce. Uważał, że rozum powinien połączyć się z uczuciami oraz ostrzegał przed „mariażem uczucia z nieokiełznaną wyobraźnią”. Przytoczył on też przykłady z dziejów: „Ambicja, to niepohamowane nigdy nie dające się nasycić pragnienie zaspokojenia pychy czy nieumiarkowania, poprowadziła Aleksandra z Teb do Persji, od Granika do Issos i Arbeli, a stamtąd do Indii – ambicja, która kazała mu zdobywać i pustoszyć świat, a która go przecież nie zaspokoiła”.
Tej mądrej refleksji, o której potem miał skwapliwie zapomnieć, Napoleon nie brał całkiem serio już w momencie pisania tych słów. Ponownie urlopowany, znów wyjechał na Korsykę. Pobudzany przez nieposkromioną ambicję, gnany żądzą sławy i zaszczytów, zaczął robić to, co w swojej rozprawie potępiał. Próbował za pomocą wyborczych manipulacji, przekupstwa i oszczerstwa, a nawet groźbą użycia siły wobec komisarza wyborczego, uzyskać dowództwo korsykańskiej milicji i urząd wybieralny. Wybrany w ten sposób 1 kwietnia 1792 roku na drugiego podpułkownika ochotniczego batalionu, próbował stać się wojskowym i politycznym panem Ajaccio. Dobrze obmyślonym kłamstwem oszukał swojego byłego idola, Paolego. Takim zachowaniem obrócił przeciw sobie wszystkich Korsykan i musiał znów pośpiesznie się wycofać i uciec z wyspy. Z końcem maja 1792 roku ponownie ubiegał się o przyjęcie do armii. Po wydarzeniach na rodzinnej wyspie Napoleon był doszczętnie zrujnowany. Swoją jedyną nadzieję ujrzał w radykałach. Tak więc przyłączył się do Robespierre’a, ponieważ własnego awansu mógł oczekiwać tylko w przypadku obalenia monarchii.
Dnia 8 lipca 1792 roku został ponownie przyjęty do armii, a w dwa dni później awansowany na kapitana. Jednakże zniechęcony okrutnym postępowaniem mas rewolucyjnych i jakobinów miał wewnętrzne opory przed udziałem w wojnie z Austrią. Bardziej pociągało go ponowne zaangażowanie się w sprawę korsykańską. Na wyspie Napoleon spodziewał się, że dzięki sukcesowi militarnemu zyska osobiste uznanie i silną pozycję polityczną. Jednak wskutek wydarzeń z poprzedniego pobytu utracił przychylność Paolego, a kiedy jego towarzysz i brat Lucjan nazwał tego patriotę separatystą i kontrrewolucjonistą, stało się to sygnałem „nagonki” na rodzinę Bonapartów. Dom jego matki został zburzony, a on razem ze swoją rodziną opuścił Korsykę 11 czerwca 1793.
Trzykrotnie chciał zdobyć tę wyspę jako wyzwoliciel. Teraz jako Francuz został z niej wypędzony i tym bardziej współpraca z jakobinami mogła mu dawać nadzieję zaspokojenia żądzy jego władzy. Ponieważ zlekceważył tak wiele zasad wyłożonych w swej odpowiedzi dla akademii w Lyonie nie miał już żadnych skrupułów i zdeklarował się otwarcie jako jakobin. Wskutek przejścia do jakobinów zaczęto nazywać go Robespierre au cheval. Nie dawał jednak po sobie poznać, że zasady ideowe są mu doskonale obojętne i że pragnie przy wsparciu jakobinów zyskać możliwie jak najszybciej pieniądze władzę i sławę.
