W czasie zwołanego w końcowych latach osiemnastego stulecia Sejmu Czteroletniego, zwanego dalej Sejmem Wielkim nie obyło się, co było kwestią normalną oraz istotną, bez publicystyki. Burzliwy był to okres w dziejach Rzeczypospolitej, oto zebrani posłowie i senatorowie, głównie stanu szlacheckiego, jak i magnaci, zebrali się po to, aby przede wszystkim zwrócić pełną suwerenność Ojczyźnie, a także tchnąć życie w te reformy, od których był zależny postęp, rozwój gospodarki krajowej.
Trzon publicystyki oświeceniowej na okres wspomnianego sejmu podzielony był na dwie, historyczne postacie. Mianowicie mowa tu o Stanisławie Staszicu, Hugonie Kołłątaju oraz o osobie Franciszka Salezego Jezierskiego.
Pierwszy z nadmienionych swoim dziełem powołał, niejako, do życia tzw. ruch umysłowy Sejmu Czteroletniego. Przyczyniło się do tego dzieło zatytułowane jako "Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego". Autor w tym, co spisał, przedstawia w sposób jasny i precyzyjny swoje poglądy. Otóż Staszic opowiadał się przeciwko tzw. "złotej wolności", odrzucając akt wolnej elekcji na rzecz dziedziczności dynastycznej tronu polskiego. Stanisław w swoich wywodach "ochrzcił" słynny przywilej szlachecki, mianowicie "liberum veto", określeniem zgubne. Uważał przy tym, że decydującym prawem winna być większość głosów zebranych ówczesnych parlamentarzystów (jeśli stosownym będzie tak nazwać ówczesnych posłów i senatorów na sejm, nie chcąc ich zniżać do poziomu dzisiejszej retoryki politycznej etc.). W swej postawie i odezwach do zgromadzonych na sejmie Staszic zdaje się jawić, jako zwolennik powołania w Ojczyźnie rządu republikańskiego przy równoczesnym zbudowaniu silnej, stałej armii. Niemały szok, w oczach stanu szlacheckiego i magnackiego, wywołały słowa, w których autor przedstawiał swą myśl, ażeby ramię w ramię na sejmie zasiadywali także mieszczanie. Tak owym manewrem chciał on pozbawić szlachetnie urodzonych monopolu na sprawowanie władzy w granicach Kraju. W swoich twierdzeniach nie pominął też edukacji, którą uznawał za bezapelacyjnie potrzebną dla krzewienia wartości patriotycznych oraz stanowiącą bardzo ważny, silny aspekt polskiej racji stanu. Dlatego też winna być ona, jego zdanie, bezgranicznie podporządkowana sprawie ojczystej. Idąc dalej, Staszic pojmował również fakt, iż należy dokonać rozszerzenia przedmiotów praktycznych, których zadaniem było przyuczenie do działalności w świecie polityki oraz tych nauk, które pozwolą nabyć konieczną teorię jak i praktykę, niezbędne do służby wojskowej. Oczyma swojego umysłu spoglądał też w stronę chłopów, którzy odtąd mieli być zwolnieni z niewolniczej pańszczyzny, w zastępstwie której występowałby czynsz.
W drugim dziele, zatytułowanym "O Przestrogach Dla Polski" zwraca się szczególnie w stronę stanu szlacheckiego. Dlaczegóż tak? Otóż w swej publicystyce oświeceniowej pragnie on, także, przedstawić wspomnianym swoje argumenty i swoje racje, ażeby uzmysłowić konieczność przygotowania i uchwalenia reform, a także spisanie ustawy zasadniczej, która od tego momentu stanowiłaby najistotniejszą i najważniejszą wykładnię prawa, obowiązującego w granicach Rzeczypospolitej. Staszic jedynie w rządach absolutnych widzi nadzieję na zachowanie, na ocalenie wolności i suwerenności Ojczyzny. Dodatkowo opowiada się za wspomnianą wcześniej unią szlachecko-mieszczańską, w miejsce porozumienia magnacko-szlacheckiego ("z samych panów zguba Polaków"). Złem odpowiedzialnym za obecny stan kraju nazywa on magnaterię, domagając się przy tym ograniczenia władzy wspomnianego stanu. To właśnie na ich miejscu widzi przedstawicieli mieszczaństwa, uznając ich za bardziej kompetentnych. Swe wywody wieńczy on zdaniem: "nie całość jednego stanu, ale całość narodu całego jest Prawem najwyższym".
