Kolejna rozprawa w sprawie śmierci policjanta w 1994 roku
Przed Sądem Okręgowym w Sieradzu odbyła się kolejna rozprawa w procesie w sprawie z oskarżenia publicznego przeciwko J.S.K. Prokuratura zarzuca mu, że w marcu 1994r. działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami doprowadził do śmierci będącego na służbie patrolowej umundurowanego policjanta z komisariatu w Brzeźniu w ówczesnym woj. sieradzkim.
Sieradzka prokuratura zarzuca J.S.K., że w nocy z 23 na 24 marca 1994 r. w Zapolu, gm. Brzeźnio, województwa łódzkiego, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, w zamiarze bezpośrednim zadał pełniącemu służbę patrolową umundurowanemu funkcjonariuszowi Komisariatu Policji w Brzeźniu uderzenia narzędziem tępokrawędzistym oraz nożem w głowę i korpus powodując u pokrzywdzonego obrażenia wielonarządowe m.in. czaszkowo-mózgowe.
Następnie po umieszczeniu policjanta w samochodzie służbowym marki Polonez sprawcy przewieźli go do miejscowości Pyszków, gm. Brzeźnio, gdzie zatopili pojazd z pokrzywdzonym w zbiorniku wodnym, w efekcie czego funkcjonariusz zmarł wskutek odniesionych ran.
Na zatopiony policyjny radiowóz natknął się przypadkowy świadek. W środku na tylnej kanapie były zwłoki 38-letniego wówczas st. sierż. Henryka Stolarka. Sprawcy zabrali mu broń służbową wraz z amunicją. Po latach sprawą zajmowało się m.in. łódzkie policyjne Archiwum X.
Oskarżony, który odpowiada z wolnej stopy nie stawił się dziś w sieradzkim sądzie. Reprezentował go adwokat Łukasz Zdanowicz, obrońca z urzędu.
Prokuraturę reprezentował prok. Sławomir Anek. Wystąpił on dziś o dopuszczenie przez sąd opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Chodzi o ustalenie, czy na zderzaku pojazdu są jakiekolwiek ślady biologiczne pochodzące od człowieka i jeśli tak, to czy są to ślady pochodzące od oskarżonego, bądź pokrzywdzonego w tej sprawie.
- Sąd zdaje sobie sprawę, że nie będzie to dowód rozstrzygający. Ewentualne ślady biologiczne, tak jak i daktyloskopijne ujawnione na zderzaku pojazdu, w którym była ofiara, a które nie zostały zabezpieczone nie pozwalają na bezpośrednie połączenie oskarżonego z działaniem skutkującym śmiercią pokrzywdzonego. Niemniej jednak sąd stwierdza, że taki dowód w kontekście opinii biegłego z zakresu badania oskarżonego wariografem, może mieć znaczenie dla rozstrzygnięcia, a na pewno w innym świetle stawia materiał dowodowy zgromadzony w sprawie. Stąd też taka decyzja sądu - wyjaśniał sędzia Jacek Klęk, przewodniczący składu orzekającego.
Przypomniał też, całe zdarzenie w gm. Brzeźnio miało miejsce 30 lat temu, a prokuratura skierowała akt oskarżenia po 21 latach, dysponując materiałem dowodowym.
- Fragment wspominanego zderzaka, który teraz okazuje się tak istotny został przekazany dopiero w czerwcu tego roku. Okazało się więc, że materiał dowodowy był zdekompletowany w postępowaniu przygotowawczym - mówił przewodniczący składu orzekającego.
Sąd poinformował dziś o kolejnym terminie, ale nie podał konkretnej daty rozprawy. Ma to nastąpić po przesłaniu przez wspomniany instytut z Krakowa kolejnej opinii.