Od generała brygady do Pierwszego Konsula
Napoleon, pozostając na żołdzie Konwentu, znalazł okazję wykorzystania swoich umiejętności wojskowych dla sprawy jakobinów. Chodziło tu o stłumienie powstania mieszkańców Tulonu. Ponieważ wkrótce, z powodu odniesionej rany dowódca artylerii wypadł z akcji, kontynuację działań związanych z oblężeniem miasta zlecono kapitanowi Bonaparte. Generał dowodzący – Dugommier – zaakceptował jego plan działania i po upływie około trzech miesięcy Tulon został zdobyty szturmem. „Rewolucyjną” postawę Napoleona i jego skuteczną akcję militarną komisarze Konwentu nagrodzili, mianując go generałem brygady, przy czym szczególnie popierał go Augustyn Robespierre (brat Maksymiliana). Jak się później okazało, fakt ten mógł okazać się zgubny dla Bonapartego. Wtedy, gdy starszy Robespierre skończył pod gilotyną, Napoleona osadzono w więzieniu jako „człowieka brata Robespierr’a”. Jednak po krótkim czasie został zwolniony.
Początkowo nie mógł nigdzie znaleźć zadowalającej dla siebie pozycji jako generał brygady. Dlatego też poważnie myślał o objęciu posady doradcy wojskowego w Turcji. Z chwilą objęcia rządów przez Dyrektoriat, przed Napoleonem otworzyły się nowe, obiecujące perspektywy. Zaproponowano mu wejście do komisji mającej kierować armią i planami operacyjnymi w przypadku wojny. Jeszcze bardziej zaskakująca dla niego była wiadomość o skreśleniu go z listy francuskich generałów. Dalszą karierę zawdzięczał temu, że w Paryżu utworzyła się opozycja złożona z monarchistów i liberałów, która z pomocą burżuazyjnej Gwardii Narodowej chciała obalić Dyrektoriat. Aby zaradzić tej sytuacji Paul Barras (nowy dowódca wewnętrznych sił zbrojnych) czuł się zmuszony ponownie powołać, dopiero co odsuniętego, generała brygady, który niezwłocznie zaproponował skuteczną strategię dla stłumienia powstania.
Kiedy 5 października 1795 roku pałac rządowy Tuilleries został zaatakowany przez rojalistycznych powstańców, Napoleon zadał im druzgocącą klęskę, zmiatając ich brutalnie kartaczami z dobrze rozstawionych armat. Po tym wydarzeniu zyskał przydomek „Kartacznik”. Później wyraźnie wstydził się tego postępku wobec własnych ziomków i przysięgał, że to przeciwnicy, a nie on, mają na sumieniu tę „zbrodnię na ludzie francuskim”. W rzeczywistości to jednak on dał rozkaz pierwszego wystrzału. Można tak wnioskować, ponieważ przed bitwą powiedział do Barrasa (był on najważniejszy spośród wszystkich z pięciu członków Dyrektoriatu): „Skoro mnie pan mianuje, to jestem odpowiedzialny i muszę mieć wolną rękę. Czy pan sobie może wyobraża, że lud ma nam dać pozwolenie strzelania do ludu?”. Później w swoim liście do brata napisał: „(...) nieprzyjaciel zaatakował nas pod Tuilleries, zabiliśmy całe mnóstwo”, zaprzeczając wszystkim wydarzeniom.
W nagrodę generał brygady został mianowany generałem dywizji, a po ustąpieniu Barrasa nawet głównodowodzącym armii wewnętrznej. Konwent zgotował mu huczny aplauz, natomiast lud Paryża znienawidził go za to, że przez niego zostały zabite setki nieuzbrojonych
obywateli, gapiów i kobiet. Jednak nie zależało mu na tym, aby go kochali. Był to człowiek szukający przygód, który przyłączył się do rewolucji i szybko osiągnął wysoką pozycję. Zaczął smakować radości i przyjemności nowej klasy społecznej. Mając pieniądze oraz wysoką pozycję społeczną zaczął obsadzać swoich krewnych na ważnych urzędach. Chociaż Paryżanom objawiał się jako prowincjusz z prostymi manierami, to wszyscy byli zgodni co do tego, że jest on osobą niezwykłą. Nawet pomimo niskiego wzrostu, zbyt dużej głowy, krótkich w stosunku do tułowia kończyn oraz chorobliwie chudej postaci i żółtawej cery.
