Jacek Soplica to główny bohater epopei „Pan Tadeusz” autorstwa Adama Mickiewicza. Z książki możemy dowiedzieć się o jego wielu złych czynach, a następnie o rzekomej duchowej przemianie mężczyzny, który miała odkupić wszystkie jego winy. Pomimo przebaczenia, które otrzymuje na łożu śmierci, nie uważam, że jest to poznać pozytywna.
Jacka Soplicę poznajemy jako księdze Robaka, dopiero podczas jego spowiedzi na łożu śmierci, dowiadujemy się kim naprawdę jest, dlaczego się ukrywał, a przede wszystkim – jak się (ponoć) zmienił. Jacek Soplica to brat Sędziego. W młodości często zapraszany był przez miejscowego magnata, Stolnika Horeszkę, któremu był potrzebny z powodu posiadanych wpływów na głosy okolicznej szlachty, której był ulubieńcem. Ksiądz Robak wspominał swoją młodość, mówiąc o swojej dawnej porywczości i dumie, a także o tym jak „trząsł całym powiatem” i „trzystu kreskami” rodziny Sopliców rozporządzał według własnej woli. Był więc rządny władzy, uważał się za niezwykle ważną osobę, wykazał się pychą. Jacek przywołał wspomnienia miłości do Ewy, córki swego rzekomego przyjaciela. Ten jednak, nie chcąc oddać ręki córki ubogiemu szlachcicowi, wydał ją za bogatego człowieka. Nie liczyła się dla niego miłość młodych. Urażona duma oraz rozpacz i żal przyniosły wielkie cierpienie Soplicy. Mężczyzna nie mogąc sobie z nim poradzić, ożenił się „z pierwszą napotkaną na drodze kobietą”. Nie liczył się z jej uczuciami, potraktował ją przedmiotowo, jakby chciał się nią jedynie pocieszyć. Jednak ani to, ani późniejsze narodziny syna Tadeusza, nie przyniosły Jackowi ukojenia. Nadal zrozpaczony, nie zajmował się ani gospodarstwem, ani interesami, przez co do domu Sopliców wkrótce zawitała bieda. Nieudolny mężczyzna wkrótce popadł w alkoholizm, szukając w nim ratunku. Kolejne tragiczne wydarzenie – śmierć żony – a także jego nieudolność doprowadziły do odwrócenia się wszystkich od Jacka. Stał się pośmiewiskiem powiatu. Jego duma została urażona po raz kolejny. Z dnia na dzień wzmagała się jego nienawiść do Stolnika, chęć zemsty. Tylko to trzymało Jacka przy życiu. To i miłość do Ewy. Co noc jeździł potajemnie w okolice zamku. Podczas najazdu Rosjan na zamek Stolnika, garstka obrońców gospodarza odepchnęła atak – wieczorem triumfujący Stolnik wyszedł na ganek. Widok ten rozwścieczył stojącego nieopodal Soplicę – on nie miał nic, był wrakiem mężczyzny, zaś jego dawny przyjaciel, a teraz wróg miał wszystko i teraz znów osiągnął kolejne zwycięstwo. Pełen wściekłości chwycił broń poległego Rosjanina i wystrzelił w kierunku Horeszki. Stolnik zginął na miejscu. Zrozpaczony Gerwazy próbował zabić Soplicę, jednak nie udało mu się trafić, mimo iż przeciwnik ani się nie chował, ani unie uciekał. Jacek pragnął śmierci. Następnie mąż Ewy został zesłany na Syberię. Kobieta pragnąc mu towarzyszyć, udała się wraz z nim, pozostawiając córeczkę Zosię pod opieką Telimeny. Wtedy przyszedł najgorszy czas dla Jacka. Okrzyknięty zdrajcą, będąc z dala od ukochanej, został całkiem sam, z wielkim cierpieniem w sercu. Poniósł klęske jako człowiek, a tym bardziej jako mężczyzna. Postanowił uciec z kraju - było to najłatwiejsze wyjście z sytuacji. Wtedy wstąpił do zakonu i przyjął imię Robak.
