Uczeń klasy drugiej o imieniu Krzysiek ponuro patrzyl przez okno na słoneczny wesoły dzień,jednak nie dostrzegał jego piekna, bo myślał o czymś zupełnie innym. Już od kilkunastu minut zastanwaiał się nad tym, jak by tu uniknąć zbliżającej się klasówki z matematyki. Cały zapas srodków (ból glowy, ból brzucha, przyjechala rodzina, kociak mi uciekl - nie wyspalem się i nie zdążyłem przygotować) został już wyczerpany do ostatniej kropli rezerwy. Majchrzakowska nie uwierzy w ani jedno slowo. Po prostu zwiać z lekcji się nie da, ojciec obiecał bezlitosne baty za jeszcze jeden numer w szkole. I kiedy rozpacz, spowodowana przeczuciem nadciągajacej katastrofy osiągneła wymiar Wszechswiata, Krzyśkowi objawił się Diabeł.
Żeby nie wystraszyć ucznia swoim nieoczekiwanym pojawieniem się, Diabeł przyjał postać Pawła, kolegi z klasy, jedynego na całym świecie chłopaka, którego Krzysiek uważał za godnego zaufania przyjaciela. Nie marnując czasu Diabel wziął byka za rogi i zaproponował mu interes:
- Słuchaj, Krzysiek, skrobnij no tu krwią i od razu dam ci mozliwość uniknięcia czego tylko zechcesz. Bedziesz chciał mieć z głowy klasówke, żaden problem, przesuniesz w głowie czas o pół godziny do przodu i klasówka za tobą. Zero stresu, a efekt gwarantowany. To jak? Zgoda? Przybijamy?
Krzysiek ze zdziwnienia aż zaniemówił, czuł się jak wyrwany z transu, słowa plątały mu się po głowie, ale nie rozumiał ich znaczenia. Odpowiedział więc mechanicznie:
- Co mówiłeś? Diabeł powtórzył. Krzysiek się roześmiał, po czym powiedział:
- Dobre! Paweł, gdyby to tylko było możliwe dawno bym to zrobił.
- To zrób! - powiedział Diabeł przybierając swoją naturalną postać.
Wtedy Krzysiek zrozumiał z kim ma do czynienia i postanowił wykorzystać tą sytuację najlepiej jak to tylko możliwe. Bo choć wad miał on bez liku, tym niemniej zawsze wyróżniał się wysokim poziomem bystrości.
- A co chcesz w zamian? - Zapytał z nieufnością w głosie.
- Twoją dusze - Opowiedział diabeł, nawet nie próbując go kiwać.
- Przecież czegoś takiego wogóle nie ma - pewnie rzucił Krzysiek
- Czyli ten interes bardzo ci się opłaca, ja daje tobie unikalną zdolność, a ty mi prawa do rzeczy, która według ciebie nie istnieje. Masz racje, powinienem zażądać od ciebie czegoś bardziej cenniejszego.
- Nie, nie. Tak nie można umowa to umowa. Nie możesz teraz zmieniać warunków! Żyjemy w cywilizowanym swiecie, tak nie można! - Wykrzycał z siebie, nie zdając sobie sprawy, że własnie dał się zmanipulować.
- Masz racje, żyjemy w "cywilizowanym" świecie, dlatego jak umrzesz twoja dusza bedzie należeć do mnie. Ale do tego, mój drogi, jeszcze daleko, a klasówka już za pięć minut. I to nie ostatnia, przed toba tych klasówek bez liku. Ponadto czeka cię jeszcze matura, egzaminy wstępne na studia, a to już nie przelewki. Jesteś człowiekiem "wykształconym" i wiesz,że dusza nie istnieje. Tak więc nic nie tracąc zyskujesz unikatową zdolność, jakiej nie ma nikt inny na świecie.
-Przybijasz? zapytał już właściwie dla czystej formalności Diabeł.
- Tak! Tak! Zgadzam się!
W tym momencie Diabeł znikł, a Krzysiek wrócił do realnego świata. Pierwszą rzecz jaką zauważył, były dziwne spojrzenia ludzi z klasy,wyraźnie słyszał ich głosy:
- Co jest, odbiło mu? gada sam ze sobą, to pewnie przez nadmiar nauki, a może coś ćpał?
Kurcza, musieli słyszeć wszystko o czym rozmawiałem, tylko czemu nie widzieli Diabła? - pomyślał Krzysiek
Zamieszanie, które w tej chwili panowało przerwało nagłe wkroczenie nauczycielki do klasy. Panujący gwar przerwały słowa:
- Może tak o pół tonu ciszej? - w tym momencie w sali natychmiast zapanowała absolutna cisza.
- No robaczki zobaczymy czego się nauczyciliście - wyciągać karteczki! Grupa A od okna, grupa B od ściany ..
W tym momencie Krzysiek nie wytrzymał i postanowił sprawdzić czy zdolność, którą go obdarzył Diabeł, działa.Ten go nie oszukal. Wystarczyło by Krzysiek wyobraził sobie, zamknąwszy oczy, że teraz jest nie 10.00, a 10.45, by niemal bez sekundy zwłoki zadzwonił dzwonek i oddający w biegu kartki, uczniowie głośną zgrają runęli na przerwe. Krzysiek zainteresował się, co też ma na kartce. Trzy zadania rozwiązane.
