"Dżuma" jest powieścią parabola, czyli taką, w której pod realnością wydarzeń mieści się jej sens symboliczny, nie zawsze do końca dający się jednoznacznie wyjaśnić. Tutaj pod obrazem dżumy, możemy domyślić się jakiejś wielkiej siły, mającej tragiczne konsekwencję dla ludzkości, może więc być to zło, cierpienie. Dlatego to jak każda z postaci stara się walczyć z dżumą, pokazuje jednocześnie różne postawy ludzkie wobec siły, która ta choroba sobą reprezentuje. Tak więc doktor Rieux, może być nazwany "świeckim świętym", ten niewierzący człowiek, potrafi bowiem najwłaściwiej wciela chrześcijańskie ideały w życie, niosąc pomoc innym. Stara się walczyć ze złem i ani na moment nie pozwolić mu się ogarnąć przez siebie. Ostoją jest dla niego wiara w miłość. Z kolei paryski dziennikarz - Rajmund Rambert nie jest od początku tak pozytywna postacią. Dopiero doświadczenia w ogarniętym przez zarazę mieście powodują jego wewnętrzną przemianę. Na początku wydawało mu się, ze może być tylko obserwatorem wydarzeń, niezaangażowanym w żądne sprawy, walkę, pomoc innym, jednak z czasem dostrzegł, ze nie sposób żyć w ten sposób, ze dżuma, wymaga jasnego opowiedzenie się po którejś ze stron i nie toleruje prób wycofania się. Podjął się więc i on walki z jej przekleństwem. Inny bohater powieści - Tarrou - swoją pomoc innym bierze z tego, że sam już wiele razy doświadczył odrzucenia w swoim tułaczym życiu. Jego dotychczas mało wartościowe i wydawałoby się przegrane życie nabiera wielkiej wartości, właśnie poprzez ten ostatni przed śmiercią, ginie bowiem w czasie zarazy, akt niesienia pomocy innym. Jednak nie wszyscy ludzie w powieści zachowali godność wobec zła. Dla Cottarda dżuma była wybawieniem, gdyż pozwalała mu uniknąć odpowiedzialności za popełnione wcześniej przestępstwa. Mógł spokojnie żyć w oszalałym mieście. To on jest chyba najwyraźniejszym reprezentantem najciemniejszych elementów ludzkiej duszy, co widać miedzy innymi w scenie, gdy strzela do ludzkiego tłumu z karabinu. Ciekawa jest przemiana, jaka zaszła w ojcu Paneloux. Z jego początkowo wypowiadanych zdań wyłania się wizja dżumy, jako właściwej, zesłanej przez Boga, kary za ludzkie grzechy. Jednak wraz z kolejnymi ludzkimi tragediami, śmiercią najzupełniej niewinnego małego dziecka, zmienia swój wcześniejszy, kategoryczny osąd. Sam przyłącza się do sanitariuszy i pokornie niesie pomoc potrzebującym. Czyni to wraz z Józefem Grandem, cichym urzędnikiem spokojnie i z pokora myślącym o innych, a nie przejmującym się pozornie jednak tylko, tym że porzuciła go kochana żona. To on jest również, w zamierzeniu, autorem wspaniałego dzieła, w którym jednak nie może wyjść poza pierwsze zdanie.
W powieści tego francuskiego pisarza dają się zauważyć silne wpływy filozofii egzystencjalizmu, mimo że Camus zawsze odcinał się od tego kierunku, zaś samego Sartre'a, założyciela tego nurtu uważał za niespełna rozumu. Uważali oni, że życie człowieka, jest tylko kruchym momentem wobec wieczności świata. Jest ono ukierunkowane i określane przez zbliżającą się śmierć, która jest nadrzędnym jego elementem i stawia człowieka wobec siebie indywidualnie. Sartre mówił nawet, że "piekło to inni" w ten to sposób wykładając odrębność, zamknięcie jednego człowieka na drugiego. Część z tych wizji przeniknęła do powieści "Dżuma", gdzie człowiek również staje wobec wielkiego zagrożenia. Jednak bohaterowie znajdują ratunek we wzajemnej pomocy, u niego człowiek człowiekowi może dać potrzebna do przetrwania siłę. Aktywność człowieka jest dla niego ratunkiem, jeżeli nie fizycznym, to na pewno duchowym. Losy kolejnych bohaterów są przykładami konkretnych postaw wobec zastanej sytuacji. Dzięki zaś temu, iż nie wiemy dokładnie, jaki jest rok wydarzeń, powieść może bez przeszkód być odbierana uniwersalnie.
Warto zastanowić się nad wieloznacznością tytułu, gdyż "dżuma" może być zarówno odbierana jako realna oznaka zarazy, jak i w sposób czysto metaforyczny. W realistycznej warstwie jest to zaraza spadająca na Oran. Czyni to w sposób nieprzewidziany, nagły i niezwykle gwałtowny. Niszczy setki istnień ludzkich, bez jakiejkolwiek litości. Jest siłą, nad którą człowiek nie jest w stanie zapanować, lecz której nie musi się do końca poddawać, tutaj tez leży jego wolność. Jest ona wojną, czyli siła zależna od ludzi, lecz podobnie jak i choroba nieopanowana, potrafiącą przerastać nawet najbardziej wydumane ludzki założenia. Wojna nakazuje człowiekowi jasno określić stronę, po której się odpowiada i nakłada na niego obowiązek swoistej aktywności. Tytułowa zaraz może być tez odbierana jako wewnętrzne ludzkie zło, rodzące się w człowieku i niszczące go wewnętrznie. To ono dochodzi często do głosu w momentach takich, jak opisane w powieści. Staje się ono motorem do kolejnych, coraz głębiej niszczących człowieka, kroków. Gdyż, jak mówi jeden z bohaterów powieści, "Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem, nikt na świecie nie jest od niej wolny".