JEDEN DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA……
Nie od dziś wiadomo, że codzienność życia przeważanie oznacza wykonywanie czynności zależnie zbliżonych do siebie. To jak zaczynamy dzień wpływa na to z jakim doświadczeniem go kończymy, nie zależnie od dobrych i złych w tym dniu przeżyć. Dlatego też, chciałabym opisać jeden dzień mojego życia, w którym wiele osób zaczęło się zastanawiać nad swym istnieniem.
Dzień poświąteczny, czas powrotu do pracy do rzeczywistości, zdawało by się że dzień radosnych wspomnień, opowiadań i lenistwa… Jednakże nie dla mnie, gdyż dowiedziałam się o śmierci znajomej, która osierociła 2 dzieci. Wszystkie w pracy nie miałyśmy ochoty do śmiechu a do zupełnie innej formy naszego samopoczucia. Nasz melancholijny nastrój sam wywołał mnóstwo pytań o sens życia, o sprawiedliwość jaką człowiek by oczekiwał, o zachwianie wiary w tak nieoczekiwanych sytuacjach. Obserwując i analizując wypowiedzi moich koleżanek zauważyłam, że mimo tego że nazywają się osobami wierzącymi nie mogły zrozumieć decyzji Bożej.
Czy tak naprawdę, próbujemy w sytuacjach strasznego smutku myśleć racjonalnie a tym bardziej według zasad chrześcijańskiej wiary? Moja odpowiedź była oczywista NIE. Człowiek reaguje zbyt impulsywnie, nieracjonalnie wykazując największą skalę swojego „ułomnego” umysłu, nie dopuszczając do siebie, że myślenie człowiecze jest całkowicie odmienne od myślenia Bożego. Nasze słowa kierujemy wyłącznie ku jednej wypowiedzi „Każda śmierć jest niesprawiedliwa… tak wiele mogli by jeszcze zrobi, tak wiele przeżyć, tak wiele zobaczyć…” Widząc śmierć osoby młodej, która zostawia dwoje niewinnych niczemu dzieci oraz rozpacz, cierpienie najbliższych, przestajemy sensownie myśleć. Zapominamy, że wiara chrześcijańska uczy nas, że mamy żyć tak, aby być zawsze przygotowanym do zejścia z tego świata. Tylko, że my nie chcemy tak myśleć… chodzimy do kościoła , modlimy się, słuchamy tego co mówią wysłannicy boży i… no właśnie i nie dopuszczamy do siebie myśli, że mogło by nas zabraknąć już teraz…przecież mamy jeszcze do zrobienia „tyle rzeczy”.
Zauważyłam, że mimo, iż każda z nas poszła i zajęła się swoja pracą myślami była zupełnie gdzie indziej. Człowiek wrażliwy na krzywdy ludzkie, nawet jeśli nie wypowiada się, to i tak jego myśli kłębią się i sprawia wrażenie wiecznie zadumanego. Najsilniejsze psychicznie osoby poddają się zadumie w sytuacjach, gdzie widzi się płacz, rozpacz i cierpienie.
To był smutny dzień, ale przeżycia tych osób wpłynęły na to, że mogłam w sposób socjologiczny spojrzeć na zdarzenia i świat, który nas otacza.
Bo... ileż to ludzi codziennie zastanawia się nad sens życia?