Silly Venture 2k13
No ale ja właśnie próbuję zgłębić ten rozmach, nie w kategoriach blingu bo to mnie raczej bawi niż imponuje (hummer? bitch please... sorry ale nie widzę problemu żeby wynająć hummera żonie na imprezę na urodziny żeby sobie pojechała z koleżankami na dyskotekę - to jest 1000zł).kenji pisze:SV rozmachem jest 100 lat do przodu.
Jeżeli wydarzeniem jest pojawienie się kodera od zajebistego dema z lat '90-ych (takie są moje skojarzenia z Shadowsami), to jest to równe z pojawieniem się Fenka czy Prezesa na Silezji - matematycznie. No to czym tu się podniecać? To już pojawienie się Brusha na Silezji powinno być wydarzeniem większym niż jakakolwiek osobistość na Silly Venture.
Nie kumam zupełnie tego sikania po nogach, nawet jeżeli przymknę oko na fakt że to atari
Arise - keeping your eyes wide open since 1991.
Kurde. Oczywiście że chodzi mi o cała otoczkę, o ten rozmach przy organizacji. Pewnie, że nie jest problemem wynajęcie Hummera, Rudego 102 czy kilku cycków. Wiele rzeczy nie jest problemem. Kwestia kasy.
Widzisz: jedziesz na SV, płacisz za wstęp, dostajesz identa, koszulkę, okazjonalny plakat. Na otwarcie jest filmik (który ktoś zrobił), na którym są min. pozdrowienia od współtwórcy Jaguara (motywem przewodnim była 20 rocznica powstania tej konsoli) i innych ludzi, mniej lub bardziej znanych w światku Atarii.
Potem masz to Devil`s show czyli występy półnagiej/nagiej ladacznicy. Następnie kto chętny mógł się wybrać do klubu go-go, gdzie (Sebaloz popraw mnie, jeśli coś przesadziłem) miał darmowy wstęp i welcome-drinka.
Następnego dnia miałeś koncert Ultrasyd`a, na który Cię dowieźli limuzyną, w środku częstowali szampanem i - kur... mać! - nawet na ekranach LCD puszczali dema z Atarii. Wstęp na koncert był gratis (nie licząc kilku złotych opłaty za szatnię), ludzie postronni musieli płacić.
Po koncercie odwieźli Cię tą samą limuzyną na party.
Następnego dnia miałeś kompoty.
Pomyślano też o załatwieniu zniżek w hotelach/hostelach (był też darmowy sleeping room), catering dowoził jedzenie (w pobliżu i tak był "smaczny" bar), praktycznie przez cały czas miałeś darmowe piwo. To rozumiem przez rozmach.
Jasne, że party to ludzie i jak jest fajna ekipa to i pod mostem, przy flaszce można się świetnie bawić.
Ciebie te wszystkie wodotryski śmieszą, innym imponują i wpływają na to jak dane party jest postrzegane. Organizowałem eventy firmowe i wiem ile to wszystko pracy kosztuje (mając przy tym komfort "nieograniczonego" budżetu), dlatego szacunek dla Grey`a i podtrzymuję to co napisałem wcześniej "mają rozmach sk....".
Widzisz: jedziesz na SV, płacisz za wstęp, dostajesz identa, koszulkę, okazjonalny plakat. Na otwarcie jest filmik (który ktoś zrobił), na którym są min. pozdrowienia od współtwórcy Jaguara (motywem przewodnim była 20 rocznica powstania tej konsoli) i innych ludzi, mniej lub bardziej znanych w światku Atarii.
Potem masz to Devil`s show czyli występy półnagiej/nagiej ladacznicy. Następnie kto chętny mógł się wybrać do klubu go-go, gdzie (Sebaloz popraw mnie, jeśli coś przesadziłem) miał darmowy wstęp i welcome-drinka.
