„Balladyna” jest tragedią autorstwa Juliusza Słowackiego, która została napisana w 1834 roku, a więc w rozkwicie romantyzmu w Polsce. Są to czasy, kiedy artyści przykładali dużą uwagę do tajemniczości i fantastyki. W tym okresie popularne były również nawiązania do ludowych legend, podań, starodawnych mitów i baśni. Najprawdopodobniej dlatego akcja sztuki toczy się w dwóch światach - rzeczywistym i baśniowym, które Słowacki misternie splótł ze sobą w taki sposób, żeby się ze sobą przeplatały, a jeden wpływał na drugi.
Akcja dramatu rozgrywa się w chacie wdowy, która mieszka tam wraz ze swymi dwiema córkami - młodszą Aliną i starszą Balladyną. Poprzez wtrącenie się królowej Goplany (zakochanej w grabarzu, narzeczonym starszej z córek) w losy ludzkie, do domu przybywa książę Kirkor, który pragnie poślubić jedną z córek. Nie mogąc się zdecydować na to, którą powinien wziąć za żonę, przystaje na pomysł podszepnięty wdowie przez duszka Skierkę. O tym, która z dziewcząt zostanie żoną księcia ma zdecydować wynik konkursu zbierania malin. Pracowita Alina od razu bierze się do zbierania. Po kilku godzinach jej dzbanek jest pełny, w przeciwieństwie do leniwej Balladyny. Alina wracając do domu, na swojej ścieżce spotyka siostrę. Okrutna dziewczyna wiedząc, że przegra walkę o tron, zabija siostrę i kradnie jej maliny.
Kirkor żeni się z Balladyną. Po ślubie mąż opuszcza żonę, by odzyskać tron dla króla Popiela III, który skazany na wygnanie ukrywa się w lesie pod przebraniem pustelnika. W tym czasie niewierna Balladyna zdradza męża z dowódcą jego wojsk -Von Kostrynem- i wyrzeka się matki, każąc jej opuścić zamek w straszną burzę, pośrednio skazując ją na śmierć. Później, przez kolejne zbrodnie i kłamstwa dociera do celu jaki jest zostanie kobietą – królem. Jednakże wedle prawa Balladyna miała osądzić zbrodniarzy przyprowadzonych przed jej oblicze. Nie mając wyboru trzy razy skazała samą siebie na karę śmierci i wtedy piorun uderzył w królową, która padła trupem.
Utwór Słowackiego to opowieść o żądzy władzy i o dorastaniu do roli zbrodniarza. Balladyna jest więc także tragedią o moralności i jej wiecznych prawach. Słowacki podkreślał, iż nie jest możliwe sprawiedliwe rządzenie, gdy doszło się do władzy w tak zbrodniczy sposób.
Czy ta bardzo zawiła sztuka z dużą ilością metafor i przenośni może się spodobać młodemu widzowi? Wedle łacińskiego powiedzenia „de gustibus non disputandum est”, cytując powyższe stwierdzenie, mogę opowiedzieć jak zinterpretowali ją twórcy spektaklu w Teatrze Polskim i równocześnie odpowiedzieć na pytanie postawione powyżej.
To, co zwróciło najbardziej moją uwagę to wspaniała gra aktorów, którzy swoją wspaniałą grą przenieśli nas w ten baśniowy świat. Zdziwiło mnie, że każde zdanie wypowiedziane przez Balladynę wywierało na moją wyobraźnię niesłychaną presję – czułam, że tym słowom ulegam, że robią z moją fantazją co chcą. Jej zdania porywały mnie i czułam się jakbym to ja byłam straszną Balladyną, to ja zabiłam siostrę, to ja miałam wyrzuty sumienia i śniły mi się widma po nocach. To ja zdradziłam męża i kochanka, po prostu czułam, że jestem wszystkiemu winna.
Kolejną rzeczą, która zasługuje na uznanie, to intrygująca scenografia i kostiumy aktorów. Poprzez dziecinne płótna Nikifora, stroje rodem ze średniowiecza, następnie mundury z II wojny światowej aż po cyrkowe przebrania Goplany i jej sług, reżyser wraz ze scenografem starają się pokazać, że problem zła i zawiści zawsze istniał i istnieć będzie. Jednak zastanowiło mnie to, dlaczego w pewnym momencie Chochlik i Skierka zmywają makijaż i zdejmują swoje stroje klaunów? Odpowiedź jest prosta –w pewnym momencie świat przestaje być zabawny. I takie jest przesłanie całej scenografii – płótna miały symbolizować dziecięce szczęście, jednak z każdą kolejną zbrodnią Balladyny kostiumy stają się coraz bardziej mroczne i ponure.
Jednak według mnie sztuka ma swoje wady. Nie spodobało mi się pominięcie kilku naprawdę interesujących wydarzeń, które zostały zastąpione symbolicznymi gestami aktorów , czasami były trudnymi do rozszyfrowania dla młodego odbiorcy. Język XIX -wieczny również nie należy do łatwych do zrozumienia, więc niektóre zwroty były mi zupełnie obce. Również sceny były zbyt długie i pomimo starań aktorów część widzów miała kłopoty z utrzymaniem koncentracji.
Balladyna jest bez wątpienia sztuką, której przekaz trafia do każdego wrażliwego młodego odbiorcy. Pomimo kilku drobnych zastrzeżeń cały spektakl wypadł znakomicie i bardzo się spodobał moim rówieśnikom. Sądzę, iż sam Juliusz Słowacki byłby bardzo dumny ze swojej tragedii przedstawianej na deskach Teatru Polskiego.