W dzisiejszych czasach młodzież jest zła, nieczuła, obojętna. Młodzi ludzie nie ustępują nawet miejsca w tramwaju starszym osobom. A już najgorsi są gimnazjaliści – to taki trudny wiek.
Zimowy wieczór. Rozwrzeszczana grupa młodych chłopaków, typowych nastolatków, wraca z kina do domu. Oczywiście głośni, rozgadani, nie zwracają uwagi, że już jest późna pora, że przeszkadzają innym. Zbliżają się do przystanku. Chwilę wcześniej przystanek mija radny miasta, wraca z posiedzenia, które się nazbyt przeciągnęło. Długo dyskutowano tamno bezpieczeństwie mieszkańców. Jest zmęczony. Szybkim krokiem mija przystanek, obok którego dostrzega leżącą postać. Z góry zakłada, że leżący to jakiś pijak i mając na względzie swój nowy garnitur śpiesznie przechodzi dalej. Przystanek mija także rowerzysta, który zwalnia, rzuca okiem na leżącego i po chwili odjeżdża. Z drugiej strony ulicy nadchodzi starsze małżeństwo,z oburzeniem dyskutując na temat rozwydrzonej młodzieży zbliżającej się
z naprzeciwka. Oni także obojętnie przechodzą obok leżącego. Rozbawiona grupa nastolatków również mija przystanek, jednak jeden z chłopaków po chwili cofa się zaintrygowany skuloną postacią. Sprawdza puls starszego mężczyzny
i przypominając sobie wakacyjny kurs ratownictwa, rozpoczyna reanimację. Jednocześnie wystukuje na komórce numer 112 i wzywa karetkę. Nazajutrz w szpitalu okazuje się, że życie starszego mężczyzny chorego na serce uratowała szybka i zdecydowana interwencja chłopaka.
Wbrew stereotypom – to właśnie rozwrzeszczany nastolatek, na którego narzekał radny na sesji rady miejskiej, którego krytykowało przykładne małżeństwo, pochylił się nad potrzebującym. Taki drobny przykład Samarytanina dzisiejszych czasów.