Następnego dnia miałeś koncert Ultrasyd`a, na który Cię dowieźli limuzyną, w środku częstowali szampanem i - kur... mać! - nawet na ekranach LCD puszczali dema z Atarii. Wstęp na koncert był gratis (nie licząc kilku złotych opłaty za szatnię), ludzie postronni musieli płacić.
Po koncercie odwieźli Cię tą samą limuzyną na party.
Następnego dnia miałeś kompoty.
Pomyślano też o załatwieniu zniżek w hotelach/hostelach (był też darmowy sleeping room), catering dowoził jedzenie (w pobliżu i tak był "smaczny" bar), praktycznie przez cały czas miałeś darmowe piwo. To rozumiem przez rozmach.
Jasne, że party to ludzie i jak jest fajna ekipa to i pod mostem, przy flaszce można się świetnie bawić.
Ciebie te wszystkie wodotryski śmieszą, innym imponują i wpływają na to jak dane party jest postrzegane. Organizowałem eventy firmowe i wiem ile to wszystko pracy kosztuje (mając przy tym komfort "nieograniczonego" budżetu), dlatego szacunek dla Grey`a i podtrzymuję to co napisałem wcześniej "mają rozmach sk....".
. : dream : .
Boom!
Boom!
maja rozmach, oczywiscie.
kwestia tego co kto lubi. odniose sie tylko do otoczki, doceniajac cala prace organizatora.
mnie przejezdzka hummerem nie bawi (bez obrazy dla nikogo, ale w moim towarzystwie to jest mega wiesniacka sprawa), do klubow go-go tez nie chodze. rozumiem, ze tak jak Piernik jest sposobem spedzania czasu z kolegami ze scena w tle, tak SV jest tego odpowiednikiem na innym poziomie. Niektorych to jara, innych mniej.
Mi sie podobaja imprezy w stylu Silesii (na tej w squacie nie bylem, ale blizej mi do takiego syfexu niz do 'blichtru' z dupami i hummerem). X widze jako Silesie/SP w wersji lux i, szczerze mowiac, nic wiecej nie potrzebuje do szczescia (no, moze meczyku w gale).
Patrzac po frekwencji i ogolnych zachwytach - jestem w mniejszosci. Jakos mnie to nie rusza taka forma rozrywki.
Swoja droga - organizacyjnie to c-64 od dawna jest w tyle za Atari - wystarczy spojrzec na liczbe roznych imprez, ktore organizuja sobie Atarowianie.
kwestia tego co kto lubi. odniose sie tylko do otoczki, doceniajac cala prace organizatora.
mnie przejezdzka hummerem nie bawi (bez obrazy dla nikogo, ale w moim towarzystwie to jest mega wiesniacka sprawa), do klubow go-go tez nie chodze. rozumiem, ze tak jak Piernik jest sposobem spedzania czasu z kolegami ze scena w tle, tak SV jest tego odpowiednikiem na innym poziomie. Niektorych to jara, innych mniej.
Mi sie podobaja imprezy w stylu Silesii (na tej w squacie nie bylem, ale blizej mi do takiego syfexu niz do 'blichtru' z dupami i hummerem). X widze jako Silesie/SP w wersji lux i, szczerze mowiac, nic wiecej nie potrzebuje do szczescia (no, moze meczyku w gale).
Patrzac po frekwencji i ogolnych zachwytach - jestem w mniejszosci. Jakos mnie to nie rusza taka forma rozrywki.
Swoja droga - organizacyjnie to c-64 od dawna jest w tyle za Atari - wystarczy spojrzec na liczbe roznych imprez, ktore organizuja sobie Atarowianie.
was twenty, is five, my friend...
Sorry ale juz Was nie czaje, po co ta krytyka? Tylko dlatego, ze to atarowskie party, ktore odwiedzil Graham a na commodorowskie (w Polsce) nie przyjechal?
