Cześć mam dwadzieścia jeden lat, jestem studentką psychologii na drugim roku. Mam na imię Amelia, jestem wysoką, szczupłą blondynką o zielonych oczach. Większość osób twierdzi, że blondynki są puste, ja należę do tego wyjątku gdzie blondynki są tak samo mądre jak inne szatynki czy brunetki. W szkole podstawowej odznaczałam się wyjątkową sprawnością, nie było dla mnie trudne przyswoić sobie partię materiału jaką przerobiliśmy na lekcji, tabliczkę mnożenia nauczyłam się za dwa dni. Wszystkie klasy kończyłam z wyróżnieniem. W gimnazjum, kiedy materiału już było więcej poświęcałam troszkę więcej czasu na naukę, jednak uważałam na lekcji i to dużo mi dawało. Chodziłam na dużo konkursów, nawet wygrałam konkurs matematyczny i historyczny moje dwa ulubione przedmioty szkolne. W liceum dla mojego życia stała się katastrofa mój sąsiad, z którym miałam bardzo dobry kontakt popełnił samobójstwo. Nie mogłam pogodzić się z wiadomością, że Darka nie ma. Patrzy pewnie na mnie gdzieś z nieba i czuwa nade mną, ale nie ma go fizycznie ze mną. Dużo czasu upłynęło kiedy doszłam do siebie. Pomagali mi w tym specjaliści, rodzina, znajomi, przyjaciele. Wreszcie zrozumiałam, że tak było zapisane gdzieś w niebie i to ja mogłam być na jego miejscu. Wtedy postanowiłam sobie, że będę pomagać ludziom jak tylko się da. Znalazłam liceum z profilem humanistycznym z rozszerzonym językiem polskim i historią plus do tego rozszerzona matematyka. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogę kształcić się w tym co lubię najbardziej. Poznałam w klasie świetnych ludzi, którzy mieli różne pomysły na swoją przyszłość. Jedni chcieli skończyć tylko liceum i mieli już załatwioną pracę, inni w ogóle nie myśleli o przyszłości, co niektórzy chcieli iść na studia, lecz jeszcze nie wiedzieli na jakie. A wreszcie ja -Amelia- która miała jasno sprecyzowany cel. Chciałam iść na studia psychologiczne. Liceum ukończyłam z najwyższą średnią w klasie, maturę zdałam bardzo dobrze, gdyż ze wszystkiego co zdawałam miałam ponad dziewięćdziesiąt punktów. Zdawałam język polski w podstawie i rozszerzaniu, matematykę w podstawie i rozszerzeniu, język angielski, wos i historię. Byłam z siebie naprawdę zadowolona, że tak świetnie poszła mi matura. Złożyłam papiery na uniwersytet i czekałam, lecz w głębi serca byłam pewna, że mnie przyjmą. Tak też się stało, po trzech miesiącach wakacji zostałam studentką psychologii. Byłam z siebie dumna, że udało osiągnąć mi się mój jasno wytyczony cel, który sobie postawiłam już dawno. Życie studenta jest nawet fajne, jednak trzeba się bardzo dużo uczyć, przychodzi mi to z łatwością jednak trzeba poświęcić na to dużo czasu. Postanowiłam, że zacznę pracować, znalazłam pracę w internacie, jako wychowawca. Dzieciaki, nie wiem czy można ich nazwać jeszcze dziećmi, gdyż były to lata liceum i technikum. Różne problemy, które staraliśmy się rozwiązywać, problemy w domu, problemy z dziewczyną, problemy w szkole problemy, które sprawiają zakłopotanie dzisiejszej młodzieży. Zdążały się też bójki, alkohol jednak na niektóre sprawy przymykałam oko bo wiem jak to jest być młodym. Sama przecież imprezowałam, a te dzieciaki po prostu muszą odreagować. Oczywiście alkohol nie wchodził w rachubę do tego świństwa nigdy się nie przekonam. Lubiłam tam pracować bo było tam prawdziwe życie, w sumie nie miałam na to dużo czasu, więc najczęściej brałam nocki, podczas których mogłam się uczyć. Chodzę na studia dzienne, jednak nie we wszystkie dni. Do szkoły chodzę we wtorek, środe i czwartek, jednak są to zajęcia od godziny 8:00 do godziny 20:00. podoba mi się to, że mogę w poniedziałek, piątek i niedziele iść na dzień do pracy i do tego jeszcze w środę idę na noc. Nie są to kolosalne pieniądze, ale wystarczają mi na zapłacenie za studia. Nie ciągnę już tyle pieniędzy od rodziców. Za dwa miesiące mam zaliczenia trochę się boję bo są to bardzo ważne zaliczenia. A po zaliczeniach zaczynam praktykę w przedszkolu, potem w gimnazjum, liceum a po skończeniu w szkole mam praktyki w hospicjum. Nie mogę się już do czekać gdyż bardzo lubię dzieciaki. Egzaminy zaliczyłam bardzo dobrze, jako jedna z najlepszych w klasie. Teraz czas na praktyki muszę pogodzić czas na pracę i praktykę. Będzie to na pewno trudne, ale jestem zdolna i dam radę. Jutro pierwszy dzień praktyk w przedszkolu. Dzieciaki są świetne, takie małe szkraby uszczęśliwiają człowieka na cały dzień. Bawią się radośnie, czasami zdarzają się kłótnie jednak za chwilę od nowa zaczynają się bawić. Praktyki z dzieciakami i młodzieżą zleciały mi bardzo szybko. Teraz czas na hospicjum, jestem przyzwyczajona do widoku chorych ludzi w hospicjum, gdyż w liceum byłam czynną wolontariuszką i uczestniczyłam w wyjściach do hospicjum, szpitali, domów dziecka. Praktyka w hospicjum też upłynęła mi szybko, więc na uczelni też miałam zaliczone już praktyki.