Usiadłam sobie dzisiaj na balkonie i obserwowałam współczesne społeczeństwo. Jakieś dzieciaki bawiły się w piaskownicy wykrzykując jeden na drugiego „pikantne słówka”. I tak nasz XXI wiek doszedł do problemu tak zwanych brzydkich słów. Otóż są one tak jak pieprz w zupie. Odrobina , poprawia smak, ale jeżeli przyprawy jest więcej niż zupy, to takie danie ląduje w kuble na odpadki. Ach ten nasz język! Pokaż mi język,a powiem ci kim jesteś! Żartuję oczywiście. Teraz po języku trudno cokolwiek poznać. Chyba, że stan zdrowia. Wszyscy używają tych samych zwrotów i wyrazów na „K”, na „P” i na pozostałe wyrazy alfabetu. Przyznaję ,że wyraz na „K” jest często nadużywany ze względu na to ,że jest ładny, dźwięczny, treściwy i ... dobrze się kojarzy. Mnie zawsze się kojarzy ze Stanami. Tam co zdanie to „OK.” i u nas co zdanie to „O K...!”. Dzięki temu czujemy się obywatelami świata. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile zawodów wyginęło, ile słów wyszło z użycia, o ile zubożony został polski język. Zaraz ktoś zaprotestuje i powie, że nie jest aż tak źle bo przecież stale wprowadzamy do obiegu nowe słowa: „malmury”, „haślarz”, „guma do żucia” lub sławny już dzisiaj wyraz na „K”. To prawda, ale przez to, że część słów wypadła z obiegu przestajemy rozumieć rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat. Ktoś przegląda domową kronikę i czyta, że jego przodek był „furszpanem” to nie wie co o tym myśleć. Kim był ten przodek? Powodem do wstydu czy dumy?
Właśnie tuż pod moim balkonem przejechał „maluch”. Kiedyś myślałam, że właściciele tych samochodów , jako gorzej usytuowani od właścicieli Mercedesów ,Toyot i BMW jako jedyni (nie licząc tych, którzy chodzą pieszo) muszą być w pracy pomimo okresu około świątecznego. Bogatszych po prostu stać na to by nie pracować. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że w mroźnych warunkach lat 2001/2002 tylko maluchy pozwalały się odpalić i dlatego tylko one jeździły. Pozostała więc ostatnia hipoteza : „maluch” , to jedyny samochód ,który da się bez pomocy sąsiadów, przechodniów czy teściowej wypchać z zaspy. Reszta jest zbyt duża i zbyt ciężka- strata czasu.
Jakiś żebrak zaczyna grzebać w śmietniku. Od czasu jak pojawiło się pojęcie: „bezrobotny ,bez prawa do zasiłku” zastanawiam się z czego powinien żyć bezrobotny? Z pensji nie, bo nie pracuje. Z zasiłku nie, bo nie ma do niego prawa. „Może żyć z tego, co uzbiera na śmietnikach”. Jeśli tak, to czy są oficjalne wyliczenia, że tego co można znaleźć na śmietniku wystarczy dla wszystkich, którzy nie mają pracy? „Może żyć z tego co ukradnie”. W takim wypadku przyjęto, że kradzieże są dopuszczalne. Jeśli tak przyjęto, to znaczy, że wszystkie działania policji i wymiaru sprawiedliwości są tylko pozorowane. „Może żyć ze wsparcia jakiego udziela mu rodzina”. Może ,jeśli ma rodzinę i jeśli rodzina zechce do wspierać. Jeśli nie przyjęto, żadnego z powyższych, ani podobnych założeń, to znaczy ,że przyjęto wprost –albo poprzez przemilczenie- że bezrobotni powinni wymrzeć. To by znaczyło – ludobójstwo, poprzez świadome skazanie na śmierć. Bez winy i wyroku. Czy tak właśnie nie jest?
Jakaś matka zdenerwowana płaczem dziecka wyszła do niego przed blok. Zaczęła coś krzyczeć do dziecka „Skoro tatusia nie ma, to...” itd. Kryzys małżeństwa... Zastanawiam się nad tym, po co kobiecie potrzebny jest mąż. Mąż rzeczywiście nie jest nikomu do niczego potrzebny. Zresztą żona także, a może nawet tym bardziej. Współczesny mężczyzna dawno już wymyślił wszystko to, do czego w zamierzchłej przeszłości potrzebna mu była żona. Są przecież: pralnie chemiczne, kuchenki mikrofalowe, zupy chińskie, McDonalds, sztuczne pochwy , klonowaniem żłobki i przedszkola, radio i telewizja, komputery... Kobieta jest także samowystarczalna. Potrzebne są jej tylko inne kobiety, które mogą podziwiać jej stroje, makijaż, elokwencję. Z którymi może porozmawiać o okresie i o tym jacy prymitywni bywają mężczyźni. Wychylam się przez barierkę, patrzę na dół i znudzona obserwuję zgrabne, wysokie blondynki z dużymi biustami- kobiety o identycznych twarzach i tak samo ubrane. Kiedy trafi się jakaś bardziej ułomna, cieszę się, że są jeszcze prawdziwe kobiety. Chociaż trafić na nie jest coraz trudniej.
Z tyłu ,w pokoju słyszę jak matka rozmawia przez telefon z ciotką. Sąsiad się powiesił. Boże! Co się dzieje?! Nie chcę nawet o tym myśleć. Zrezygnowana i poirytowana idę do pokoju położyć się spać. A szare, niezbadane do końca szare obywatelstwo Rzeczpospolitej czeka na ponowną moją obserwację z elbląskiego balkonu...