Zdażyłem ściągnąć, pomyślał z ulgą. Majchrzakowska postawila mu czwórkę.
Szczególnie nie zastanawiąjac się nad metodą realizacji swoich zdolności, Krzysiek zaczął stosować ją gdzie się dało. Przewijał nieprzyjemne minuty i godziny: zajęcia w szkole, pouczenia ojca i prace domowe. Krzysiek zaczął życ przerwami, grą w "Tekkena", oglądaniem telewizji, wyjściami do kina i wycieczkami na łono przyrody. Jego życie wypełnione było niekończącymi się przyjemnościami.
Czas, przewijany ogromnymi porcjami, mijał niezauważalnie. Bardzo szybko Krzysiek skończył szkołę i poszedł na studia. Tam analogicznie przemknął ponad nieprzyjemnymi momentami życia i szkoły i otrzymal zupelnie dobry dyplom. Zaraz potem został powołany do pełnienia zaszczytnego obowiązku. Pierwszego wieczora po przyjeździe do jednostki, po pierwszej kocówie, zdecydował, że lepiej będzie przewinąć te dwa lata w całości i jednorazowo, co też wykonał, i po chwili zobaczył siebie w chuscie rezerwy, w pociągu, wracającego do domu. Prócz tego zauważył, że na rekach i twarzy pojawiły się liczne blizny i blizenki, ale uznał to za niewielką opłatę za uniknięcie "przykrości życia żołnierskiego". Poza tym odkrył i nabytki: wyraźnie zwiekszył się obwód bicepsów, ciało okrzepło, stało się mocne i twarde.
Przyjąwszy się do pracy w zakładzie w rodzinnym mieście, Krzysiek przepracował kilka dni i doszedł do wniosku, że i tej frajdy ma dość i do podstawowego strumienia czasu warto wracać tylko po wypłatę. Codziennie ścierając po osiem godzin roboczej zmiany plus pewne życiowe kłopoty i problemy, tak się wciagnął, że omal nie przegapił własnego ślubu i nocy poślubnej.
Małżeństwo okazało się średnio udane, a żona była cięta jak piła spalinowa, więc ilość czasu, ostro przewijanego do przyszłości, przez "maszynkę do mielenia teraźniejszości", wyraźnie się zwiększyła. Wkrótce, nieoczekiwanie zaczęto się do niego zwracać per "panie kierowniku", stał się doświadczonym pracownikiem, obarczonym dziećmi, troskami oraz przyjaciółmi od butelki, których mylił, ponieważ nie wiedział gdzie i kiedy zdążył ich poznać. Do trosk Krzysztof nie przywykł, więc nadal je "przewijał".
Tylko czasami zamyślał się: kto, tak naprawde, "żyje" w czasie przewijanych przez niego dni, kto bierze na siebie sypiące się niczym grad uderzenia losu, kto kręci się w wirze nieprzyjemnych sytuacji?
Zresztą, tak juz przywykł do swojej zdolnośći, tak przyzwyczaił się do jej nadużywania , że szybko odpędzał natrętną myśl.
Nadszedl czas emerytury, bałaganu z wnukami i bólem w krzyżu i stawach w czasie niepogody, i po prostu - ogólnego zestarzenia organizmu. Wnuki, pewnie - fajna rzecz, emerytura - też. Można w domino pograć z kolegami w letnie wieczory przed domem, słysząc świst przelatujących nad ulicą supernowoczesnych sliderów. Po prostu - przyjemność. Tylko te głupie bóle nie dawały mu spokoju, potem doszły jeszcze do tego problemy z serduszkiem, które zaczęło szwankować nie na żarty. Raz trafil nawet do szpitala - trzeba było przewinąć cały miesiąc.
A pewnego razu kiedy Krzysiek ogladądał w stereowizji mecz koszykówki "Ślask Wrocław" - "Nobiles Włocławek", jak nie złapało go coś, jak nie szarpnęło pod lewą łopatką, tylko zdązył nasz Krzysiek krzyknąć, i zażyczyć przewinięcia jeszcze jednego miesiaca po czym ... umarł.
Natychmiast pojawil się Diabeł. Teraz, dobroczynća, nie musiał ukrywać się pod cudzym kokonem. Pojawil się od razu w calej swej okazałości: rogaty, ogoniasty, smierdzący siarką i pełnym klów uśmiechem od ucha do ucha.
Dawnośmy się nie widzieli - przywitał grzeszną dusze Krzysztofa, wyraziście machając trzymanym w ręku pożółkłym pergaminem.
- Dlaczego? Co się dzieje? - zaczęła jęczeć dusza Krzystofa.
- Koniec, mój drogi - odpowiedział Diabeł. - Swoje męki masz już z głowy. Witamy w piekle.
Dusza Krzysztofa zadrżała przeczuwając nieszczęście.
- Ale nie przejmuj się, Krzysiek - jeszcze szerzej wyszczerzył zęby Diabeł. - Twoje życie nie skończyło się. Dopiero teraz się zaczyna.
Machnął szponiastą łapą i Krzysiek znalazł się w szkolnej ławce, przepełniony męką, panicznie zastanawiając się od kogo łatwiej będzie dzisiaj ściagnąć.
Majchrzakowska czytała warunki pierwszego zadania. Zaczynała się klasówka z matematyki ...