Obrzędy były ważnym elementem życia w kręgach rodzinnych oraz ich przyjaciół i znajomych. Choć szczególną rolę odgrywały one w XVII-XVIII wieku, niektóre z nich są obecne w takiej czy innej formie także w dzisiejszych czasach.
Obrzędy przejścia składają się z trzech faz. Pierwszą fazą jest okres wyłączenia (segregacji). W staropolskiej tradycji łączyło się z tym wiele przesądów. Kobieta w ciąży była oddzielana nie tylko od najcięższych robót, ale także od mnóstwa czynności, które mogłyby zaszkodzić społeczności i dziecku. Na przykład: nie wolno było jej przechodzić pod sznurami ani nosić żadnych zawiązanych rzeczy (szczególnie korali), bo dziecku wokół szyi mogła owinąć się pępowina. Nie mogła się przestraszyć, bo gdyby się przestraszyła np. myszy i dotknęła twarzy, to w tym miejscu dziecko na pewno miałoby "myszkę". Pójście do fryzjera z kolei skutkowało „urodzeniem głuptasa”. Nie powinna też współżyć na dwa miesiące przed porodem, bo maluszkowi „będą ropieć oczy”. A już w żadnym razie nie wolno było przed urodzeniem dziecka kupować mu ubranek, łóżeczka, ani urządzać pokoju. Do tej pory zdarza się, że starsza ciotka oburzy się na widok kołyski kupionej jeszcze przed rozwiązaniem. Jednak coraz mniej jest rodziców, którzy liczą się z ich opinią. Przykładem zmian w naszej mentalności jest ceremonia zwana „baby shower”: specjalne przyjęcie dla przyszłej mamy. Zwyczaj ten przywędrował do nas ze Stanów Zjednoczonych i cieszy się coraz większym powodzeniem. Jego nazwa pochodzi od angielskiego słowa „prysznic”, w sensie „prysznic miłości i wszelkiej obfitości”, który ma spłynąć na przyszłą mamę i niemowlę. Przyjęcie to jest organizowane w ostatnim trymestrze ciąży przez bliską osobę z kręgu ciężarnej. Wg tradycji zaproszone na nie powinny być tylko kobiety. Spotkanie odbywa się w domu koleżanki, wynajętej sali lub w jakimkolwiek innym miejscu, byle nie w domu przyszłej mamy, by nie musiała sprzątać, bo „baby shower” ma być dla niej wyłącznie przyjemnością. Podczas ceremonii odbywają się specjalne rytuały dla przyszłej mamy, gry, konkursy, wróżby. Wręcza się też specjalne upominki dla ciężarnej i jej maleństwa takie jak butelki, pieluchy, śpioszki itd.
Niewiele ze starych przesądów przetrwało do dziś. Wciąż obecny jest na przykład ten, że ciężarnej nie wolno niczego odmawiać, bo to sprowadza nieszczęście. Od tego jak się ciężarna zachowuje zależy jakie będzie jej dziecko. Powinna być więc być miła, uprzejma, spokojna itp.
Jednak praktycznie, dzisiaj w ciąży można robić co się chce, na co ma się ochotę, byle było to bezpieczne dla zdrowia przyszłej mamy i potomka.
Fazą drugą, tzw. „marginalną”, kiedy jednostka jest zawieszona między poprzednią rolą społeczną, a jeszcze nie należy do nowej może być sam poród. Kiedyś ułatwić go miało rozwiązywanie na położnicy wszystkich supłów i węzłów, oraz otwieranie wszelkich zamkniętych sprzętów. W wypadku bardzo ciężkiego porodu należało udać się do kościoła i poprosić księdza o otwarcie drzwi. Wszystko to, to najstarsza chyba na świecie magia, zwana Magią Alkmeny i znana już kilka wieków p.n.e. Wiąże się ona z mitem o narodzinach Heraklesa – syna Zeusa i Alkmeny.
Poza tym odosobniano na pewien czas położnicę, po połogu dokonywano tak zwanego „wywodu”, to jest jej oczyszczenia, ponadto poddawano ją praktykom, mającym na celu odpędzenie złych duchów i zapewnienia zdrowia i szczęścia niemowlęciu. Dziecko przenoszono więc przez okno, dla niepoznaki przebierano, wodę z pierwszej kąpieli wylewano dopiero po trzech dniach, po zachodzie słońca itd. W obecnych czasach nie ma już żadnych specjalnych obrzędów związanych z porodem. Chyba, że takim możemy nazwać coraz powszechniejszy zwyczaj odcinania pępowiny przez ojca dziecka.
Ostatnią fazą jest faza włączenia (integralna czy też agregacji), po urodzinach. W całej Polsce narodziny wiązały się z odprawianiem różnych guseł, i to wśród wszystkich grup społecznych, najwięcej ich stosowano jednak we wsiach i małych miasteczkach. Kościół starał się zaadaptować te praktyki, co łączyło się z obrzędem chrztu. W rezultacie nawet przy tym obrzędzie stosowano pogańskie praktyki, np. obchodzono ołtarz z niemowlęciem. Urodziny dziecka bardzo interesowały krewnych i przyjaciół rodziców, a w środowisku wiejskim i małomiasteczkowym wciągały wszystkich mieszkańców w związane z tym faktem uroczystości. Uważano wręcz za obowiązek okazanie pomocy matce niemowlęcia, istniał więc zwyczaj obdarowywania świeżo upieczonej mamie różnymi wiktuałami oraz pomagania w gospodarstwie przez sąsiadów, krewnych i znajomych. Zwyczaje takie obowiązywały w różnych warstwach społecznych. Często wydawano wystawne poczęstunki dla tłumów znajomych odwiedzających matkę i maleństwo i obdarowywanie ich nie tylko prezentami, ale też komplementami. Taką wizytę traktowano też jako okazję do zabawy, więc po obejrzeniu noworodka i stwierdzeniu do kogo jest podobny, brano się do szklanek i butelek. Zwyczaje te spowodowały wydawanie specjalnych regulaminów przez magistraty (p. w Gdańsku) zawierające szczegółowo określone ramy składanych wizyt.
W obecnych czasach świeżo upieczone mamy i ich maleństwa również odwiedzane są przez krewnych i znajomych z prezentami, jednak są to spokojniejsze wizyty w porównaniu do tych staropolskich. Bardziej dba się teraz o zdrowie i spokój rodziny. Okazją do huczniejszej zabawy są dopiero chrzciny i to częściej na wsi niż w miastach.
Bibliografia:
Internet: http://www.tnn.pl/pm,771.html
Kuchowicz Zbigniew „Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku”, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1975
Włodarczyk Joanna „Baby boom, czyli modnie być mamą” – „ Świat Kobiety” numer 03/2008