7 kwietnia: Dzisiaj razem z Filis udałem się do mojego domu. Pojechaliśmy karetą tak, jak sobie tego życzyła. W drogę zabrała mnóstwo pakunków, kufrów, klatek z ptakami, suczkę, kotkę, a nawet mysz. Dla mnie pozostało już niewiele miejsca...Zaraz po przyjeździe lekceważąco potraktowała starego służącego i plebana. Nic jej się nie podobało! Byłem po prostu zdruzgotany! Na domiar złego zaczęła wprowadzać nowe porządki - przebudowała dom i ogród, sprowadziła modne lustra, meble, zastawy, francuskie książki. Teraz w ogóle nie poznaję swojego dworku. Och! Boję się myśleć, co jeszcze zamierza w nim zmienić.
8 kwietnia: Wydarzyło się coś strasznego. Jejmość zaprosiła znamienitych gości i urządziła przyjęcie z fajerwerkami. Od sztucznych ogni zapaliła się stodoła! Tylko ja gasiłem pożar, podczas gdy reszta (na czele z panią domu!) balowała. Na dodatek podśmiechywali się ze mnie....Zrozpaczony, zwróciłem Filis uwagę na wielkie koszty tych zabaw, a ona dumnie przypominała mi o czterech wsiach, które wniosła w posagu. Zgodziłem się, że wrócimy do miasta. Teraz właśnie siedzę bezczynnie i tak czas mija od kilku tygodni. Ach... zrozumiałem, że próżny mój żal po szkodzie.