Przeciez jasnym jest fakt, ze kazdego kreci co innego. Malo tego, nikt tam nikogo nie zmusza do przejazdzki hummerem (sam juz drugi rok z rzedu olalem ta rozrywke) lub ogladania devils show. Sa to po prostu dodatkowe, zawarte w cenie wejsciowki, atrakcje. Nie chcesz - nie korzystasz i bawisz sie jak na pierniku czy silesii - z tym ze nie musisz placic za piwo. Jedzenie tez ci podsuwaja pod sam nos. Wiec jak przyjezdzaja ludzie to nic im wiecej nie potrzeba. Wszystko jest na miejscu. No moze oprocz kebabow, ktore Sebaloz zamawial na dowoz.
Jest to w sumie zwykle party ale zrobone z olbrzymim rozmachem na ktore przyjezdzaja takze scenowcy z zagranicy. A to, ze przyjezdzaja i jest duzo produkcji to zasluga orgniazatora bo o to, przez caly rok, zabiega.
Dodam jeszcze, ze Ultrasid zagral dwa koncerty. Jeden na party place a drugi w klubie, o ktorym pisal kenji. Wiec jak ktos nie widzial na party, mogl sobie w milym towarzystwie, bez bladzenia po trojmiescie i za free pojechac limuzyna, chlejac i ogladajac dema, na koncert do klubu, zabawic sie i bezpiecznie wrocic. Oczywiscie migl ale nie musial. Wiec nie ma co zarzucac "blichtru".
Zreszta o czym tu mowic - porownajcie sobie ceny wejsciowek z silesi i SV - i co sie za to dostaje.
Przeciez jasnym jest fakt, ze kazdego kreci co innego. Malo tego, nikt tam nikogo nie zmusza do przejazdzki hummerem (sam juz drugi rok z rzedu olalem ta rozrywke) lub ogladania devils show. Sa to po prostu dodatkowe, zawarte w cenie wejsciowki, atrakcje. Nie chcesz - nie korzystasz i bawisz sie jak na pierniku czy silesii - z tym ze nie musisz placic za piwo. Jedzenie tez ci podsuwaja pod sam nos. Wiec jak przyjezdzaja ludzie to nic im wiecej nie potrzeba. Wszystko jest na miejscu. No moze oprocz kebabow, ktore Sebaloz zamawial na dowoz.
Jest to w sumie zwykle party ale zrobone z olbrzymim rozmachem na ktore przyjezdzaja takze scenowcy z zagranicy. A to, ze przyjezdzaja i jest duzo produkcji to zasluga orgniazatora bo o to, przez caly rok, zabiega.
Dodam jeszcze, ze Ultrasid zagral dwa koncerty. Jeden na party place a drugi w klubie, o ktorym pisal kenji. Wiec jak ktos nie widzial na party, mogl sobie w milym towarzystwie, bez bladzenia po trojmiescie i za free pojechac limuzyna, chlejac i ogladajac dema, na koncert do klubu, zabawic sie i bezpiecznie wrocic. Oczywiscie migl ale nie musial. Wiec nie ma co zarzucac "blichtru".
Zreszta o czym tu mowic - porownajcie sobie ceny wejsciowek z silesi i SV - i co sie za to dostaje.
Przy okazji: ile kosztowała wejściówka na SV? Ile na Silezję? A ile na Piernika?
Czy ktoś pamięta jeszcze SKANDAL dotyczący ceny wejściówki na Silezję? O czym mowa??
Elban, napisałeś: "Patrzac po frekwencji i ogolnych zachwytach - jestem w mniejszosci".
Ja bym sparafrazował to co powiedziałeś w ten sposób: patrząc po frekwencji komodorowców na SV13 widać ilu użytkowników C64 jest zainteresowanych eventem w takiej formie. I tu Ty i ja jesteśmy w większości - nie w mniejszości.
Pamiętasz, co się stało z koncepcją na wypasione komodorowskie party w Polsce?
