W ramach działalności dziekanowskiego „Kółka humanistycznego” wybraliśmy się we Wrześniu na balet „Tristan” do Teatru Narodowego. Jednakże wrażenia, jakie wynieśliśmy z oglądania tej pięknej, klasycystycznej budowli były nieporównywalne z tymi, które wywarło na nas obejrzenie spektaklu.
Balet „Tristan” libretta Krzysztofa Pastora to dzieło w dwóch aktach, w którym roli nie grają słowa, ale taniec. Dzieje bohaterów opowiada tu powalający na kolana układ choreograficzny samego Pastora tworzący idealną, zgraną ze sobą całość z prześwietną, nastrojową muzyką Richarda Wagnera. Przez cały czas trwania przedstawienia akompaniament do wydarzeń dziejących się na scenie stanowią utwory niemieckiego kompozytora wykonywane przez Orkiestrę Opery Narodowej wraz z solistami Anną Lubańską i Agnieszką Rehlis. Niesamowitych wrażeń dostarczają także efekty świetlne oraz wyświetlane obrazy, które są jedyną dekoracją całego przedstawienia.
Balet opowiada znaną nam wszystkim przepiękną historię nieszczęśliwej miłości Tristana (Jan-Erik Wikström) i Izoldy (Dagmara Dryl), w której brakuje szczęśliwego zakończenia, gdyż kochanków połączyła dopiero śmierć. Siedząc na olbrzymiej widowni teatru mamy wrażenie, że nie jesteśmy jedynie widzem, ale uczestniczymy w przedstawianych na scenie wydarzeniach. Aktorzy, mimo że nie używają słów, grą swego ciała i gestów oddają doskonale atmosferę oraz treść aktualnych zdarzeń, potrafią powiedzieć za pomocą tańca, znacznie więcej, niż niejeden dyplomowy aktor Hollywoodu deklamujący wyuczoną wcześniej frazę.
Godnym podziwu jest fakt, iż tak skąpo udekorowana scena i niewyróżniający się strojem tancerze byli w stanie zadziwić widza. Założeniem był tu oszałamiający taniec i mająca wprawić ludzi w refleksyjny stan muzyka, a nie porażające bogactwem ozdób kostiumy. Aktorzy ubrani w białe, w większości zwiewne szaty (bywałe również kostiumy czarne – dla złych bohaterów, oraz czerwono pomarańczowe – dla tancerek odgrywających role płomieni) sprawiali wrażenie jakby bezustannie latali, nie dotykali stopami ziemi. Ta lekkość i precyzja ich ruchów były najwspanialszą z możliwych dekoracją całego spektaklu.
Żaden z widzów nie zdecydował się wyjść z sali w ciągu dwugodzinnego przedstawienia. Nastrojowa muzyka, przepiękny taniec oraz dopasowane efekty świetlne sprawiły, że każda pojedyncza osoba na sali zdawała się „przeżywać scenę”, zupełnie jakby to ona grała w nim główną rolę i żal było przegapić choć jeden mały epizod.
Przedstawienie to wywarło na mnie ogromne wrażenie. Podziwiam talent tancerzy – aktorów, którzy opanowali do perfekcji tak trudną sztukę jaką jest balet i potrafili dodatkowo wykorzystać swoje umiejętności do pokazania uczuć, emocji bohaterów tragedii. Niezwykle podobała mi się szata muzyczna spektaklu, która była logicznie dobrana do dziejących się na scenie wydarzeń i tworzyła z nimi niezapomniany obraz.
Polecam tę sztukę wszystkim, którzy wrażliwi są na piękno muzyki oraz mają dużą wyobraźnię - konieczną do zrozumienia przekazywanych przez gesty aktorów emocji. Osoby, dla których obraz jest ważniejszy niż słowo, będą zachwycone możliwością nie tylko „obejrzenia” przedstawienia, ale również „przeżycia go”, wzięcia udziału w pokazywanych na scenie wydarzeniach. Serdecznie zapraszam do teatrów.