Silly Venture 2011
10-13.11.2011, Gdansk
Boruta jesien 2011
10-13.11.2011, Grotniki
Zapowiadal sie szalony weekend, bo w tym samym czasie odbywalo sie atarowskie party i jesienny meeting scenowy. Nie mogac byc w dwoch miejscach naraz, postanowilem odwiedzic obie imprezy jedna po drugiej. Po opracowaniu planu podrozy wyszlo mi prawie 2 tysiace kilometrow do przejechania. W piatek z samego rana udalem sie na dworzec w Katowicach, zeby dostac sie do Wroclawia na umowiona godzine. Niestety pospieszny 8.25 byl opozniony godzine, a czas opoznienia mogl jeszcze ulec zmianie. Na szczescie podjechal spozniony express do Hamburga, ktory wpasowal sie w moje ramy czasowe. Po uzyskaniu informacji ze jedzie przez Wroclaw, kupilem bilet placac dwa razy wiecej niz za normalny pociag. Zadzwonilem do Ooza, ktory mial wsiasc po drodze w Opolu. Tymczasem pociag zaczal blyskawicznie nadrabiac opoznienie, ale jak zatrzymal sie w Opolu to kolega juz na niego czekal. W koncu mialem okazje poznac doktora Ooza, ktory przyjezdzal kiedys na Forever, ale nie udalo nam sie nigdy spotkac.
We Wroclawiu znalezlismy sie 20 minut wczesniej niz planowalismy. Od czasu Horizon party zmienilo sie tu troche, ale nie na tyle zeby w widocznym miejscu pojawily sie budy z kebabami. Na dworcu tymczasowym poczekalismy na naszego kierowce Xeena, ktory pojawil sie o umowionej godzinie. Na pobliskim parkingu wsiedlismy do bialego samochodu i ruszylismy w podroz do Gdanska. Po drodze zatrzymala nas policja czajaca sie z radarem, ktory wskazal przekroczenie dozwolonej predkosci o ponad 30 km. Policjant udzielil tylko pouczenia i pojechalismy dalej. Minelismy Pleszew, gdzie odbywalo sie kiedys Center party. Kiedys to miejsce odwiedzi Amelia, corka organizatora.
Zatrzymalismy sie na stacji benzynkowej w miejscowosci Rychwal kolo Poznania. Z samochodu kierowanego przez zone, wysiadl Piesiu, a moment jego poznania zapamietam do konca zycia. Na Orlenie zjedlismy po hotdogu i ruszylismy dalej. Szybko do dna zostal oprozniony zapas piwa zabrany przez Ooza i Piesia. Rogaliki tez sie skonczyly. Jak slusznie zauwazyl Ooz, mialem najwyzsze tempo picia piwa. Na nastepnej stacji kazdy z nas zaopatrzyl sie w czteropak. Piesiu opowiedzial jak kiedys pojechal na Rush Hours 98, a razem z nim wybral sie wtedy Condic/Lepsi. Posmialismy sie jak Comanche z Dafem sciagneli Carrionowi majtki podczas tarzania sie na trawie na Rush Hours 99. W takiej atmosferze podroz szybko minela, a koncowke przejechalismy autostrada placac 17 zl.
W Gdansku pojawilismy sie okolo 19. Party place miescilo sie w szkole, a portier zapytal czy przyjechalismy na konwent. Seniorow? Nie spotkalem sie jeszcze z takim okresleniem party, ale dalem sie skierowac na sale gimnastyczna. Juz na korytarzu powitali nas weseli partyzanci z kuflami w rekach. Zostawilem plecak w jednym ze sleeping roomow zrobionych w salach lekcyjnych na pierwszym pietrze. W rogu siedzial sobie Booker i ze sluchawkami na uszach komponowal kawalek na kompo. Nagle wpadla jego zona z ktora przylecial z Londynu. Donka debiutowala na scenie wystawiajac grafike na Silesii w 2009 roku. Atarowcy tymczasem rozpijali rakije przy szkolnej tablicy. Wejsciowka kosztowala 50 zl, razem z identyfikatorem dostawalo sie bezplatna biala koszulke z logo party. Wstep na party mialy tylko te osoby, ktore wczesniej zglosily organizatorowi swoj przyjazd i zostaly wpisane na oficjalna liste uczestnikow.