Jak wszyscy mężczyźni z nowej przywódczej klasy, również Napoleon został wkrótce wprowadzony na salony pięknych dam, które żartobliwie nazywał „własnością rządu”. Do jednej z nich należała Józefina, owdowiała markiza de Beauharnais. Tak bardzo spodobała mu się o sześć lat starsza Kreolka z Martyniki, że już kilka miesięcy po ich pierwszym spotkaniu wzięli ślub, który odbył się 9 marca 1796 roku. Obydwoje chcieli ukryć różnicę wieku, więc sfałszowali świadectwa chrztu. Napoleon „postarzał się” o półtora roku, a jego żona „odmłodziła się” o cztery lata. Dwa dni po weselu Bonaparte opuścił Paryż. Ponieważ został mianowany głównodowodzącym armii we Włoszech, chciał jak najszybciej udać się do swojego wojska. Podczas gdy jego miłość i przywiązanie do nowo poślubionej małżonki były coraz silniejsze, on zniknął z jej serca i myśli.
Włochy były dla francuskich rewolucjonistów bardzo ważnym celem agresji, ponieważ spodziewali się oni tą drogą ugodzić w monarchii Habsburgów i w ten sposób okazać pomoc postępowo myślącym kręgom we Włoszech, którym chodziło o wywłaszczenie kleru i sprawujących władzę domów szlacheckich. Początkowo na Napoleona patrzono jako na kogoś awansowanego w wyniku protekcji. Jednak on potrafił wzbudzić u oficerów i żołnierzy respekt dla siebie. Świetnie opracowane ulotki, które kazał rozdawać wśród swoich ludzi, sławiły go jako genialnego wodza. Po ich przeczytaniu wszyscy żołnierze byli gotowi pójść za nim nawet w ogień.
Stosując nową taktykę wojenną i górując nad przeciwnikiem strategią, w wyniku swego rodzaju nowoczesnej wojny błyskawicznej zwyciężył bardziej zacofane armie Austrii. Bonaparte, jak sam później osobie powiedział, od czasu zwycięstwa pod Lodi, 10 maja 1796 roku, nabrał przekonania, że został wybrany przez los do spełniania niezwykłych czynów. Świadomy swych możliwości , wyznał to swemu przyjacielowi Marmontowi: „Czuję, że pisane mi są czyny, których żyjące pokolenie nawet nie przeczuwa”. Gdy napisał list do Dyrektoriatu o tym, że utrzymał ich pokój z Sardynią i jego armia go zaakceptowała, adresatom przeszły po skórze ciarki. Żaden generał nigdy nie rozmawiał takim tonem ze swoim rządem.
Nie tylko na dyrektorach w Paryżu, ale także na mieszkańcach Mediolanu, gdzie wkroczył jak rzymski triumfator, Napoleon wywarł niezwykłe wrażenie. Jakkolwiek nikt się nie entuzjazmował, wszyscy byli raczej zdumieni, to jednak nic w tym zwycięzcy nie zdawało się zdradzać pychy. Dostrzegało się w nim tylko determinację. Wódz zajął kwaterę w pałacu arcybiskupa i kąpał się. Było to jedyne wytchnienie dla jego nerwów i jedyny luksus, z którego korzystał aż do śmierci – coraz dłużej i w coraz gorętszej wodzie.
Z chwilą upadku twierdzy Mantui Austria straciła swoją dominację we Włoszech. Ustanawiając Republikę Cisalpińską ze stolicą w Mediolanie czy Republikę Liguryjską ze stolicą w Genui, które to państewka były odtąd podwładne Francji, Napoleon dokonał aktu, jaki miał potem powtarzać w coraz większym zasięgu, aby zbliżyć się do swojego celu: zjednoczenia Europy. W tym czasie wywoził do Francji pieniądze i płody rolne, Luwrowi zaś dostarczył dużo dzieł sztuki. Jego dwór na zamku Montebello koło Mediolanu niczym nie ustępował dworom innych książąt. Jednak on sam dbał o to, by go szanowali albo się go bali. Wobec pewnego człowieka zachował się w bardzo dziwny sposób. Gdy go przyjął, krzyczał, że chce zasiąść na Kapitolu, a przy tym szarpał zębami pewien dokument. Trudno powiedzieć czy był to objaw nieokiełznanego temperamentu, czy też próba zastraszenia gościa. Równie arogancko zachowywał się w obecności dyplomatów, wykrzykując, że to co dokonał do tej pory jest niczym. Według siebie stał on u progu swojej kariery, w której chciał osiągnąć znacznie więcej niż dotychczas.
