O rytuałach szlacheckich związanych z polowaniem wiele pisze Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu. Wielkie polowanie na niedźwiedzia wymaga wielu przygotowań – broni, sprzętu, strojów, ludzi, psów. Psy są dumą myśliwych i chętnie rozprawia się o nich przy stole (np. słynny spór Asesora z Rejentem o Kusego i Sokoła). Przed wielkimi łowami odprawia się w leśnej kaplicy specjalną krótką mszę dla polujących (tzw. mszę świętego Huberta – patrona myśliwych). W polowaniu prócz ziemian biorą udział chłopi, za co odtrąca im się kilka dni pańszczyzny. Ale do grubego zwierza strzela tylko szlachta! Wojski– myśliwy z wielkim doświadczeniem, kieruje całym polowaniem i ma prawo rozkazywać nawet wielkim panom... Po tropieniu i szczuciu zwierz wypada wreszcie na polujących, jednak nie w tym miejscu, gdzie się go spodziewano, zagrażając bezpośrednio życiu Tadeusza i Hrabiego. Z opresji ratuje ich ksiądz Robak (o czym nikt jeszcze wtedy nie wie – ukrywający się w przebraniu mnicha Jacek Soplica). Choć do niedźwiedzia strzela kilka osób, wybucha nawet spór o to, kto go zabił (Rejent czy Asesor), jedynie strzał Robaka okazuje się celny i śmiertelny. Popisem koncertowym jest gra Wojskiego na rogu po upolowaniu zwierza, oddająca dźwięki łowów:
Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banie, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
(...)
Bo w graniu była łowów historyja krótka:
Zrazu odzew dźwięczący, rześki – to pobudka;
Potem jęki po jękach skomlą: to psów granie;
A gdzieniegdzie ton twardszy jak grzmot: to strzelanie.
Kolejnym rytuałem zaspokajającym głód myśliwych i łagodzącym ich ewentualne spory i pretensje jest wspólne jedzenie smakowitego bigosu, robionego wedle starodawnego przepisu z kapusty, mięsa i warzyw. Bigos popija się gdańską wódką... Ważnym zwyczajem jest dzielenie mięsa i skóry upolowanego przez myśliwych zwierzęcia. Istotne przy podziale jest to, kto ustrzelił zwierza, ale także ranga i wiek myśliwych. Skonwencjonalizowane zachowania utrwalone w Panu Tadeuszu usprawniają polowanie, ale i są wyrazem szacunku dla ginącej tradycji szlacheckiej. Prócz wielkiego polowania na niedźwiedzia opisane są łowy zajęcy, przez Wojskiego traktowane z pogardą:
Za moich, panie, czasów, w języku strzeleckim
Dzik, niedźwiedź, łoś, wilk, zwany był zwierzem szlacheckim,
A zwierzę nie mające kłów, rogów, pazurów
Zostawiano dla płatnych sług i dworskich ciurów;
Żaden pan nigdy przyjąć nie chciałby do ręki
Strzelby, którą zhańbiono sypiąc w nią śrut cienki!
Trzymano wprawdzie hartów, bo z łowów wracając,
Trafia się, że spod konia mknie się biedny zając;
Puszczano wtenczas za nim dla zabawki smycze
I na konikach małe goniły panicze
Przed oczami rodziców, którzy te pogonie
Ledwie raczyli widzieć, cóż kłócić się o nie!
(Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz)