Tadeusz Różewicz poświęcił większość swojej twórczości przemyśleniom dotyczącym człowieka. Wgłębiając się w jego stan umysłowy, konfrontując go z otaczającą rzeczywistością, próbując określić rolę, jaką człowiek odgrywa w społeczeństwie, stara się pokazać, że współczesny mu człowiek zaczyna nieświadomie dążyć do uprzedmiotowienia się. Wiersz „Ocalony” jest doskonałym przykładem na twórczość Różewicza. Autor w sposób bardzo syntetyczny stara się przekazać czytelnikowi swoje osobiste przemyślenia – rezygnując z poetyckiego języka, dążąc do jak największej prostoty słownej, starając się utrzymać czystość przekazu. Pisząc w pierwszej osobie nadaje wierszowi bardziej osobisty ton, dzięki czemu czytelnik ma możliwość utożsamienia się z podmiotem lirycznym, postawienia się w jego sytuacji.
Wiersz tworzy pewną pętlę – zaczyna się i kończy tą samą zwrotką. Jej tekst nie zmienia się, zmienia się natomiast jej znaczenie. Strofa ta, podczas czytania wiersza, nabiera zupełnie nowego znaczenia. Za pierwszym razem zdaje się być zwykłą informacją, wywołującą pozytywne uczucie – podmiot liryczny ocalał, czytelnik na samym wstępie otrzymuje dobrą nowinę. Nie wiedząc jeszcze nic o podmiocie lirycznym, poza tym, że ma dwadzieścia cztery lata, nie jesteśmy w stanie odebrać pierwszego zdania w taki sposób, w jaki chciał to przekazać Różewicz. Staje się to dopiero na końcu wiersza. Autor zadziałał tu zaskoczeniem, gdyż powracamy do tych samych słów, a jednak, jak się później okaże, do zupełnie odmiennej myśli.
Na drugą zwrotkę, podobnie jak na czwartą, składają się kontrastujące ze sobą pojęcia. Najważniejsze i odwieczne wartości moralne stają się podobne do tych, które uznajemy za złe, niegodziwe lub odrażające. Współczesny Różewiczowi świat ujednolicił je, przeciwieństwa zanikły. Człowiek staje się zwierzęciem, miłość skrywa nienawiść, przyjaciel może być wrogiem. Różewicz zaprzecza w ten sposób odwiecznemu przekonaniu o wyjątkowości człowieka. Istotne dla nas wartości są tak naprawdę „puste i jednoznaczne”. To są tylko słowa, które nie oddadzą prawdy o otaczającym nas świecie. Fryderyk Nietzsche powiedział kiedyś, że człowiek nie może poruszać się po świecie, nie nazywając go, nie określając. Ubieranie świata w słowa daje człowiekowi poczucie pozornego bezpieczeństwa i świadomości tego, co nas otacza. Nigdy jednak słowa te nie oddadzą prawdy, są w rzeczywistości udawane. Różewicz twierdzi podobnie, jednakże punktem jego rozważań stają się kwestie moralno-etyczne. Nie dość, że te pojęcia są dla niego puste, to także ich pierwotne znaczenie się ujednolica. Nie ma miłości, kiedy jest nienawiść – od jednej skrajności jest niedaleko do drugiej. Świat staje się obłudny, hołduje wartościom, które zdają się nie istnieć – pojęcia są tylko wyrazami. Człowiek, zdegradowany przez Różewicza do poziomu zwierzęcia, traci tym samym swoją tożsamość, staje się przedmiotem:
„Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni”
W powyższej strofie, ciążący nad Różewiczem ciężar powojennej rzeczywistości, daje swój największy upust. Ludzie sami traktują się jak zwierzęta, zaprzeczają całej idei człowieczeństwa, mordują z taką samą łatwością, z jaką wykonują każdą inną czynność. Mało tego, morderstwa przebiegają hurtowo, za wydaniem czyjegoś rozkazu. Kiedy człowiek staje się zwierzęciem, traci swoje ludzkie prawa. Nie zostanie zbawiony, bowiem Bóg nie zbawia zwierząt.