Istotnie, pomaszerował on na własną rękę w kierunku Wiednia, docierając aż do przełęczy Semmering, po czym 18 kwietnia 1797 roku podpisał z Habsburgami preliminaria pokojowe w Leoben. Również traktat pokojowy w Campoformio podpisał 17 października całkiem samowolnie i wbrew zamiarom Dyrektoriatu. Później wiele wypowiedzi dotyczących rządu dało jasno do zrozumienia, że Napoleon nie ma zamiaru dłużej ich słuchać. Obudziła się w nim żądza sławy i władzy. Była ona jednym z głównych bodźców jego przyszłych poczynań. To co osiągnął, było dla niego niewystarczające, ale jednak przed wyjazdem z Włoch powiedział z pewnym zadowoleniem Bourrienne’owi: „Jeszcze kilka takich kampanii, a zapewnimy sobie jakie takie miejsce u potomności”.
Po powrocie do Paryża zachowywał się skromnie. Już podczas przyjęcia w pałacu Luksemburskim zauważono, że podszedł do estrady, z której miał wygłosić przemówienie, ubrany w mundur polowy. Chciał sprawiać wrażenie zwykłego obywatela niż generała. Bonaparte zrozumiał, że takim zachowaniem jego prestiż szybko by upadł. Chciał się okryć chwałą. Wpadł na pomysł, który znalazłby poparcie u Dyrektoriatu. A tą ideą było podbicie Anglików ponieważ, kto pokonałby Anglię, byłby niekwestionowanym panem Europy. Ponieważ nie mógł sobie pozwolić na jakąkolwiek awanturę z wyspiarzami, celowa wydała mu się wyprawa na Egipt, gdyż w ten sposób zablokowana zostałaby droga lądowa do najbogatszej kolonii angielskiej – Indii. Oprócz tego spełniłoby się największe młodzieńcze marzenie, by – jak kiedyś Aleksander Wielki – dojść właśnie do Indii. Dyrektoriat przystał na tę propozycję, gdyż w ten sposób można było pozbyć się na pewien czas tego niebezpiecznego człowieka, a w przypadku porażki, być może na zawsze.
Początkowo Francuzi odnieśli w bitwie pod piramidami 21 lipca 1798 roku łatwe zwycięstwo nad dużo słabszymi oddziałami mameluków, jednakże morale wojska wskutek poniesionych trudów gwałtownie spadło. Na dodatek nadeszła wiadomość, że 1 sierpnia w bitwie morskiej pod Abu Kirem Anglicy pod dowództwem admirała Nelsona zniszczyli francuską flotę, w związku z tym odcięta została droga powrotu znajdującej się w Egipcie armii. Napoleon, który chciał wrócić do Paryża jako zwycięzca, teraz czynił wszystko, aby zyskać przychylność ludności. Mimo to wybuchło powstanie, które udało się stłumić poprzez zabicie przywódców. W trakcie marszu do Syrii, w lutym 1798 roku, doszło do masakry żołnierzy tureckich. Po tym nastąpiło stracenie tysięcy jeńców poprzez wrzucenie do morza. Później Bonaparte tłumaczył się, że nie był w stanie pilnować i żywić tak dużej ilości jeńców. Ukazywało to jego bezwzględność i pogardę dla ludzi. Według słów madame de Stal istniał on sam, a wszyscy inni byli tylko bezwartościowymi numerami. Przed bitwą pod Abu Kirem wysłał list do Józefiny, w którym pisze: „Ludzkość widzi we mnie odrazę (...) Jestem w rozterce (...) Nie pozostaje mi nic innego, jak stać się egoistą”.
Napoleon miał kolejne wizje podbojów. Zamiast do Indii, zapragnął teraz ruszyć w kierunku Damaszku i Aleppo, a na koniec wkroczyć do Konstantynopola. Tym sposobem chciał osiągnąć dwie rzeczy: założyć wielkie imperium oraz zapewnić sobie imię u potomności. Cały czas myślał o swojej sławie, którą żołnierze musieli znosić bez sprzeciwu, a nawet z radością. Dopiero bezskuteczne oblężenie Akki spowodowało powszechne otrzeźwienie. Rozpoczął się odwrót do Kairu, bez jedzenia, bez wody, a na dodatek w wojsku wybuchła epidemia dżumy. Chorych i rannych pozostawiano swojemu losowi.
