Terroryści uderzyli w najczulszy punkt globalnej sieci - trzynaście głównych serwerów. –Niewiele brakowało, by po raz pierwszy w historii unieruchomiono Internet- mówi Richard Clarke, ekspert Białego Domu ds. bezpieczeństwa sieci. Gdyby terrorystom udał się atak, świat ogarnął by paraliż informacyjny. Kłopoty miały by banki, media, urzędy, uniwersytety.
Rok temu fizycy z Uniwersytetu Notre Dame (w stanie Indiana) przeprowadzili badania odporności sieci na uszkodzenia spowodowane przez ewentualny atak terrorystyczny (wyniki opublikowali w miesięczniku Nature). Z eksperymentu wynikało, że Internet może sparaliżować zablokowanie 4 % węzłów komunikacyjnych. Uszkodzenie tylko jednego procenta węzłów oznacza, by dwukrotnie obniżyć sprawność globalnej sieci dróg. ,,Internet można porównać do sieci dróg. Są tu skrzyżowania o takim natężeniu ruchu, że awaria czy wypadek mogą spowodować gigantyczny korek”- mówi Scott Mc Nealy, prezes firmy Sun Microsystems.
-Sparaliżowanie Internetu miałoby groźniejsze skutki dla globalnej gospodarki niż atak na World Trade Center- uważa profesor Witold Orłowski, doradca prezydenta Rzeczy Pospolitej doradca handlowy. Zablokowanie internetowej wymiany gospodarczej, której wartość- według szacunków firmy analitycznej IDC- przekroczy w tym roku bilion dolarów, doprowadziłoby do upaść światowej gospodarki. –Tysiące firm mogłoby utracić płynność finansową, co dałoby początek ogólnoświatowej skali bankructw. Spełniałaby się apokaliptyczna wizja globalnej katastrofy ekonomicznej- Podkreśla profesor Orłowski.
Internet jest niezniszczalny- zapewniali informatycy. Globalna sieć ma strukturę pajęczyny, uszkodzenie lub zablokowanie części łączy nie spowoduje zatrzymani transmisji danych- informacje przekazywane są wówczas okrężną drogą. Cyberterroryści znaleźli jednak inne słabe punkty sieci: zablokowali ponad połowę newralgicznych dla ruchu internetowego serwerów przechowujących nazwy domen. To sieciowy odpowiednik książki telefonicznej. –Bez niej nie można korzystać z żadnych stron WWW ani przesyłać poczty elektronicznej. Witryny i skrzynki pocztowe fizycznie byłyby dostępne, ale użytkownik musiałby znać ich cyfrowe identyfikatory, żeby z nich korzystać. Większość internautów ich nie zna –Tłumaczy Mirosław Maj, kierownik zespołu CERT Polska, zajmująca się bezpieczeństwem polskiego Internetu.
W celu zabezpieczenia przed zniszczeniem serwery z nazwami domen rozmieszczono w różnych częściach świata, m.in. w Herndon (USA), Londynie, Sztokholmie, Tokio. Ponadto nad ich prawidłowym działaniem non stop czuwają specjalne grupy informatyczne. Cyberterrorystom udało się jednak zablokować dostęp do siedmiu serwerów (do dwóch kolejnych dostęp został ograniczony). Wysłali do nich miliony generowanych automatycznie pytań o dane, co sprawiło, że komputery się ,,zapchały” i zaczęły odmawiać dostępu kolejnym internautom. Dwa lata temu w ten sposób hakerzy zablokowali największe serwisy internetowe, w tym Amazon.com i Yahoo!. Atak w ubiegłym tygodniu został odparty po godzinie, zatem większość internautów nie odczuła jego negatywnych skutków.
-W XX wieku głównego zagrożenia dla świata upatrywano w broni masowego rażenia. Dziś równie niewyobrażalne skutki mogą wywołać cyberterroryści. Każdego miesiąca rośnie liczba ataków na sieć i są one coraz bardziej wyrafinowane- mówi Howard Schmidt, doradca Busha. Gdyby cyberterrorystom udałoby się sparaliżować Internet na kilka godzin, w globalnej gospodarce wystąpiłoby Efekt domina. Wybuch bomby internetowej miałby dla nowoczesnej gospodarki takie skutki jak eksplozja atomowa w jonosferze łączności radiowej. Zapanował by totalny chaos. –Teoretycznie Cyberterroryści mogą się nawet dostać do wydzielonych linii transmisyjnych, z których korzystają firmy telekomunikacyjne czy centra rozliczeń kart płatniczych. Wówczas nie moglibyśmy zrobić codziennych zakupów, zatankować benzyny ani gdziekolwiek zadzwonić- mówi Mirosław Rej.
Artykuł pobrany z miesięcznika ,,Wprost”