Jest między drugą, a trzecią. Ostatnia lekcja tego dnia. Dzwonek. Siadam w ostatniej ławce. Rozpoczyna się kolejna nudna lekcja polskiego. Jedni graja w karty. Inni śpią. Nie którzy udają, że słuchają.
Do klasy wchodzi Sztetter. Wywołuje kogoś do tłumaczenia wiersza. Ktoś z końca klasy krzyczy "Panie profesorze mamy nowego ucznia." Nauczyciel podnosi wzrok. Szybko rozgląda się po klasie. Już go zauważył. Rozpoczyna krótką rozmowę z nowym. Chłopak zaczyna tłumaczenia wiersza. Robi to dokładnie. Sztetter jest pod widocznym wrażeniem. Poleca nowemu recytacje jakiegoś dzieła polskiego. Zygier zaczyna. "Nam strzelać nie kazano. Wstąpiłam na działo...". Nauczyciel zrywa się z miejsca. Macha rękami. Karze przestać. W klasie zapada cisza. Wszyscy patrzą na nowego. On nie przerywa. Kontynuuje recytacje. Podnosi głos. Sztetter zaczyna kręcić głową. Walecki podbiega do drzwi. Daje znak żeby Zygier mówił dalej. Teraz nie brzmi to jak wiersz. Tylko jak oskarżenia zwykłego ucznia. Dzwonek.
Wreszcie koniec. Jednak nikt nie zrywa się jak zawsze. Wszyscy siedzą i patrzą się to na zdenerwowanego nauczyciela, to na zadowolonego z siebie Zygiera.