Cierpienie jest bólem, męką, trudnością życiową. Spotykamy się z różnymi jego rodzajami: fizycznym, psychicznym, moralnym. Obarczamy nim naszych bliskich, znajomych, a przede wszystkim samych siebie. Różni ludzie przeżywają cierpienie na swój własny sposób , nie ma jakiegoś uniwersalnego panaceum. Głównie dlatego, że jest ono tajemnicą, trudną do zrozumienia, przez którą każdy może dotrzeć do granic swoich możliwości.
Dzięki cierpieniom poznajemy swoje zachowania w sytuacjach niecodziennych i ekstremalnych. Gdyby osoba chora na raka, na niego nie zachorowała, nie wiedziałaby, że potrafi odnaleźć w sobie potencję na walkę z taką chorobą. Zmaganie się z przeciwnościami losu, buduje nasz charakter, wyzwala w nas energię do tego, aby wykorzystać możliwości ciała i psychiki w najwyższym stopniu. Uczymy się jak tego dokonywać, dowiadujemy się skąd w nas się to bierze. Nabieramy doświadczeń, w następnych tego typu sytuacjach wiemy już jak postąpić, gdyż znamy na tyle samych siebie. Potwierdzają to słowa Adalberta Stiftera: „Cierpienie jest Aniołem, przez którego ludzie stają się więksi bardziej niż przez wszystkich przyjaciół na świecie”.
Świetny przykład na wpływ cierpienia na nasze życie to Janek Mela. Stracił on w wypadku prawe przedramię i lewe podudzie. Ta ciężka sytuacja nie była przeszkodą nie do pokonania w drodze na biegun północny i południowy. Możliwe, że gdyby był zdrowym, normalnym chłopcem, nigdy nie chciałby pokonywać granic swych możliwości w taki właśnie sposób co nie zaowocowało by w tytuł najmłodszego w historii zdobywcy bieguna północnego i bieguna południowego.
Na podstawie tych luźnych dywagacji, mogę potwierdzić tezę, iż cierpienie jest drogą to poznania samego siebie. Istotne jest, by w obliczu bólu nie poddawać się, tylko toczyć z nim walkę. Po wejściu w głąb siebie, poznaniu swoich silnych stron mamy ogromne szanse na zwycięstwo. Odkrycie źródła mocy człowieka – to jest prawdziwy sens bólu i męki. Jak to mówi łacińskie przysłowie: per aspera ad astra…