W Jaffie Bonaparte odwiedził szpital dotkniętych zarazą. Tam chciał, aby lekarz naczelny korpusu sanitarnego – Nicolas Desgenettes – podał opium trzydziestu chorym, które miało spowodować ich łagodną śmierć. Chociaż doktor, powołując się na przysięgę Hipokratesa, nie chciał tego zrobić, to Napoleon powiedział, że w tej sytuacji kazałby otruć swego syna; mówił też, że sam życzyłby sobie takiej eutanazji, gdyby zachorował na dżumę. Ostatecznie zgodzono się zastosować opium jako środek uśmierzający, która to terapia podobno kilku żołnierzy wyleczyła. Swoją wizytę w Jaffie Bonaparte kazał później przedstawić w sposób wyidealizowany na obrazie swojemu malarzowi – Grosowi. Po powrocie do Kairu z pięcioma tysiącami żołnierzy, opowiadał o swoich czynach w bardzo ubarwiony sposób.
Zdawał sobie sprawę, że nie osiągnie celu polegającego na przeprowadzeniu świetnych operacji wojskowych na Wschodzie, aby stworzyć sobie podstawę do otrzymania kolejnego awansu we Francji. Ponieważ armia francuska w Egipcie była mu już do jego wysoko mierzących planów niepotrzebna, a oprócz tego nie miał tylu statków, aby wywieźć ją z Afryki, powierzył to zadanie generałowi Klberowi, a sam udał się potajemnie do ojczyzny. Dyrektoriat, który właśnie znalazł się w stanie wojny z drugą koalicją złożoną z Anglii, Austrii, Rosji, Turcji i Królestwa Neapolu, zmienił swoje zdanie o Napoleonie i oczekiwał niecierpliwie jego powrotu. Prasa pisała, że kampania w Egipcie była nieudana, ale to nie szkodzi, ponieważ wszystko, na co się odważył, może dodać Francuzom otuchy.
Powracając do Francji, Bonaparte myślał nie tyle o tym kraju, lecz o sprzyjającej okazji, dzięki której pomimo nieudanej wyprawy do Egiptu mógł zostać przyjęty nie jako pokonany wódz, lecz jako zwiastun nadziei dla swojej ojczyzny. Już przed wyprawą do Afryki liczył na to, że dzięki spodziewanemu konfliktowi Francji z krajami drugiej koalicji, jaki wybuchnie podczas jego nieobecności, powróci jako „zbawca” Francji i dzięki temu będzie mógł zająć pozycję, do której, jego zdaniem, był z góry przeznaczony. Miał co do tego pewne plany, do realizacji których przystąpił bardzo rozważnie i mądrze. Przyjmował zarówno przywódców jakobinów, jak i agentów Burbonów. Każdemu udzielał stosownych rad, nikomu nie mówił, co naprawdę myśli i zachowywał się jak człowiek dystyngowany, który był długo w podróżach i z udawanym spokojem słucha relacji o ich sporach. W tym okresie życia zachowywał się najzręczniej. Odwiedził nowego i szczególnie wpływowego członka Dyrektoriatu – abb Sieys’a. Obiecał mu poparcie jego wielosłownego projektu konstytucji.
Wynikiem spisku, jaki Napoleon wymyślił z abb Sieysem, był zamach stanu, który rozpoczął się 9 listopada 1799 roku. W wyniku tego wydarzenia, pięciu dotychczas urzędujących dotąd dyrektorów miało zostać zastąpionymi trzema konsulami o dziesięcioletniej kadencji. W Radzie Pięciuset Bonaparte poniósł polityczną klęskę, a kiedy go zelżono i wyrzucono za drzwi o mało nie zemdlał. Czuł się w najwyższym stopniu upokorzony i przysięgał sobie, że położy kres tej parlamentarnej „paplającej budzie”. Jedynie dzięki wtargnięciu na salę posiedzeń grenadierów udało się uzyskać zatwierdzenie przez Radę Starszych planowanego rządu złożonego z trzech konsulów. Napoleon nosił się już wtedy z myślą, by przy pomocy armii stanąć na czele Francji.