Do tej pory poznajemy złą naturę Jacka Soplicy, porywczego mężczyzny, który przez urażoną dumę rani nawet najbliższych – własną żonę. Nie zajmuje się gospodarstwem, później także dzieckiem. Z chęci zemsty popełnia najgorszą z możliwych zbrodni: zabija. Czy taką winę da się zmazać? Nie sądzę. Soplica poszedł na łatwiznę. O wiele trudniej przecież byłoby mu wziąć się w garść po utracie ukochanej, zadbać o własną rodzinę. Pomijam już fakt, że według mnie idiotyzmem jest żenić się z kimś, kogo się nie kocha tylko po to, by być może poczuć się lepiej, a wydaje mi się, że właśnie z tego powodu Jacek wziął ślub z „pierwszą napotkaną na drodze kobietą”. Pokazał, że nie jest prawdziwym mężczyzną. Nie zajmował się gospodarstwem, interesami, domem. Interesowała go obca żona, którą owszem, kochał, ale przecież zdawał sobie doskonale sprawę, że albo musi o nią zawalczyć, albo zostawić to za sobą. Ale nie. Zachował się jak niedojrzały chłopczyk. Wziął ślub, ale nie brał za swoje decyzje odpowiedzialności. Skoro wybrał drogę życia poprzez bycie z inną kobietą, powinien wziąć się w garść, zająć się domem, utrzymywać rodzinę i dbać o nią. Ale nie. Urażona duma nie pozwalała Jacusiowi na to. Wolał się pogrążać, pić i utrudniać życie sobie i swojej rodzinie.
Dodatkowo myślenie o nim w kontekście pozytywnej postaci utrudnia fakt, iż zabił człowieka. Morderstwo to zapewne największy grzech, a już na pewno jeden z najcięższych. Widząc triumfującego wroga Jacek nie potrafił się powstrzymać. Widok ten dodatkowo naruszył jego i tak urażoną już dumę.
Po tym incydencie Jacek jakby opamiętał się. Zrozumiał, jak wiele złego wyrządził. Bolało go, gdy mówiono o nim jako o zdrajcy narodowym. I co postanowił zrobić? Uciec. Zrobił to po raz kolejny, tym razem dosłownie. Poprzednio też uciekał od problemów. Jak już wspomniałam – nie walczył o Ewę. Stchórzył, a więc uciekł. Nie próbował też zostawić tego problemu za sobą i spróbować żyć szczęśliwie z żoną, którą właściwie w ogóle się nie interesował i wymykał się z domu, by być bliżej ukochanej. A więc dalej uciekał od rozwiązania problemu. Pijąc co robił? Uciekał od problemów, próbował na chwilę zapomnieć. Myślał samolubnie – nie o rodzinie, lecz o sobie, o własnym lepszym samopoczuciu. Jacek Soplica był tchórzem. Właściwie mam wrażenie, że nadal w środku był zagubionym nastolatkiem, że nie dorósł. Nie był w stanie zmierzyć się z czymś takim, jak urażona duma. To przecież był dla niego zbyt wielki ciężar.
Wiele osób doszukuje się w Jacku Soplicy pozytywnej osoby – przecież walczył w Legionach, został ranny, zmienił się. Tak, ale co robił jednocześnie? Uciekał. Od odpowiedzialności, od kary. Udawał bernardyna, by nikt nie wiedział, kim naprawdę jest. Można mówić, że zrobił to celowo, że wiedział, że inaczej nie odkupi win. Ale skąd wiemy ile w tym prawdy? Może po raz kolejny czmychał od odpowiedzialności, a że przy okazji wstąpił z powrotem na lepszą drogę, potraktował to jako okazję do zapomnienia mu win? Moim zdaniem Jacek Soplica całe życie umykał przed obowiązkami, karą, odpowiedzialnością. Dlatego nie uważam, że był postacią pozytywną. Pokazał, jaki nie powinien być mężczyzna, a właściwie, kiedy nim nie jest, bo czy kogoś tak tchórzliwego i nieodpowiedzialnego można nazwać tym mianem? Uważam, że nie. Tak samo, jak uważam, że główny bohater „Pana Tadeusza” nie był postacią pozytywną.