Baśnie należą do najczęstszych utworów, po które sięgałam w dzieciństwie. Pozwalały one rozwijać moją wyobraźnię. To właśnie na ich przykładzie odróżniałam dobro od zła. Niemal zawsze występują w nich trolle, gobliny, smoki, elfy, krasnoludy i krasnoludki. Jednak między tymi ostatnimi istnieje spora różnica.
Krasnoludki wyobrażałam sobie jako małych ludzi. Przedstawiane jako niewielkie, drobne, skrzaty w zaostrzonych czerwonych czapeczkach oraz kolorowych strojach.
Po raz pierwszy zgrubienia nazwy od „krasnoludek” mogłam przeczytać w książce pt.: „Hobbit” autorstwa J. R. R. Tolkiena. Postacie z długą brodą, która dodawała im dostojności, nosiły one płaszcze, kaptury oraz miecze- Symbol waleczności. Należały do grupy mężnych, śmiałych, chciwych oraz zachłannych osób. Marzyły o odzyskaniu złota, które zostało im „skradzione” przez smoka Smouga. Były rasą niższą od człowieka, lecz nie tak małą jak krasnoludki.
Krasnoludki natomiast były pracowitymi stworzonkami, które były przyjazne ludziom. Przykładem może być „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”, gdzie królewna musiała uciekać przed złą macochą, która chciała ją zabić. Udało jej się schronić w chatce siedmiu krasnoludków. Omal nie straciła życia, gdyby nie zawsze na czas pojawiali się jej towarzysze i ją ratowali.
Moje odczucia co do obu istot są odmienne. Odkąd pamiętam miałam, niemal zawsze, mieszane odczucia co do krasnoludów. Natomiast krasnoludki zawsze cieszyły się moim pozytywnym zdaniem. Za krasnoludami za bardzo nie przepadam. Zawsze wyobrażałam sobie ich jako pewnych siebie, egoistycznych ludzi. Przynajmniej takie jest moje zdanie.