Patrząc na reakcję publiczności na p0rn0demo Crestu na X2010 też widać, kogo przyciągną cycki na komodorowskie party. Dla mnie to kwestia wieku, że cieszy mi się morda jak widzę na party Grabę z córką, a nie kawałek gołej dupy (nie to żebym coś miał do gołych dup i cycków, po prostu ustawiłem sobie życie tak, żeby widzieć je częściej niż raz do roku na atarowskim party ). Pewnie jakbym je widział raz do roku to też byłaby to dla mnie mega atrakcja
Kenji, co do organizowania eventów... Też możemy kiedyś pogadać. Ja co roku robię kilka na 500+ osób to też co nieco wiem
Edit.
Mazi, zacząłem pisać jak jeszcze Twojego posta nie było
Nie traktuj tego jako krytyki party - to raczej dyskusja dokładnie o tym o czym pisałeś - co się komu podoba. Mamy do tego prawo, niech każdy bawi sie jak lubi, dla mnie większość z tych "dodatków" to kicz, i tyle.
Nawet nie wiem wyszło na tym party - party przechodzą do legendy też czasem ze względu na to, co na nich wyszło
Czy ktoś pamięta jeszcze SKANDAL dotyczący ceny wejściówki na Silezję? O czym mowa??
Elban, napisałeś: "Patrzac po frekwencji i ogolnych zachwytach - jestem w mniejszosci".
Ja bym sparafrazował to co powiedziałeś w ten sposób: patrząc po frekwencji komodorowców na SV13 widać ilu użytkowników C64 jest zainteresowanych eventem w takiej formie. I tu Ty i ja jesteśmy w większości - nie w mniejszości.
Pamiętasz, co się stało z koncepcją na wypasione komodorowskie party w Polsce?
Patrząc na reakcję publiczności na p0rn0demo Crestu na X2010 też widać, kogo przyciągną cycki na komodorowskie party. Dla mnie to kwestia wieku, że cieszy mi się morda jak widzę na party Grabę z córką, a nie kawałek gołej dupy (nie to żebym coś miał do gołych dup i cycków, po prostu ustawiłem sobie życie tak, żeby widzieć je częściej niż raz do roku na atarowskim party ). Pewnie jakbym je widział raz do roku to też byłaby to dla mnie mega atrakcja
Kenji, co do organizowania eventów... Też możemy kiedyś pogadać. Ja co roku robię kilka na 500+ osób to też co nieco wiem
Edit.
Mazi, zacząłem pisać jak jeszcze Twojego posta nie było
Nie traktuj tego jako krytyki party - to raczej dyskusja dokładnie o tym o czym pisałeś - co się komu podoba. Mamy do tego prawo, niech każdy bawi sie jak lubi, dla mnie większość z tych "dodatków" to kicz, i tyle.
Nawet nie wiem wyszło na tym party - party przechodzą do legendy też czasem ze względu na to, co na nich wyszło
Arise - keeping your eyes wide open since 1991.
-
- Posty: 1457
- Rejestracja: 16 wrz 2008, 20:04
A ja się cieszę jak widzę Grabbę z córką i do tego kawałek gołej dupy.wackee pisze: Dla mnie to kwestia wieku, że cieszy mi się morda jak widzę na party Grabę z córką, a nie kawałek gołej dupy
Jedno drugiego nie wyklucza!
Taka forma party jak na SV bardzo mi się podoba, szkoda że nikt u nas
nie ma takiej kręcioły żeby coś takiego odstawić.
Otoz to. Sa atrakcje ale nie trzeba z nich korzystac jak sie komus nie podoba. Nikt nikogo pod pistoletem nie trzyma.wackee pisze:Mazi, zacząłem pisać jak jeszcze Twojego posta nie było
Nie traktuj tego jako krytyki party - to raczej dyskusja dokładnie o tym o czym pisałeś - co się komu podoba.
Jak dla mnie Piernik tez jest zajebista impreza, ktora z racji wielkosci przypomina mi troche atarowskiego Easta. Choc bylo zimno i niewielka frekwencja to wszyscy wspominaja z rozrzewnieniem i tesknota.