Tymczasem na glowna sale wparowal zaproszony Slawomir Loskowski z zespolu Kombi. Pierwszym pytaniem bylo dlaczego mial wczesniej komodore, a dopiero pozniej atari. Staruszek na pozegnanie dostal prezent, emulator stacji dyskow Lotharka czyli taki ultimate do atari. Wszyscy zostali zaproszeni do stolowki, w ktorej byl bezplatny poczestunek w postaci kanapek. Wyglodniali partyzanci uporali sie z nimi szybko. Natomiast za 5 zl mozna bylo kupic talerz goracej grochowki. Zupa byla reklamowana haslem, ze na Silesii wszyscy taka jedli i spali potem w jednym pomieszczeniu. Raczej zniechecilo to ludzi do jedzenia. Poznalem Kaza, grafika i admina AOL. Na party bylo ponad 100 osob, w tym sporo zagranicznych gosci pijacych polska wodke z gwinta. Zona Voyager opowiedziala jak to wracal tydzien wczesniej z nocy z demoscena (probowal przeniknac przez zamkniete drzwi i sciane). Z bywalcow Riverwasha byl komodorowiec Michu oraz pecetowiec Reg.
Mialem okazje poznac Probe, czolowego kodera na malym atari, ktoremu podobalo sie nasze demo Apparatus wystawiane na Silesii pod szyldem grup Miracles i Lepsi. Ja juz nawet nie pamietam ktore miejsce zajelo na demo kompo, ale na Silly Venture duzo dobrego mowilo sie o tej produkcji, nawet delegacja spektrumowcow wyrazila swoja opinie. Nie pozostalo nic innego jak napic sie. W rogu stal dystrybutor z darmowym piwem z beczki. Kazdy mogl wziac kubek i nalac do pelna. Czynnosc ta byla powtarzana do znudzenia. Spowodowalo to koniecznosc czestej wymiany pustych beczek na pelne. Do dyspozycji partyzantow byly ubikacje rozmieszczone na dwoch poziomach, w sumie 5 kabin oraz kilka umywalek i to z goraca woda co raczej sie nie zdarza na party. Brakowalo jedynie papieru toaletowego, ktory byl ale na glownej sali przy stoliku organizatora. W jednej kabinie ktos polamal deske co kosztowalo 50 zl, ale wiecej zniszczen nie bylo.
Najbardziej wzrok przyciagala mala czarna, ktora kusila z dwiema blondynkami. Wczesniej widzialem jak pod sleeping roomem cwiczyly uklad taneczny. Z glosnikow ogloszono, ze dziewczyny ida sie przebrac. Po chwili wrocily w krotkich spodniczkach. Wygladaly jak animowane bitmapy ze strip pokera. Przy muzyce Rammsteina zaczely tanczyc i sie rozbierac. Chodzily po sali i tanczyly przed wybrancami zarzucajac nogi na barki partyzantow. Udalo mi sie zajac dobre miejsce z widokiem na "moze", ale niestety tancerka nie rzucila sie na mnie. Lotharek krzyknal z zachwytu: Czarna, kocham cie! Zona jeszcze o tym nie wie. Pokaz zakonczyl sie zerwaniem koszulki Microsoft z ciala modelki i podciagnieciem drugiej koszulki az pod szyje. Widac bylo sexowny brzuszek i nic wiecej. Pokaz fajny, ale biedny w porownaniu z lap dance z X2008. Nie wroca juz chyba czasy striptizow czy nagrod na crazy kompach w postaci sexu z zamowiona dziewczyna (Intel 5).
Na bigscreenie zostaly zaprezentowane filmiki z pozdrowieniami dla partyzantow od znanych ludzi tworzacych na 8-bit np Rob Hubbard. Z pelnym kuflem poszedlem do stolowki zobaczyc co sie tam dzieje. Pare osob konczylo produkcje na kompo. Poznalem Tebe, autora edytora graficznego G2F, ktory konczyl demo. Reszta sluchala koncertu 12-letnich harcerek (ale wygladaly na starsze). Nagle przyszedl rosly druh i powiedzial, zeby tutaj nie pic. Druga polowa szkoly byla wynajeta harcerzom na weekend, a ich noclegownia byla na drugim pietrze. W nocy rowniez byl tam wartownik, ktory wypatrzyl spiacego tam Xeena i kazal wracac na dol. Natomiast pijany jak bela, Pin zasnal pod bigscreenem z butelka wina w rece. Ludzie zaczeli rozchodzic sie do sleeping roomow. Polozylem sie tylko na 2 godziny.
