Na lekcji języka polskiego dostałam ostatnio z pozoru łatwe zadanie domowe. Napisałam „z pozoru”, bo mimo, że gdy je zaczynałam nie sprawiało mi najmniejszych problemów, to jednak potem... No cóż. Zadaniem tym było wypracowanie na temat: „Jaki jest mój stosunek do ojczyzny?”. W tym miejscu pojawia się problem.
Jeszcze rok temu mogłam o sobie powiedzieć, że jestem prawdziwą patriotką. Przejmowałam się losami Polski, angażowałam się w sprawy szkolne, a kiedy się uczyłam, robiłam to z myślą o przyszłości mojego kraju, bo to przecież moje pokolenie będzie w przyszłości wpływało na życie rodaków. Jednak to nie wszystko, co wiązało mnie z Polską. Słuchałam przede wszystkim polskiej muzyki, kibicowałam polskim sportowcom, wolałam oglądać filmy polskie niż zagraniczne, pragnęłam przeczytać wszystkie książki napisane przez Polaków, jakie znalazłam w mojej małej biblioteczce. To są tylko niektóre z tych moich zachowań, które dobitnie mogłyby świadczyć o tym, że jestem, a raczej, że byłam patriotką.
Co się zatem ze mną stało, że się zmieniłam? Może przyczyniło się do tego to, że w czasie wakacji poznałam wiele osób zza granicy, a może jeszcze coś innego? Więc co? Czy ktoś zna choć jedną przyczynę, dla której człowiek potrafi się tak bardzo zmienić? Według mnie jedynym takim bodźcem może być samo życie. To, gdzie żyjemy, w jakich warunkach, z kim się przyjaźnimy, a także to, co nam pokazują media – to wszystko wpływa na nasz światopogląd. Tylko, jak to wpłynęło na mnie?
Moje poglądy na świat „obróciły się” o sto osiemdziesiąt stopni. Od pewnego czasu większą uwagę zwracam na sytuację całego świata i wszystkich ludzi, nie angażuję się już tak bardzo w sprawy szkolne. Uczę się wyłącznie dla siebie, bo przecież w dzisiejszych czasach trzeba walczyć o swoje, aby do czegoś dojść. Może i to nie jest dobra cecha, ale tylko w ten sposób będę mogła w przyszłości zapewnić godne warunki życia dla siebie i mojej rodziny. Jeżeli spojrzeć na sprawy kultury i sportu, to również zmieniłam swoje podejście do tych tematów. Kultura polska, owszem, jest ciekawa i bardzo piękna, jednak nie zapominajmy o innych krajach. Tam też mają swoją kulturę, równie różnorodną jak nasza i sądzę, że warto coś o tym wiedzieć. Może to być w przyszłości przydatne. Z tych wszystkich poruszanych przeze mnie tematów, mój kosmopolityzm ujawnia się najbardziej w sporcie. Polakom kibicuję chyba tylko w pływactwie, a to z tego powodu, że sama miałam kiedyś szansę występować w tej konkurencji. I tak w piłce nożnej kibicuję Szkocji, w siatkówce Francji, w skokach narciarskich drużynie Fińskiej. Nie będę dalej wymieniać, bo prawdę powiedziawszy to nie ma sensu.
Gdy tak piszę o tej mojej przemianie, coś mi wciąż zaprząta głowę. Wydaje mi się, że kiedyś słyszałam już o Polaku, który był w pewnym stopniu kosmopolitą. Czyżby to był pan Skawiński z noweli Henryka Sienkiewicza „Latarnik”? Tak, chyba tak. Teraz im więcej się nad tym zastanawiam, tym bardziej jestem pewna, że jest on bardzo podobny do mnie. Gdy był jeszcze młody, opuścił swoją ojczyznę, aby walczyć za inne kraje, podróżował po całym świecie, aby znaleźć swoje miejsce na świecie. Czy ja czasem tak teraz nie robię? Wciąż szukam tego jedynego miejsca, gdzie będę się czuła najlepiej, ale chyba nie prędko je znajdę. Skawiński znalazł je przecież dopiero w swej starości. Prawdę mówiąc, moim największym marzeniem jest zwiedzić cały świat, a podobne marzenie miał także bohater mojej lektury. Teraz jedyną różnicą, jaką dostrzegam między mną, a latarnikiem, jest to, że ja w przeciwieństwie do niego nie dostaję palpitacji serca na widok polskich książek oraz nie tęsknię za naszym krajem. Być może to dlatego, że mam to wszystko na co dzień.
Należałoby teraz odpowiedzieć na pytanie: kim jestem? Czy jestem bardziej patriotką, czy może kosmopolitką? Trudne zadanie. Nie odpowiem jednak dzisiaj a zostawię to sobie na przyszłość. Pewnie za rok, dwa, kiedy mój światopogląd będzie lepiej ukształtowany, odpowiedź sama mi się nasunie. Poczekam więc na ten moment, bo cierpliwość popłaca.