Pieśń o Rolandzie opisuje jednego z bohaterów wypraw krzyżowych, Hrabiego Rolanda. Był dowodzącym tylnej straży wojsk Karola Wielkiego, człowiek odważny, honorowy, waleczny, w pełni oddany Bogu i swojej ojczyźnie. Podczas powrotu z Hiszpanii, jego armia niespodziewanie została zaatakowana i doznała klęski, a sam Roland został śmiertelnie ranny. Przyglądając się bliżej jego cierpieniu, można zauważyć jak wiele rzeczy musiał dokonać, aby móc spokojnie zejść z tego świata. Jego poczynania nie były przypadkowe, były zgodne z ?ars moriendi?, czyli rytuałem śmierci.
Będąc tak straszliwie ranny, Hrabia wiedział, że śmierć jest blisko, jednak nie wpadł w panikę, postanowił wykorzystać całkowicie czas swojej męki. Uszami mózg mu się wylewał, był strasznie zmęczony. Za pośrednictwem Gabriela, modlił się do Boga, początkowo za swoich Panów, a dopiero następnie za samego siebie. To pokazuje jak bardzo oddanym był człowiekiem, nawet w chwili konania nie myślał tylko o sobie. Zbiera swój róg oznaczający władze, oraz miecz nazwany przez niego Durendalem. Wziął ze sobą te rzeczy, choć wiedział, że nie jest w stanie posłużyć się nimi, ale nie chciał, aby trafiły one w niepowołane ręce. Podążał wówczas w stronę Hiszpanii, swojego przeciwnika. Robił to, aby pokazać, że się go nie boi i nawet w takim stanie jest gotów dalej walczyć. Wszedł na pagórek, aby być bliżej Boga, stało tam także drzewo i 4 marmurowe skały przypominające ołtarz kamienny. Miejsce to przypominało Golgotę, górę na której Jezus Chrystus oddał swoje życie. Rolanda ustrzegł nieprzyjaciel, wykorzystując jego niedyspozycje chciał go ośmieszyć. Hrabia nie mógł na takie pozwolić na to, więc niespodziewanie oprzytomniał i zdołał uwolnić się i pokonać Saracena. To jeszcze bardziej go osłabiło. Czuł się coraz gorzej, oczy zachodziły mu mgłą, stawał się blady. Aby, nikt nie mógł wyrządzić krzywdy ojczyźnie poprzez jego bron, postanowił pozbyć się Durendala. Próbował go zniszczyć o skały, ale nic z tego, miecz ani się nie łamał, ani nie szczerbił. Nastąpił kres jego życia, poczuł, że śmierć bierze go całego. Upadł twarzą na ziemie, przykrywając ciałem miecz i róg,uderzał się przy tym w piersi, na znak pokuty i prośby o przebaczenie. Na koniec pragnął, aby jego władca i poddani zapamiętali go jako zwycięzce, więc odwrócił się w stronę zgrai pogan. Nie mógł okazać strachu, jeśli był tak wspaniałym przywódcą. Wyciągając ku Bogu prawą rękawicę, zwrócił jakby swoje życie, które należało do Niego. Całe jego życie było zwrócone do Boga, a teraz oddaje siebie całego. Prosił jeszcze o ratunek dla jego duszy, nie chciał umierać, ale wie, że jeśli Bóg tego pragnie, musi się podporządkować. Chciałby jeszcze powalczyć dla swojego kraju. Wspominając dotychczasowe swoje sukcesy płakał i wzdychał, ale widział, że już nic więcej nie dokona. Po jego ostatniej modlitwie, Bóg za pośrednictwem Gabriela, zabrał rękawicę, Roland umarł. Bóg docenił jego oddanie, przysłał więc Cherubina, Michała Anioła i Gabriela, aby zanieśli jego dusze do raju. Jego życie dobiegło końca, ale zaczęło się inne, to lepsze, na które każdy człowiek w średniowieczu oczekiwał.
Roland wiedział, że umrze, czuł to, więc postanowił tak wiele uczynić, aby być dobrze zapamiętanym i dobrze przyjętym przez Władce Nieba i Ziemi. Hrabia postąpił zgodnie z zasadą ?memento mori?, czyli nieuchronność od śmierci. Wiedział, że jest to nieuniknione, więc nie rozpaczał, nie panikował i nie szukał ucieczki przed tym. Postępowanie jego dowodzi także jak bardzo rozpowszechniony był teocentryzm, całe życie tylko dla Boga. W pierwszej kolejności zawsze przed sobą miał Zbawiciela. Jego posterowanie nie było spontaniczne, było w całości zaplanowane, a tym planem było ?ars moriendi?.