A tak jak pierwszy raz przeczytalem to co tu piszecie to wydawalo mi sie, ze krytykujecie zlot tylko daltego, ze sie odbyl
ze swojej strony, będąc na SV rok temu, powiem tak, przyjechałem w sobotę wczesnym popołudniem, dostałem koszulkę i identa, napiłem się paru piwek z darmowej beczki, org skierował mnie też do hostelu gdzie dostałem zniżkę na nocleg przy okazaniu identa z party, ktoś tam przejechał się hummerem - to powiem rozmach, koszulka pocieszyła nie powiem. Na pewno widać w tym starania orgów i chwała im za to.
Cała reszta to zwyczajne party w budynku szkolnym, kompoty podczas których cisza jak makiem zasiał, prąd pierdyknął podczas kompo na 2 godziny i...tyle.
Powiem szczerze, party nie różniło się jak dla mnie wiele od standardu, ot taki bogatszy Forever. Nie poczułem jakoś extra dużo tego klimatu scenowego porównując do innych PL partiesów na których bywałem. Z tego powodu też w tym roku nie pojechałem, jechać na drugi koniec Polski jeszcze bardziej mnie uziemił tutaj.
Żeby mnie źle nie zrozumiano, pochwalam starania organizatorów, na pewno dali z siebie wiele, party jest OK, niemniej nie było tam nic żebym powiedział 'woooow'! no może poza spaleniem blanta z Rudym z jego magicznego saka
Może tegoroczny program był bogatszy i w innym miejscu bo nawet nie zerkałem dokładnie...
Cała reszta to zwyczajne party w budynku szkolnym, kompoty podczas których cisza jak makiem zasiał, prąd pierdyknął podczas kompo na 2 godziny i...tyle.
Powiem szczerze, party nie różniło się jak dla mnie wiele od standardu, ot taki bogatszy Forever. Nie poczułem jakoś extra dużo tego klimatu scenowego porównując do innych PL partiesów na których bywałem. Z tego powodu też w tym roku nie pojechałem, jechać na drugi koniec Polski jeszcze bardziej mnie uziemił tutaj.
Żeby mnie źle nie zrozumiano, pochwalam starania organizatorów, na pewno dali z siebie wiele, party jest OK, niemniej nie było tam nic żebym powiedział 'woooow'! no może poza spaleniem blanta z Rudym z jego magicznego saka
Może tegoroczny program był bogatszy i w innym miejscu bo nawet nie zerkałem dokładnie...
Mazi - bylem blisko organizacji kilku party i daleko mi jest do krytykowania kogokolwiek za organizowanie czegokolwiek. Doceniam (i podziewiam) rozmach, zdolnosci Greya. Serio. Poza wiesniackimi rozrywkami zapewnil mase rzeczy, ktore po prostu sa fajne (znizki, browary, katering, wypasne zaproszenia, etc). Moze powinienem to napisac jasniej od razu.
Dyskusja jest taka jak napisal Wacek - o tym co kto lubi.
Na wizyty obcokrajowcow w polskich komodorowskich party dawno przestalem liczyc. Choc przez te lata bylo kilku odwaznych, to tlumu to nigdy nie bedzie, chocbysmy sie zesrali - wie to kazdy kto liznal organizacji komodorowskiego party. Przyjazd Grahama w tym kontekscie konkretnie mnie wali.
Piernik wymyka sie z tej dyskusji. Nikomu kto jest zwiazany 'blizej' z Piernikiem w glowie sie nie miesci zapewnianie komukolwiek rozrywek. Sa miejsce i sa (lepsze lub gorsze, ale sa) compa. Reszta nalezy do uczestnikow - taka to formula.
Dyskusja jest taka jak napisal Wacek - o tym co kto lubi.
Na wizyty obcokrajowcow w polskich komodorowskich party dawno przestalem liczyc. Choc przez te lata bylo kilku odwaznych, to tlumu to nigdy nie bedzie, chocbysmy sie zesrali - wie to kazdy kto liznal organizacji komodorowskiego party. Przyjazd Grahama w tym kontekscie konkretnie mnie wali.