Na razie za sprawę szczególnie pilną uważał wprowadzenie konstytucji, która mogłaby posłużyć realizacji jego własnych, ambitnych planów. Drogą zręcznych i wytrwałych negocjacji zmierzał do osiągnięcia „formalnie demokratycznego projektu cezarystycznej rzeczywistości konstytucyjnej”. 24 grudnia 1799 roku weszła taka konstytucja, przewidująca instytucję konsulatu, w ramach której on sam kazał sobie przyznać tytuł Pierwszego Konsula. Jednym z jego najpilniejszych zadań było zakończenie wojny z drugą koalicją, co początkowo próbował uczynić – nie tyle ze swojego przekonania, ile raczej z tęsknoty swego narodu za pokojem – na drodze dyplomatycznej. Ponieważ jednak Anglia i Austria odrzuciły pokojowe oferty, mógł on pokazać się Francuzom jako „zawiedziony miłośnik pokoju” i pozyskać opinię społeczną dla swej decyzji, że należy zbrojnie zmusić wroga do zawarcia pokoju.
Wiosną 1800 roku jego armia przebyła, niczym kiedyś Hannibal, Wielką Przełęcz św. Bernarda i zaskoczyła tym wyczynem Austriaków. Zadała im w górnych Włoszech klęskę. Zwycięstwo pod Marengo 14 czerwca nie było tak jednoznaczne, jak on sam starał się je później przedstawić. Gdyby w czasie bitwy na czas nie przyszedł generał Louis Charles Desaix, bitwę tę Napoleon na pewno by przegrał. Dla tego ambitnego człowieka przyznanie się do tego było czymś nie do pomyślenia, los zaś pomógł mu pokazać to zwycięstwo w całkowicie innym świetle. Stało się tak, ponieważ w trakcie odsieczy Desaix został śmiertelnie ranny. W ten sposób Bonaparte całą chwałę mógł przywłaszczyć sobie i odpowiednio wykorzystać ją do własnych celów. Po zawarciu traktatu pokojowego w Lunville (9 lutego 1801 roku), a potem w Amiens (25 marca 1802 roku) mógł wiarygodnie pokazać się ludowi jako zwolennik pokoju, a oprócz tego Europa uznała, że z takim człowiekiem można zawrzeć pokój.
Po zawarciu dobrych traktatów Napoleon musiał zająć się problemami wewnątrz kraju. Na pierwszym miejscu postawił sobie za cel pojednania państwa z Kościołem. I to bynajmniej nie dlatego, jakoby sam był wierzący, lecz wyłącznie z tego powodu, że jego zdaniem rozum nakazywał żyć w zgodzie z najstarszą ze wszystkich potęg. Oczywiście chciał to wykorzystać dla swoich celów. Potwierdził to słowami: „Katolicyzm zachował mi papieża, a przy moich wpływach i mojej władzy we Włoszech nie traciłem nadziei, że prędzej czy później będę mógł nim kierować według własnej woli. A wtedy dopiero – cóż za wpływy! Jaki instrument w stosunku do Europy!” . Wprowadził również dla całego kraju nową ustawę o szkolnictwie. Wzmocnił także siły policyjne, zwiększając tym samym bezpieczeństwo obywateli. Udaremniając próbę zbliżenia ze strony Burbonów, był raczej przychylnie nastawiony do rojalistów z Wandei. Rzeczą najpewniejszą wydawało mu się mieć po swojej stronie wielkie demokratyczne centrum, ponieważ ono również czuło się pod jego rządami pewnie, on zaś czynił wszystko, co mogło się przyczynić do złagodzenia problemów socjalnych.