Kolejnym przedstawicielem publicystów w dobie Sejmu Czteroletniego jest postać Hugona Kołłątaja. Spisał on swoje racje i argumenta w postaci dzieł zatytułowanych kolejno: "Do Stanisława Małachowskiego (...) Anonima listów kilka" oraz "Prawo polityczne narodu polskiego". Wspomniana twórczość, jeśli tak można owe teksty nazwać, zawiera program radykalnych zmian. Otóż podobnie do Staszica żądał on wprowadzenia dziedziczności tronu oraz przyjęcia większości głosów, jako wykładnię prawa, argument prawa, któremu winni się podporządkować obradujący na sejmie. Rzecz jasna w miejsce słynnego przywileju szlacheckiego, wymienionego już wyżej. Domagał się również wolności chłopstwa oraz przyzwolenia na większe zaangażowanie w kwestię polityki stanu mieszczańskiego. W pewnej kwestii pozostał jednak odmienny, aniżeli pierwszy publicysta. Mianowicie jego wizja opierała się na utworzeniu dwu izb, w jednej zeń zasiadałaby szlachta, zaś drugą zajmowaliby właśnie mieszczanie. Korzystał on także z trójpodziału władzy, szerząc opinie, iż władzę ustawodawczą w swych rękach winien dzierżyć sejm, zaś ministrowie winni stanowić władzę wykonawczą. Kołłątaj w kwestiach chłopstwa uważał, zresztą jak Stanisław Staszic, że należy znieść osobiste poddaństwo. Niemniej jednak? Ani Pan Staszic, ani Pan Kołłątaj nie ośmielili się podnieść kwestii uwłaszczenia.
Ostatnim z istotnych publicystów wspomnianej epoki jest Franciszek Salezy Jezierski. Własne dzieło "Katechizm o tajemnicach rządu polskiego" uczynił on przedstawieniem swoich poglądów na sferę Ojczyzny. Popełniając tenże wywód dokonał on objawienia ułomności obecnego ustroju Rzeczypospolitej. Uważał on szlachecką hegemonię wraz z uznawaniem chłopa nie jako człowieka a własność pana szlachcica za główne przyczyny obecnej degrengolady, z jaką zmagać się musiało Państwo Polskie. Arystokracja i magnateria, w oczach Jezierskiego, były stworzycielami "nierządu ohydy", a chłopstwo i mieszczaństwo jego zdaniem było ofiarą, składaną co dzień na "ołtarzu" tegoż deprawowania wartości w kraju. Wspomniane dzieło Franciszek Salezy dopełnił innym dziełem "Niektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane". Tutaj należy podkreślić, że Jezierski nie był publicystą, który by prezentował konkretne argumenta, tworząc z nich program polityczny. Jego rola, jaką sam zresztą obrał, było odsłanianie tych mechanizmów, które doprowadzały do postępującego wyniszczania Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Per saldo? Można powiedzieć i powiedzieć należy, że Ojczyzna w okresie zwołania Sejmu Wielkiego posiadała gremium publicystów, które niejako było ostrzem miecza, mającego wyplewić wszystko to, co stanowiło w mniemaniu "uzdrowicieli" zło, zagrażające dobru Polski. Owi autorzy podnosili swoje racje (jak w przypadku Kołłątaja i Staszica) bądź demaskowali wszelką ohydność (Franciszek S. Jezierski) która zaprowadzała swoje "rządy", wyniszczające krok po kroku ojczystą ziemię i rację stanu.