Bóg się rodzi tylko raz w roku,
ale my się przygotowujemy właśnie do jego przyjścia na świat?
Święta Bożego Narodzenia są zawsze postrzegane jako czas spokoju, radości, zacieśniania więzów rodzinnych. Ja się zgadzam z tym wizerunkiem Świąt. W większości domów tak właśnie te kilka dni przebiega, stają się one wytchnieniem w codziennej bieganinie, chwilą, kiedy rozmawia się z najbliższymi, na co w obecnym świecie tak rzadko ma się czas. Ten okres, dla wielu ludzi najbardziej lubiany w roku ze względu na swoją wyjątkową atmosferę, jednak wiąże się on też z tak zwanym okresem przedświątecznym i to właśnie on mnie najbardziej interesuje. Ludzie przygotowując się do jednego z najważniejszych wydarzeń w roku kościelnym często zapominają co się tak naprawdę liczy.
Kilka dni temu szłam na przedświąteczne zakupy: prezenty, jedzenie, ozdoby choinkowe i przemierzając centrum mojego miasta nagle zdałam sobie sprawę, że wszyscy mijający mnie ludzie gdzieś biegną, przepychają się właśnie dlatego, że zbliżają się Święta. Oni też poszukują prezentów, lampek na choinkę czy suszonych owoców do wigilijnego kompotu. W czasie kiedy ludzie powinni się wyciszyć w oczekiwaniu na narodziny Zbawiciela, oni biegają między półkami w poszukiwaniu łuskanych orzechów i maku. Wybuchają kłótnie o pieniądze pomiędzy rodzicami, walki o prezenty między dziećmi. Szaleństwo zakupów wydawałoby się, że wyzwala w kupujących najgorsze instynkty: przepychanki wózkami w sklepach, nieprzyjemne pomrukiwania, niegrzeczne odpowiedzi na stawiane pytania. To obrazek widoczny w większych miastach w ostatnie dni przed Świętami.
Teraz takie modne są ankiety i zastawienia procentowe, a ja parę dni temu zetknęłam się z wynikami ankiety, gdzie postawiono pytanie: „Z czym Panu/Pani kojarzy się Boże Narodzenie?”, a odpowiedzi były różne: z choinką, z kolacją wigilijną, prezentami, opłatkiem czy gośćmi, ale w zestawieniu nie było nigdzie odpowiedzi – z narodzinami Jezusa, z Kościołem, z Bogiem.
Mówi się o szybkim, niebezpiecznym świecie obecnym, który wchłania i niszczy wszelką wyjątkowość w drodze do jak najlepszego działania bez zastanowienia, refleksji i wątpliwości. Czyżby ten pośpiech i brak zastanowienia przeniósł się też na Święta, czyżby ze Świąt kościelnych Boże Narodzenie stało się świętem narodowym bez swojego religijnego znaczenia? Coraz więcej ludzi traci tę chwilę świątecznej refleksji i podsumowania mijającego czasu na rzecz porządków, gości, dwunastu potraw na stole... W dzisiejszym świecie zmienia się sposób postrzegania wartości. Kiedyś te Święta były najważniejsze właśnie ze względu na narodziny Boga, dziś stają się dniami wolnym o bliżej nieznanym znaczeniu. Dla wszystkich jest jasne, co się stało dwa tysiące lat temu, ale niewielu o tym pamięta podczas przedświątecznego wyścigu w sklepach i zabałaganionych pokojach.
Jednak potem nadchodzi wigilijny wieczór i Dzień Bożego Narodzenia, a świat otulony śniegową kołderką zamiera w swoim wiecznym pośpiechu. Ludzie uśmiechają się do siebie i przypominają sobie dla kogo tak naprawdę jest ten dzień, bo przecież nie dla sąsiadów, gości, czy przypadkowych osób, ale dla Boga, rodziny i rozpędzonego życia. Przy opłatku odnajdujemy chwilę ciszy, spokoju, zastanowienia, bo przecież wierzymy, że Bóg się narodził w ludzkim ciele...