Piernik wymyka sie z tej dyskusji. Nikomu kto jest zwiazany 'blizej' z Piernikiem w glowie sie nie miesci zapewnianie komukolwiek rozrywek. Sa miejsce i sa (lepsze lub gorsze, ale sa) compa. Reszta nalezy do uczestnikow - taka to formula.
was twenty, is five, my friend...
IMO doskonałe party było i jeśli w przyszłym roku będzie, to na pewno się wybiorę.
Odłóżmy na razie blichtr na bok, party dla mnie tworzą przede wszystkim ludzie. A tych była cała masa, wliczając w to te słynne Atarowskie legendy które jak zwykle okazują się śmiertelnikami z krwi i kości z którymi można wypić i pogadać bez zahamowań. Pochodzą oni z Polski - w innych krajach Atari średnio istniało. Na topie tego Graham, którego szanuje o wiele bardziej niż jakiegokolwiek cytowanego muzyka
Dalej klimat tworzył sprzęt, brakowało na niego stolików. Z jednej strony średnio podoba mi się pęd ku coraz to nowym rozszerzeniom oraz ogólny aspekt kolekcjonerski na scenie Atarowskiej, ale nie mogę zaprzeczyć, że ładnie to wyglądało i robiło klimat.
Dalej blichtr, miałem mnóstwo pijackiej radochy z faktu możliwości wbicia się do słynnej limuzyny i bycia zawiezionym na wypasiony koncert, a potem odwiezionym. Naprawdę można było poczuć się docenionym. W żadnym wypadku wioską tej kombinacji, podkreślam kombinacji atrakcji nazwać nie mogę.
Gdyby ta limuzyna obwoziła ludzi tak po prostu, dla lansu, jak było na poprzednich edycjach, to olałbym przedsięwzięcie.
Ale maksymalnym majstersztykiem organizatorskim jest fakt, że grey przez rok aktywnie namawia grupy do udziału w kompotach oraz koordynuje projekty i mówimy tu o demach, nie o grach[blee!]. Dzięki temu kompoty co roku są prze syte, a martwe grupy powstają z grobu z prodkami. W tym roku kompoty były miażdżące i dementuje ciszę podczas kompotów, sala darła ryje aż miło
Odłóżmy na razie blichtr na bok, party dla mnie tworzą przede wszystkim ludzie. A tych była cała masa, wliczając w to te słynne Atarowskie legendy które jak zwykle okazują się śmiertelnikami z krwi i kości z którymi można wypić i pogadać bez zahamowań. Pochodzą oni z Polski - w innych krajach Atari średnio istniało. Na topie tego Graham, którego szanuje o wiele bardziej niż jakiegokolwiek cytowanego muzyka
Dalej klimat tworzył sprzęt, brakowało na niego stolików. Z jednej strony średnio podoba mi się pęd ku coraz to nowym rozszerzeniom oraz ogólny aspekt kolekcjonerski na scenie Atarowskiej, ale nie mogę zaprzeczyć, że ładnie to wyglądało i robiło klimat.
Dalej blichtr, miałem mnóstwo pijackiej radochy z faktu możliwości wbicia się do słynnej limuzyny i bycia zawiezionym na wypasiony koncert, a potem odwiezionym. Naprawdę można było poczuć się docenionym. W żadnym wypadku wioską tej kombinacji, podkreślam kombinacji atrakcji nazwać nie mogę.
Gdyby ta limuzyna obwoziła ludzi tak po prostu, dla lansu, jak było na poprzednich edycjach, to olałbym przedsięwzięcie.
Ale maksymalnym majstersztykiem organizatorskim jest fakt, że grey przez rok aktywnie namawia grupy do udziału w kompotach oraz koordynuje projekty i mówimy tu o demach, nie o grach[blee!]. Dzięki temu kompoty co roku są prze syte, a martwe grupy powstają z grobu z prodkami. W tym roku kompoty były miażdżące i dementuje ciszę podczas kompotów, sala darła ryje aż miło