Morderca okresu wojennego jest skryty, nie jest bezpośrednim sprawcą, dzięki czemu sam ma pozorne przekonanie o swojej niewinności, czuje się bezpiecznie w swoim fotelu, podczas gdy ktoś za niego dokonuje egzekucji. Człowiek jest towarem w fabryce morderstw, jest „prowadzony na rzeź”.
Różewicz pisze: „widziałem”. W tym słowie tkwią silne emocje, jest to akcent, który uświadamia nam, że podmiot liryczny był świadkiem opisanej przez siebie sytuacji. Takie wyobrażenie jeszcze bardziej przemawia do czytelnika, posiada osobistą wymowę, każe nam przypuszczać, że Różewicz mówi prawdę. „Widziałem człowieka który był jeden występny i cnotliwy” – cnota i występek również stają się sobie równe. Każdy z nas, w różny sposób, zakłada maski, stwarzając wizerunek osoby idealnej, nienagannej, podczas gdy pod tą maską skrywają się często ciemne i niekiedy przerażające sekrety. Każdy z nas posiada swoją ciemniejszą stronę, będąc jednocześnie człowiekiem dobrym. Intrygujące jest również to, że człowieka, który posiada takie rozdwojenie osobowości, który mieści w sobie wszystkie skrajności, będąc jednocześnie odważnym i tchórzliwym, czy też prawdomównym i kłamliwym, trudno jest określić. Wydawać by się mogło, że traci się w tym miejscu poczucie bezpieczeństwa – Różewicz ma tego pełną świadomość, stara się przetrzeć czytelnikowi oczy, prowokując go do myślenia.
W całym tym pesymistycznym punkcie widzenia, dostrzegamy iskrę nadziei. „Szukam nauczyciela i mistrza, niech przywróci mi wzrok słuch i mowę” – kim mógłby być dla Różewicza nauczyciel? Czy pod symbolem nauczyciela, kryje się odwołanie do postaci Chrystusa, czy też do nowej idei, która mogłaby przywrócić światu ład? Człowiek współczesny Różewiczowi jest kaleki, jego zmysły są otępiałe, będąc zwierzęciem stracił zdolność „mówienia”. Nowy nauczyciel ma nie tylko uzdrowić zmysły, on ma ponownie nazwać rzeczy i pojęcia, ponownie oddzielić scalone wartości. Mamy tu do czynienia z rzadko występującą u Różewicza metaforą. Oddzielenie światła od ciemności, jest biblijnym rozdzieleniem dobra i zła, ciemność i światło w drugiej zwrotce stały się (tak jak i inne pojęcia) puste i jednoznaczne. Autor pragnie je ponownie rozdzielić, dzięki czemu mógłby scalić ludzką osobowość. Rozbity wewnętrznie człowiek żyje w jednolitej rzeczywistości – kiedy tą rzeczywistość się ponownie rozdzieli i nazwie, człowiek znowu stanie się człowiekiem, zacznie żyć. W ten sposób zostaje zachowana idea równowagi, ładu, staje się możliwe sensowne funkcjonowanie.
Dochodzimy w ten sposób do ostatniej zwrotki, która ewoluowała i całkowicie zmieniła swój charakter. „Ocalenie” ma już inny sens – nie jest pozytywne, niesie za sobą cały szereg cierpień psychicznych. Różewicz musi żyć w świecie, do którego nie pasuje, posiada uczucia, na które nie ma tu miejsca. Straszna wydaje się być świadomość niedopasowania, nowe życie nie wydaje się być lepsze. Cóż dało to ocalenie? Świat jest bezbarwny, człowiek stał się mechaniczny i obłudny. Na tym gruncie wyrasta potrzeba zmiany, całkowitego uporządkowania – gdy to się ziści, dopiero wtedy każdy z nas będzie mógł stanąć ponownie na nogi i poczuć, że żyje, że zasługuje na miano bycia człowiekiem.