22 marca 1943r.
Dzisiejszy dzień był bardzo miły i przyjemny. spędziłem go razem z moimi przyjaciółmi, a przede wszystkim z "Rudym", z którym prowadziłem koleżeńskie rozmowy. skończyliśmy też przygotowania do przenoszenia dużego magazynu materiałów wybuchowych. Po pracy wszyscy rozeszliśmy się do domów, ponieważ zbliżała się godzina policyjna. "Rudy" mnie odprowadzał. Rozmawialiśmy o naszej przyjaźni oraz o Heńku, którego parę dni temu aresztowano. Wieczorem zadzwoniłem do Janka, aby powiedzieć mu "dobranoc". Wydaje mi się, że na wiele spraw mamy podobne poglądy, pasjonują nas te same zadania i prace. Mam nadzieję, że po wojnie nasze drogi nie rozejdą się, a nasza przyjaźń przetrwa najcięższe chwile.
24 marca 1943r.
Piszę tą notatkę dopiero dziś, ponieważ wczoraj byłem bardzo zajęty. O godzinie siódmej, ja i wszyscy moi przyjaciele odebraliśmy okropną wiadomość- "Rudy" został aresztowany. Rano o wpół do piątej, do jego mieszkania wtargnęli niemieccy żołnierze i aresztowali naszego przyjaciela oraz jego ojca. Bardzo się przeraziłem, ponieważ wiedziałem, że jeśli nie poda żadnej informacji Niemcom, ci zakatują go na śmierć. W jednej chwili powziąłem decyzję-odbijemy "Rudego". Zaczęliśmy gorączkowo się naradzać. Po paru minutach wszyscy wzięli się do pracy. Specjalne, a zarazem najważniejsze zadanie przydzieliłem "Wesołemu", który jest dostawcą czekoladek "Wedla". Co parę dni krąży po gmachu gestapo na Alei Szucha i stara się uzyskać jak najwięcej przydatnych wiadomości. Musi dowiedzieć się kiedy i jak Janek będzie przewożony na Pawiak.
Wieczorem wszystko było gotowe. "Wesoły" podał mi telefonicznie potrzebne informacje. Niestety "w górze" nie zapadła jeszcze decyzja. Nasi ludzie zostali rozstawieni na stanowiskach. w pewnej chwili dostałem rozkaz: "rozładować akcję". Przeraziłem się, a cała moja nadzieja gdzieś się ulotniła. No cóż-rozkaz to rozkaz. Gdy zdejmowałem wszystkich z posterunków, obok przejechała więźniarka. Poczułem się zupełnie bezsilny.
26 marca 1943r.
Wczoraj odrodziła się we mnie nadzieja. "Rudy" znów będzie przewożony przez miasto. "Wesoły" ponownie musi dowiedzieć się kiedy i gdzie będzie jechał nasz przyjaciel, a ja zająłem sie sprawami organizacji.
Nareszcie wszystko było gotowe. Janek miał przejeżdżać karetką więzienną około godziny piątej po południu Bielańską. Mieliśmy więc tylko trzy godziny. Moim oddziałem kierował Orsza. Wszyscy staliśmy przygotowani na skrzyżowaniu ulic Bielańskiej i Długiej. Czas dłużył mi się okropnie. Nie mogłem odpędzić od siebie myśli o "Rudym" czy jeszcze żyje. Nagle ujrzałem oczekiwany przeze mnie sygnał. Jedzie Janek! Serce zaczęło mi walić jak młot. Zza zakrętu wyłoniło się niemieckie auto więzienne. Niespodziewanie z bramy najbliższego domu wyszedł policjant w granatowym mundurze. Szybko wyjąłem broń i skierowałem ją ku mężczyźnie, który ze zdziwieniem w oczach także wyjął rewolwer. powiedziałem mu aby odszedł, lecz on skierował broń w moją stronę. Za późno. Nacisnąłem spust, a on padł martwy na ziemię. Niestety kierowca więźniarki chyba coś zrozumiał, ponieważ przyspieszył i skręcił niespodziewanie w długą. Na szczęście z chodnika przed auto wyskoczył mój oddział rzucając w samochód butelki z benzyną. Pojazd w jednej chwili zaczął płonąć. Z więźniarki pospiesznie wyskoczyli przerażeni gestapowcy strzelając na oślep, ale dosięgły ich nasze kule. Ocalał tylko jeden Niemiec. Zacząłem gorączkowo do niego strzelać Niestety na próżno. W końcu przełamałem się i zaryzykowałem, ponieważ tylko to mogło nas uratować. Wybiegłem zza filaru, za którym się chowałem i zacząłem pędzić wprost na hitlerowca. Za mną pobiegli wszyscy moi towarzysze. Niemiec zerwał się i zaczął uciekać. Dosięgną go nasz strzał. szybko otworzyliśmy drzwi szoferki, z której wybiegł tłum więźniów. Na końcu wyszedł wycieńczony "Rudy". Moja radość była po prostu nieopisana. Wszyscy razem wzięliśmy Janka na ramiona i zanieśliśmy do naszego samochodu.
Teraz cały swój czas spędzam z "Rudym". Wiem, że bardzo cierpi, a jego stan jest zły, ale nie dopuszczam do siebie myśli, że teraz ponownie miałbym go stracić.