W tejże rozprawce pragnę odpowiedzieć na pytanie zawarte w temacie, oraz uzasadnić swoje stanowisko na ten temat.
Pytanie "czy dorośli mogą się czegoś nauczyć od dzieci?" wydaje się oczywiste, banalne, wręcz retoryczne. Zapewne większość odpowiedziałaby "nie, to one muszą uczyć się od nas", z racji tego, że mało wiedzą o świecie, są niedojrzałe, ale gdyby przyjrzeć się temu bliżej- zmieniliby zdanie. Dzieci zawdzięczają dorosłym bardzo wiele, w końcu każdy kiedyś był dzieckiem i zna uroki tego okresu, ale czy nie jest też na odwrót? Dorośli również mogą się czegoś nauczyć od swoich młodszych "braci" , choć na pierwszy rzut oka wydaje im się to niemożliwe.
Poniżej przedstawię kilka argumentów potwierdzających tezę, że od dzieci możemy się czegoś nauczyc.
Po pierwsze- szczerość. Dzieci potrafią przyznać się do błędu, dorośli natomiast boją się konsekwencji i najczęściej zwalają winę na kogoś innego.
Poza tym dzieci mają większą swobodę mówienia o swoich uczuciach, myślach, o tym, co je cieszy, a co boli- dorośli natomiast wstydzą się swoich uczuć i kryją się z nimi. Jako potwierdzenie tego argumentu zacytuję słowa Ivo Andrić- "dzieci często bywają tak okrutne w swoich słowach, jak dorośli jedynie w myślach pozwalają sobie na to".
Jako kolejny argument przytoczę kwestię pieniędzy. Dzieci nie znają ich wartości, która dla dorosłych jest bardzo ważna, co wywołuje wiele konfliktów i nieporozumień. Dla dzieci nie ma różnicy, czy zabawka jest za 10 zł, czy za 50. Dla dorosłych wartość im większa, tym przedmiot ma większe znaczenie.
Dzieci na pewno inaczej postrzegają świat, niż dorośli. Nie widzą tylu wad, a jedynym problemem jest to, że zabawka się popsuła. Są wszystkiego ciekawe, nie boją się pytać- dorośli natomiast nie wiedzą, czy powinni, bojac się kompromitacji, bo coś może wydawać się zbyt oczywiste.
Istotnym argumentem jest też to, że dzieci potrafią czerpać radość z życia bez większego wysiłku. Dorośli na ogół są zbyt zmęczeni, nie mają czasu na przyjemności, a w większości przypadków do szczęścia potrzebne im są dobra materialne, natomiast aby dzieci były szczęśliwe, potrzebują czasami tylko obecności rodzica. Mają pogodę ducha i są pozytywnie nastawione.
Dzieci są też wytrwałe w dążeniu do celu, np. uczą się chodzić (mimo ciągłych upadków), potrafia walczyć o swoje. Dorosłym często brakuje tej wytrwałości, przestają walczyć zniechęceni poprzednimi nieudanymi próbami, myślą, że to i tak już nie ma sensu, że już się nie uda.
Mam nadzieję, że powyższe argumenty uświadomiły niektórym, że niesłuszne jest stwierdzenie "dzieci i ryby głosu nie mają". Wbrew pozorom od tych małych "brzdący" możemy się wiele nauczyć i brać z nich przykład.