Sprzeczki przeciw Bonapartemu zrodziły się najpierw u jakobinów, którzy próbowali go zasztyletować 10 października 1800 roku w loży paryskiej opery. Również rojaliści myśleli o zamordowaniu tyrana. Zorganizowali oni 24 grudnia tego samego roku nieudany zamach bombowy. Jego życie uratował woźnica, który chciał punktualnie zajechać do opery. Po tym wydarzeniu Napoleon pojawił się w swojej loży, aby obejrzeć spektakl (wystawiano wtedy po raz pierwszy w stolicy Francji „Stworzenie świata” Haydna. Następnego dnia kazał, bez żadnego wyroku, deportować stu trzydziestu jakobinów i nie cofnął tego zarządzenia, chociaż rzeczywistymi zamachowcami byli rojaliści. Dwóch ujętych kazał zgilotynować w czerwonych koszulach ojcobójców, ponieważ, jak mówił, próbowali zabić „ojca ojczyzny”.
Podobnie jak inni dyktatorzy po nim, Bonaparte uważał się za reprezentanta oraz, w razie potrzeby, uprawnionego egzekutora woli ludu. Stosowane w związku z tym metody były bardzo podobne do tych, które były używane przez dyktatorskie państwa XX wieku. Polegały one – obok sterowania opinią publiczną za pomocą propagandy – na stworzeniu policji państwowej, która miała sprawować możliwie pełną kontrolę nad obywatelami. Najbardziej odpowiednią osobą na stanowisko ministra policji wydał się Napoleonowi były jakobin, który bardzo często zmieniał swoją orientację polityczną – Joseph Fouch, który wszedł do historii rewolucji wskutek swoich rządów terroru w Lyonie. Miał tak gęstą sieć agentów, że mógł kontrolować nawet samego Pierwszego Konsula. Propagandę, dziedzinę tak ważną dla swoich planów związanych z zagarnięciem pełnej władzy, Bonaparte zatrzymał z ostrożności we własnych rękach. Ona miała nieustannie przypominać Francuzom o niezrównanej wielkości jego czynów. Miały one przekonywać obywateli, że posiada on zdolności, siłę woli i przenikliwy umysł, pozwalające mu jako wybitnej postaci kierować losami Francji.
Już teraz był przekonany, że potrafi stworzyć „nową Francję jako model dla francuskiej Europy”. Wiedział, że aby to osiągnąć, potrzeba nie tylko nadzwyczajnego rozumu i nadludzkiej woli, ale przede wszystkim także niezmordowanej, wytrwałej energii. Dlatego pracował cały czas – zarówno w domu, jak i w podróżach czy na wyprawach wojennych, zarówno w dzień, jak i nocy – a ta aktywność wymagała także niemałego wysiłku ze strony jego współpracowników. Na taki tryb życia mógł sobie pozwolić tylko dlatego, że nie potrzebował wiele snu i spał tylko wtedy, gdy nadarzyła się ku temu okazja. Taki sposób pracy negatywnie odbił się na zdrowiu Napoleona. Szczególnie mało odporny okazał się żołądek. Już w czasie nauki w Brienne pojawiały się, w chwili obciążenia psychicznego, bóle tego organu, ale szybko mijały. Teraz żołądek dawał o sobie znać atakami bólu, który był nie do zniesienia.
Stabilizacja waluty, stworzenie wyrównanego budżetu państwowego i sukcesy w ekonomii umocniły szacunek i wiarygodność, jakimi Bonaparte cieszył się wśród ludu. Za pomocą orderów i odznaczeń potrafił pozyskać oddanych współpracowników w wielu dziedzinach. Szczególnie zależało mu na wprowadzeniu równości wszystkich obywateli wobec prawa, co nastąpiło z chwilą ogłoszenia 21 marca 1804 roku nowego kodeksu cywilnego, zwanego później Kodeksem Napoleona, który pozwolił mu między innymi oprzeć się w sferze cywilnej na mieszczaństwie. Kodeks ten wywarł potem istotny wpływ na prawo cywilne wielu państw europejskich. Odtąd wszystkie dzieci były w równym stopniu uprawnione do dziedziczenia, rodzice zobowiązani byli do utrzymania dzieci, Żydzi zostali zrównani w prawach z innymi obywatelami oraz zostało wprowadzone małżeństwo cywilne dla wszystkich z możliwością rozwodu.
Te „dobrodziejstwa” wzbudziły w narodzie pragnienie, aby swego dobroczyńcę zachować na jego stanowisku dożywotnio.
