Był normalny dzień, wróciłam że szkoły, dość szybko wykonałam swoje domowe obowiązki i zrobiłam lekcje. Miałam dużo wolnego czasu. Postanowiłam się zrelaksować przy mojej nowej zdobyczy a mianowicie przy książce ,,Biała Masajka” autorstwa Corimne Hoffman.
Książka jest pamiętnikiem autorki, opowiada o tym jak Corinne zastąpiła luksusowy apartament w Szwajcarii na ciasną zadymioną chatkę w Afryce i nieprzewidywalne życie. Hoffman opisuje też prawdziwe realia Afryki, pokazuje obojętność ludzi, egoizm jaki tkwi w większości z nas.
Mnie przeraża to co się dzieje na Czarnym Kontynencie, jeszcze bardziej postawa ludzi wobec Afryki. Brakuje tam dosłownie wszystkiego. Ludzie z Afryki całkowicie różnią się od nas. Przypomniała mi się sytuacja kiedy siedząc w ciepłym, wygodnym domu oglądałam wiadomości, pokazano nich chłopca, który boso przeszedł 34 km aby zbierać na leki dla ciężko chorej siostry. Po obejrzeniu tego reportażu było mi wstyd, że ludzie mimo tego co posiadają i tak narzekają na życie i los.
Coraz bardziej wgłębiałam się w tą książkę, aż nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za rękę, a momentalnie mój pokój zmienił się w całkiem inny obraz.
-Chodź za mną- usłyszałam. Zorientowałam się, że nie jestem sama. Mówił to do mnie mały chłopiec, który wydawał mi się znajomy.
- Kim jesteś?- zapytałam, nie otrzymując odpowiedzi. Nieznajomy ewidentnie prowadził mnie w jakieś miejsce. Rozejrzałam się dokoła.
Byłam pośród tłumu czarnych ludzi. Słońce było tuż nad naszymi głowami. Ludzie byli ubodzy, mieli na sobie sandały z opon samochodowych i marne, porwane ubrania. Kobiety nosiły na plecach przywiązane chustami do siebie dzieci. a mężczyźni próbowali coś sprzedać. Panował straszny chaos.
Nagle Chłopiec zatrzymał się, a ja ujrzałam straszny widok. Moim oczom ukazała się chatka niczym nie różniąca się od innych budynków, jednak to co znajdowało się wewnątrz niej mnie przeraziło. Ciężko ranni ludzie leżeli na zakurzonej podłodze. Było ich tam wielu. To był szpital. W tłumie zranionych dostrzegłam tylko dwóch sanitariuszy.
- To szpital – powiedział chłopiec.
- Afrykański szpital – dodał.
Przyjrzałam się jego orzechowym oczom. Poznałam go, to był ten chłopiec z telewizji, którego oglądałam w Wiadomościach.
- Brakuje nam leków, pieniędzy, opieki medycznej, wszystkiego co powinno istnieć w cywilizowanym świecie. Ludzie udają, że nie widzą tego co się dzieje w Afryce. Tylko garstka społeczeństwa przejmuje się losem innych. Reszta żyje w ciągłym pośpiechu martwiąc się o swoje życie. Nie dostrzegają zła lub sami je czynią. A my bezradni umieramy- wskazał na rannych.
Wstrząsnęły mną jego słowa, już zmierzałam w stronę sanitariusza aby oferować swoją pomoc i… obudziłam się. Zrozumiałam, że to tylko sen.
Od tamtego dnia moje życie się zmieniło. Moja wrażliwość na los innych stała się większa. Zaczęłam pomagać jak tylko mogę, uczestniczyć w różnego rodzaju akcjach charytatywnych. To smutne, że tak wiele ludzi nie przejmuje się losem innych. Czasami wystarczy tylko jeden mały gest z naszej strony, który dla drugiego człowieka może być nową drogą w lepsze życie.