W tej sprawie trudno się wypowiedzieć, bo wina leży po obu stronach. Świtezianka, aby sprawdzić wierność kochanka wymyśliła podstęp. Zmusiła strzelca do złożenia przysięgi.
Następnie tajemniczo znikła. Po chwili na środku jeziora pojawiła się piękna nimfa, która kusiła mężczyznę. On podszedł do brzegu i na chwilę zatrzymał się. Zapomniał o swej dziewczynie i podszedł do boginki. Ujrzał w niej Świteziankę. Ona zaś powiedziała mu, że złamał przysięgę i ukarała go. Utopiła się razem z nim. Lecz gdyby nie było tego całego podstępu, to młodzieniec nie zdradziłby jej. Jednak strzelec jeśliby tylko chciał to nie podszedłby do nimfy. Nie musiał iść do niej. Powinien zostać wierny swej ukochanej. Mógłby powiedzieć, że ma już swą wybrankę i odejść. Więc wina leży także po jego stronie. Podstęp Świtezianki był zły, ale słuszny. Miała prawo sprawdzić, czy wybranek nigdy nie zdradzi jej z inną. Jednakże młodzieniec miał większą winę, gdyż złamał daną przysięgę. Można nawet przytoczyć radę Świtezianki: „Wszak kto przysięgę naruszy,/ Ach, biada jemu, za życia biada!/ I biada jego złej duszy!” Uważam więc, że winny jest strzelec i, że wyrok był jak najbardziej słuszny.