Napoleon I, cesarz Francuzów
„Czy Napoleon Bonaparte ma pozostać konsulem dożywotnio?” – brzmiało pytanie Bonapartego postawione narodowi, na które prawie 3 600 000 uprawnionych do głosowania odpowiedziało: „tak”, a tylko 8 370: „nie”. Pierwszy Konsul mógł wreszcie powiedzieć o sobie: „Odtąd stoję na równym poziomie z innymi suwerenami!” . To uczucie samozadowolenia sprowokowało myśl, aby swoją nieograniczoną pozycję władcy zapewnić również potomkom. Bardzo szybko zmierzał do objęcia tronu, jak zapewniał w prywatnym kręgu, z pomocą ludzi sobie oddanych może osiągnąć wszystko, co zechce.
Jego planom sprzyjał fakt, że coraz więcej Francuzów chciało przywrócenia monarchii. Nie było to tajemnicą dla Senatu, ani nawet dla Trybunatu, w którym zasiadało jeszcze kilku jakobinów. Ponieważ tej instytucji przywrócenie panowania Burbonów wydawało się nie do przyjęcia, opowiedziała się ona za ideą monarchii pod władzą Bonapartego. W związku z tym postawiła wniosek, aby ogłosić go cesarzem Francuzów, a godność cesarską uznać za dziedziczną w rodzinie.
18 maja 1804 roku Senat przyjął uchwałę, w której potwierdzono, że rządy Republiką obejmie cesarz. Przedłożona w kolejnym plebiscycie konstytucja została 6 listopada 1804 roku zaaprobowana większością głosów (ponad 3 500 000 odpowiedzi brzmiało „tak”), w związku z czym Napoleon, nie ukrywając dumy, powiedział: „Nigdy żaden władca nie został osadzony na tronie w sposób bardziej prawowity niż Napoleon. Hugo Kapet otrzymał tron z rąk kilku biskupów i kilku możnowładców kraju. Napoleonowi tron cesarski został powierzony wolą wszystkich obywateli” .
Zamiary Bonapartego były jednak coraz większe. Chciał on pokazać się innym władcom europejskim jako monarcha w dawnym stylu. Z tego powodu uznał za najważniejsze potwierdzenie swej cesarskiej godności namaszczeniem przez papieża. Upierał się jednak przy tym, aby to papież przyjechał do Paryża. Jako miejsce uroczystości koronacyjnych została wybrana katedra Notre Dame. Papież Pius VII zgodził się, ale postawił jeden warunek: dotychczasowe małżeństwo cywilne Bonapartego z Józefiną musi zostać potwierdzone ślubem kościelnym. Kiedy mu doniesiono, że ten warunek został spełniony, Ojciec Święty powiedział, iż w tej chwili już nic nie stoi na przeszkodzie koronacji cesarza.
Imponujące widowisko odbyło się 2 grudnia 1804 roku. W około godzinę po przybyciu papieża zjawili się tam cesarz z cesarzową. Napoleon nie pozwolił, by papież nałożył mu koronę i sam ją sobie włożył na głowę, potem wziął drugą i włożył ją na głowę klęczącej przed nim cesarzowej. Następnie przyjął z rąk Piusa VII namaszczenie. Nawet w tej uroczystej godzinie nie czuł się wzruszony. Prowadząc Józefinę na ucztę weselną, powiedział tylko: „Dzięki Bogu jakoś się wytrzymało! Wolałbym przeżyć dzień na polu bitwy” .
Bibliografia:
· Anton Neumayr „Dyktatorzy i medycyna”, W-wa 1999
· Wydawnictwo PWN „Encyklopedia Multimedialna PWN” ,W-wa 1998
· Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne „Encyklopedia Szkolna – Historia”, W-wa 1993
· Wydawnictwo PWN „Wielka Encyklopedia Powszechna PWN”, W-wa 1966
· Optimus Pascal Multimedia „Historia Świata”, Bielsko Biała 1997
· Wydawnictwo Marshall Cavendish „Świat wiedzy”, Historia Świata 57 – Napoleon,
W-wa 1995
· Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne „Historia – Dzieje Nowożytne”
Podręcznik dla szkół średnich klasy II liceum ogólnokształcącego, W-wa 1993
· Wydawnictwo M. Rożak „Historia” Podręcznik dla klasy II gimnazjum, Gdańsk 2000