Było gorące lato 2002 roku.
Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że będzie to ostatnia pielgrzymka Karola Wojtyły do jego ukochanej Ojczyzny.
Od początku wakacji krążyły informacje o przyjeździe Jana Pawła II do Polski. Cały kraj uważnie przypatrywał się tym wieściom, wszyscy chcieli spotkać się tym wspaniałym człowiekiem. Gdy było już wiadomo, kiedy papież pojawi się w kraju, bez wahania zaproponowałam rodzicom wyjazd do Krakowa, gdzie według planu miał wylądować samolotem i poświęcić Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, co było głównym celem pielgrzymki pod hasłem: „Bóg bogaty w miłosierdzie”. Rodzice nie protestowali i zgodzili się na nasz wyjazd w sierpniu.
Kiedy nadszedł oczekiwany dzień wyjazdu, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Już za dwa dni miałam na własne oczy zobaczyć Karola Wojtyłę, który od lat był ideałem chrześcijanina, do czego ja tak bardzo dążyłam.
16 sierpnia 2002 roku o godzinie 18.15 staliśmy na lotnisku w Krakowie razem z wielkim tłumem gapiów z różnych stron świata. Emocje sięgnęły zenitu, kiedy naszym oczom ukazał się samolot pasażerski z papieżem na pokładzie. Wiwatom nie było końca! Po przywitaniu nowo przybyłych gości, Sługa Boży – schorowany i cierpiący, ale widocznie szczęśliwy – pocałował ziemię daną mu do rąk. Uśmiech nie znikał z jego twarzy – trudno się dziwić – tak bardzo kochał Ojczyznę!
Następnego dnia całą rodziną podążyliśmy razem z tłumem wiernych do Sanktuarium w Łagiewnikach na ceremonię, w czasie której miała się odbyć uroczysta celebracja świątyni. Podczas bardzo uroczystej mszy św., Jan Paweł II mówił o naszych bliźnich i miłosierdziu od Boga: „Trzeba, aby wołanie o Boże miłosierdzie płynęło z głębi serc ludzkich, pełnych cierpienia, niepokoju i zwątpienia, poszukujących niezawodnego źródła nadziei (…). Pragniemy oczyma duszy wpatrywać się w oczy Miłosiernego Jezusa, aby w głębi Jego spojrzenia znaleźć odbicie własnego życia oraz światło łaski, którą już wielekroć otrzymaliśmy i którą Bóg zachowuje dla nas na każdy dzień i na dzień ostateczny…”. Wspominał św. Faustynę Kowalską, która tak wyraźnie okazywała miłosierdzie i nieustannie dokonywała dzieł miłości, przez które niosła pomoc bliźniemu. Papież otworzył mi oczy – tak bardzo zapatrzona w siebie nie umiałam okazywać miłości drugiemu człowiekowi. Wielokrotnie przechodziłam obok biednych, schorowanych ludzi, a nigdy nie zauważałam ich cierpienia i nie okazywałam zrozumienia. A wystarczyło uśmiechnąć się, rzucić jakąś monetę do puszki, którą trzymali przed sobą, powiedzieć coś miłego. Nie dostrzegałam niczego poza czubkiem własnego nosa.
Pobyt Karola Wojtyły trwał cztery dni. Papież podczas swojej pielgrzymki odprawił kilka mszy św. i odwiedził najważniejsze dla niego miejsca. Z uśmiechem na twarzy uczestniczyłam we wszystkich tych wydarzeniach, ale gdy przyszedł dzień odlotu, poczułam nagłą pustkę. Tak bardzo chciałam uczestniczyć w kolejnych nabożeństwach z jego udziałem! „Wszystko co dobre szybko się kończy” – mawia moja mama. To również musiało się skończyć.Z bólem serca żegnałam papieża Polaka 19 sierpnia 2002 roku. Wtedy nie spodziewałam się, że za niecałe trzy lata ten wielki człowiek odejdzie do domu Ojca…
Nikt nie spodziewał się, iż tak niespodziewanie odejdzie on z tego świata 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37. Cały świat pogrążył się w żałobie po Janie Pawle II – człowieku, który tak bardzo kochał bliźnich i nigdy nie wstydził się tego okazywać. Wszyscy wspominali jego wielkie czyny, spotkania z młodzieżą, nauki wygłoszone do tłumów wiernych…
Teraz, gdy wspominam tamto lato, wiem, że patrzy on na mnie z góry. Staram się spełniać jego oczekiwania i bezustannie iść drogą do Nieba. Pragnę być dobrym i szczęśliwym człowiekiem oraz podążać za tak wspaniałym przykładem jakim był Sługa Boży Jan Paweł II.