W książce Małgorzaty Musierowicz pt. "Opium w rosole" jedną z postaci jest Janina Krechowicz, popularnie zwana Kreską.
Mieszkała w mieszkaniu pełnym starych mebli i fotografii rodzinnych w kamiennicy na ulicy Roosvelta w Poznaniu razem z dziadkiem, emerytowanym nauczycielem (Prof. Dmuchawiec), który traktował ją jak własną córkę.
Miała ok. 16 lat, była uczennicą 1 klasy liceum im. Stefana Żeromskiego. Kreska miała buro-zielone oczy, wielkie rzęsy i bure włosy ścięte na tamtejszą modę oraz twarz w kształcie serca. Nosiła dziwne płaszcze, długie kamizelki, kolorowe getry i to wszystko własnej roboty. Niestety, jej stan finansowy nie pozwalał na atrakcyjny ubiór. Styl Kreski był trochę dziwny. Ubierała się bardzo ekscentrycznie. Mimo to wyglądała w nich bardzo ładnie.
Była ciągle uśmiechnięta, zadowolona, wesoła w towarzystwie przyjaciół. Jej nauczycielka pani Ewa Jedwabińska widziała w niej buntownika i marzyciela. Była pracowita i zdyscyplinowana. Opiekując się Genowefą umiała okazać troskę i wykazać się odpowiedzialnością. Kiedy dowiedziała się o związku Maćka i Matyldy była bardzo smutna i załamana. Potrafiła opanować się i być odważną w sytuacjach kryzysowych.
Kreska była bardzo koleżeńska, pogodna, wesoła, otwarta, kontaktowa, miła i szalona. Portierka ze szpitala twierdziła, że Janina Krechowicz to "szczere złoto" i jest godna podziwu. Przy swoim przyjacielu - Jacku Lelujce była wyluzowana, roześmiana i nie wstydziła się niczego, ale w towarzystwie Maćka stawała się mniej śmiała i cichsza. Maciek początkowo myślał, że Kreska go nie lubi i w ogóle jest nie do zniesienia, lecz potem przekonał się, że go kocha.
Moim zdaniem Kreska jest osobą mądrą i godna naśladowania. Mimo kilu małych wad jest interesującą postacią w powieści „Opium w rosole”. Chętnie poznałbym taką dziewczynę.