Co tydzień rodzi się mniej więcej tylu ludzi, ile mieszka w Rzymie (3.5 mln), a co roku - tylu, ile liczy Meksyk (około 100 mln). Najbardziej zadziwiające jest to, że przez dziesiątki tysięcy lat liczebność ludzkiej populacji wzrastała bardzo powoli i dopiero w połowie XIX wieku przekroczyła próg 1 mld. Pierwsze podwojenie liczby ludności nastąpiło potem po 100 latach, a drugie - po niespełna 40.
Szacuje się, że około 30 tysięcy lat temu na Ziemi mieszkało 0,5-1 mln ludzi. Na początku naszej ery liczba wynosiła około 300 mln i przez następne siedemnaście wieków rosła bardzo powoli. W XVIII wieku przemian cywilizacyjnych nastąpił wyraźny spadek śmiertelności i ludzi zaczęło przybywać. Pierwszy miliard "stuknął" około 1830 roku. Od tego czasu światowa populacja zaczęła zwiększać się w błyskawicznym, a w drugiej połowie XX i na początku XIX wieku - w szalonym wręcz tempie.
Zmniejszeniu śmiertelności, m.in. dzięki szczepionkom przeciwko chorobom zakaźnym, towarzyszy stały wzrost długości życia. W ciągu ostatniego stulecie człowiek zyskał niemal drugi żywot - przeciętna długość życia wzrosła w skali światowej z 40 lat w końcu XIX do 67 w końcu XX wieku. Stało się tak mimo dużych różnic występujących między krajami stosunkowo bogatymi, jak Polska, gdzie dziecko urodzone w 1999 roku ma, statystycznie rzecz ujmując, przed sobą 73 lata życia, a bardzo ubogimi, jak Sierra Leone i Gwinea Bissau w Afryce Zachodniej, gdzie dożywa się średnio 31 lat.
Przyrost ludności nie jest równomierny na całym świecie, np. Europa ma ujemny przyrost naturalny i gdyby nie napływ imigrantów, liczba ludności Starego Kontynentu wciąż by się zmniejszała. Polska przez szereg lat nie podlegała temu zniżkowemu trendowi, ale przemiany społeczno-gospodarcze lat 90. sprawiły, że w 1999 roku po raz pierwszy w historii również w naszym kraju liczba zgonów przewyższyła liczbę urodzeń. Tymczasem tempo przyrostu naturalnego w krajach afrykańskich jest tak duże, że jeśli utrzyma się bez zmian, ich ludność podwoi się po upływie zaledwie 25 lat, a to oznacza dwukrotnie większe zapotrzebowanie na wodę i żywność, nie wspominając o mieszkaniach, szkołach i szpitalach. Coraz częściej ludność porównuje się do statku, którego załoga ciągle się powiększa, natomiast nie ma możliwości uzupełnienia gwałtowanie malejących zapasów. W ekologii taką sytuację określa się jako przekroczenie przez daną populację pojemności środowiska. Uruchomione zostają wtedy różne mechanizmy regulacji ludności danego gatunku, np. migracja. Jeżeli jednak populacja mnoży sie bardzo szybko i niszczy własne środowisko, uniemożliwiając odnowienie się jego zasobów, duża jej część po prostu zginie z głodu.