Londyn jest szary i smutny nawet wiosną. Cały rok jest pochmurny, deszczowy i mglisty. Ten dzień nie różnił się od innych, ale Scrooge’owi to nie przeszkadzało. Ebenezer Scrooge był radosny i podniecony. Myśl o urodzinach małego Tima krążyła mu po głowie. „Co mu mogę kupić?” – zastanawiał się. Podszedł do szyby sklepu. Na wystawie leżało mnóstwo zabawek. „Co mu się spodoba?” – myślał Scrooge. Wszedł do środka. Za ladą stały dwie osoby: stary Hamley i jego syn.
- Dzień dobry – rzekli sprzedawcy z uśmiechem. Już cały Londyn słyszał o zmianie, jaka zaszła w przedsiębiorcy.
- Witajcie. Czy moglibyście pomóc mi w wyborze prezentu dla małego chłopca?
- Naturalnie. Może pokażę panu nasz asortyment? – zapytał młodszy mężczyzna
- Chętnie. – odpowiedział Scrooge i podążył za sprzedawcą w głąb pomieszczenia.
Sklep Hamleyów był ogromny. Wszędzie były różnorodne, kolorowe zabawki. Porcelanowe lalki patrzyły na Ebenezera wielkimi malowanymi oczami. Pluszowe misie wyciągały do niego swoje małe łapki. Stosy kolorowych klocków leżały pod ścianą. Scrooge’owi było żal, że sam nie miał takich zabawek. Podeszli do stoiska z marionetkami. Scrooge był oczarowany. Wybrał jedną, zapłacił i zadowolony wrócił do domu.
Pomysł, żeby urządzić Timowi przyjęcie przyszedł Scrooge’owi do głowy następnego dnia. Gdy wszedł do kancelarii Bob Cratchit, ojciec Timmy’ego, już był w pracy.
- Dzień dobry, Robercie! – zawołał od wejścia Ebenezer.- Wpadłem na wspaniały pomysł. Co powiesz na to, że hucznie wyprawimy urodziny Tima? Możemy zrobić wielkie przyjęcie!
- Byłoby wspaniale. Mały na pewno by się ucieszył. Ja również będę panu wdzięczny. – Odpowiedział rozradowany Bob, który wciąż nie mógł się przyzwyczaić do zmiany Scrooge’a.
Kiedy Ebenezer Scrooge się do czegoś zabierze, to musi być to zrobione perfekcyjnie.
Tak również było z urodzinami Tima, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przez ostatni tydzień Scrooge odwiedził wiele miejsc. U rzeźnika zamówił najlepsze mięso, u piekarza sporą ilość pieczywa, a u cukiernika wielki tort. Na przyjęcie zaprosił przyjaciół i całą rodzinę Cratchitów, nawet tę z najdalszych zakątków Anglii. Cała uroczystość miała odbyć się popołudniu w domu Scrooge’a. Koło godziny 13:00 zaczęli zjeżdżać się pierwsi goście. O 15:00 wszystko było gotowe. Czekano już tylko na jubilata. Nieświadomy niczego Timmy został przyprowadzony przez Boba. Jak wielka była radość chłopca na widok tak wspaniale urządzonego przyjęcia! Kiedy zobaczył prezenty był szczęśliwy jak nigdy. Wcześniej jego rodziny nie było stać na takie wydatki, ale odkąd Scrooge zaczął wspomagać Cratchitów ich życie stało się zupełnie inne.
- Panie Scrooge, to pan to wszystko zorganizował? – zapytał Tim.
- Tak, mój mały. – odpowiedział Scrooge.
- Dziękuję panu, jest pan naprawdę wspaniałym człowiekiem. – powiedział chłopiec i rzucił się Ebenezerowi na szyję.
Do pokoju wniesiono tort. Goście zaczęli śpiewać „Sto lat”, a kiedy skończyli, Timmy zdmuchnął świeczki i zaczął rozpakowywać prezenty. Najbardziej podobała mu się marionetka od Ebenezera. Wszyscy znakomicie bawili się do aż do północy. Od tamtej pory Scrooge był najlepszym przyjacielem rodziny Cratchitów. Gdyby ktoś jeszcze pół roku temu powiedział, że Ebenezer Scrooge zmieni się ze skąpego starca w wielkiego filantropa, nikt by mu nie uwierzył. Okazuje się, że każdy może zmienić się, jeśli tylko chce.