Padał deszcz. Było ok.. 21, gdy Judym wrócił do swojego mieszkania. Zdjął mokry płaszcz, w kącie postawił parasolkę. „Kolejny chłodny dzień w piekle” – pomyślał. Zaparzył herbatę i usiadł w fotelu. Wyglądał na zmęczonego, był poważny i pogrążony w myślach, słowem nieobecny. Może dlatego, że dzisiejszy dzień był inny od wszystkich pozostałych? Wśród chorych, potrzebujących, bezdomnych, natknął się na znajomego., jeszcze z czasów pracy w Cisach. Długo ze sobą rozmawiali. Dr Tomasz powrócił w myślach do przeszłości. Przypomniał sobie dzieciństwo, studia, praktyki w Paryżu, pracę w uzdrowisku i ..... Tak i Ją – Joasię. Pamiętał jej ciemne włosy, alabastrową cerę i cudowny uśmiech. Powrócił czar wspólnie minionych chwil. Wreszcie wspomnieniami dotarł do momentu rozstania.
- Jaki ja byłem głupi, pozwoliłem odejść kobiecie, która mnie kochała, która chciała dzielić ze mną każdy dzień - wykrzyczał. Opanowały go dreszcze, zimne drżące ręce upuściły szklankę, która rozbiła się z hukiem na podłodze. Nakrył twarz dłońmi. Z jego oczu popłynęły łzy – Jaki ja byłem głupi – powtarzał sobie. Wyczerpany zasnął w fotelu.
Był pochmurny dzień. Tomasz chodził po zatłoczonej ulicy. W zaułkach i sieniach badał małe dzieci, rozdawał leki, tłumaczył matkom, jak mają opiekować się pociechami. Nagle z pośród tłumu dobiegł go krzyk.
– Tomasz, Tomasz, zaczekaj – Judym odwrócił się w stronę krzyczącej osoby i ze zdziwieniem dostrzegł swojego kolegę z Cisów.
– Tomasz Judym, nareszcie Cię znalazłem ! – powiedział nieznajomy.
– Witaj ! –zaczęli się witać, doktor był wzruszony. Usiedli w pobliskiej knajpce przy kawie. Ów przyjaciel to Chmielewski, z którym czasem rozmawiał mieszkając w Cisach.
– Opowiadaj bracie, co ciekawego porabiasz – zaczął Chmielewski. Judym opowiadał o ciężkiej pracy lekarza, o trudnościach jakie napotyka, o braku funduszy na leczenie itd.
– Widzę , że nie jest Ci tak łatwo – w końcu odpowiedział słuchacz. Po chwili milczenia wznowił rozmowę z uśmiechem na ustach.
– Pamiętasz Joasię? i jej dwie podopieczne : Natalię i Wandę?
– Oczywiście, że pamiętam – odpowiedział Judym.
– A więc Natalia wyszła za Karbowskiego i wyjechała z Kraju. Wandzia pozostała w Cisach. Obecnie nie wiem, co się z nią dzieje.
Natomiast co do Joasi, uśmiechnęło się do niej szczęście.
– Judym podniósł na rozmówce oczy pełne zdziwienia i radości.
– Tak, tak, kochany. W Warszawie podjęła pracę jako guwernantka. Przyjacielem rodziny, u której pracowała, był młody prawnik – Andrzej Korasiński. Prawie całe życie spędził we Francji, gdzie rodzina dorobiła się majątku, a on pracuje ze znanymi ludźmi.
– Judym słuchał tego w milczeniu, nie mógł wykrztusić słowa, z drugiej strony był bardzo ciekawy dalszego toku wydarzeń.
– Dwa lata temu Joasia wyszła za Andrzeja za mąż i wyjechała za granicę. Z tego co wiem, ma śliczną, małą córeczkę. Cmielewski umilkł na chwilę.
Dobrze, że się jej ułożyło, po tym jak rozstała się z mężczyzną, którego kochała. Co tak umilkłeś, Tomasz? – spytał
- Bo..... bo ona rozstała się ze mną. Ja nie chciałem, żeby dzieliła ze mną dni...
- Dlaczego??? Nie wiedziałem, że byliście, aż tak blisko - odparł ze zdziwieniem przyjaciel.
Rozmawiali ze sobą jeszcze z godzinę. Potem Chmielewski musiał jechać. W Sosnowcu był tylko przejazdem i skorzystał z wolnego czasu, aby zobaczyć się z Judymem. Pożegnali się i każdy z nich poszedł w swoją stronę. Po tej rozmowie Judym nie mógł się skupić, jego myśli były rozbiegane, niepewne. Nigdy się tak nie czuł, ogarnęła go nieopisana tęsknota, smutek, żal. Był samotny i wiedział że już tego nie zmieni. Kobieta, którą kochał, bardzo skrycie, już do niego nie wróci. Już nigdy nie powie jej, co do niej czuje.