Jak wstalem 4.30 to Booker, Lisu i 505 dalej komponowali swoje kawalki na glownej sali, a obok nich siedzial Mazi, ktorego pamietalem z Silesia Party 5. Zamowilem taxowke i juz chcialem wychodzic z plecakiem w reku, gdy zauwazylem ze zapomnialem kurtki. Szkola nie byla zamykana na noc, ale portiera tez nie bylo na bramce. Wyszedlem przed party place i pojechalem na dworzec. Pociagu mialem dopiero 5.34, wiec kupilem bilet i zaczalem rozgladac sie za jakims kebabem, ale nic nie znalazlem. Wyspalem sie w pociagu i wysiadlem w Zgierzu o 12.28. Wiadomo za czym sie rozgladalem, ale okazalo sie ze jest to miasto zapomniane przez Turkow. W pizzerii odprawili mnie z kwitkiem, podobno nie da sie tak szybko zrobic pizzy. Jakos w Katowicach da sie zamowic z dowozem w 45 minut i jeszcze kebaba dorzuca. Pozostal tani bar u Wietnamca, ostry kurczak z dodatkami byl na tyle dobry, ze zamowilem druga porcje na wynos. W drodze na dworzec uzupelnilem zapas piwa i o 13.25 wsiadlem do nastepnego pociagu.
Po kwadransie powitaly mnie Grotniki. W sklepie na stacji kupilem kielbase na grilla i drugi kwadrans zajelo mi dojscie do osrodka wypoczynkowego Boruta. Obszedlem caly osrodek, ale wszedzie panowala zlowroga cisza. Nagle Gorzyga wyszedl na balkon i powiedzial jak sie do niego dostac. Normalnie na meeting przyjezdza po 20-30 osob, ale tym razem nie bylo tlumow. W pokoju siedziala skacowana banda chuja, Fei, Alex, Alien, Inqb, Deadman, Nabij i Marta. Nie spodziewali sie ze dam rade przyjechac z party, ale nie moglem odpuscic jesiennej Boruty. Byla to ostatnia oficjalna impreza przed zimowa przerwa i przez kilka miesiecy nie bedzie nic sie dzialo na scenie. Byly wynajete dwa pokoje, a ja poszedlem zalatwic sobie nocleg u dziada Boruty. Tym razem mieszkalismy w ekskluzywnej czesci osrodka, wiec dostalem pokoj z lazienka i prysznicem za 50 zl (stawka 1,5).
Gdy zaczelo sie juz sciemniac, Marta zrobila w swietlicy porzadki po wczorajszej imprezie. W Grotnikach nie ma kebabowni, ale przynajmniej mozna zamawiac pizze z pobliskiego Ozorkowa z dowozem za 5 zl. Dubstep do internetu to juz standard nie tylko na kazdym party, ale nawet na Borucie. Niska temperatura nie zachecala do ruszenia dupy na podworko. Meeting polegal wiec glownie na piciu piwa i wodki na pokojach, a na koniec Alien wyciagnal litrowego Jacka Danielsa. Bonzaj wywolany do telefonow powiedzial ze nie przyjedzie, bo opiekuje sie dzieckiem. Zawalilo sie jedno lozko, ale ogolnie osrodek jakos sie trzyma mimo 10 Borut i meetingu Arise, ktory mial tu miejsce kiedys. Wieczorem Deadman rozpoczal projekcje dokumentu o tworczosci Gigera, na ktory przyszla tez banda psychopatow z drugiej grupy mieszkajacej w osrodku. Do swietlicy sciagnal ich zapach palonych lisci. Ogladajac film zauwazylem kilka motywow przypominacych obrazki narysowane na komodorku.
Tymczasem nad morzem w Gdansku trwaly kompa na Silly Venture, duze wrazenie robily grafiki Piesia i Ooza. Podobno bylo tez dobre demo na male atari, ale nie bylo streamu z party, a demo jeszcze nie zostalo wypuszczone. Rano obudzilem sie troche pozno, a jeszcze osrodek mial brame zamykana na noc. Plot wydawal sie byc nie do pokonania na kacu. Zanim dziad Boruta wszystko otworzyl to moj pociag juz odjechal. Slyszalem tylko gwizd odjezdzajacego skladu. Na szczescie za 30 minut byl nastepny pociag do Kutna, gdzie dworzec zostal zrownany rowno z ziemia. O 11.15 przesiadlem sie w Warszawie Centralnej, a do Katowic przyjechalem o 15. Zaraz po wyjsciu z pociagu udalem sie nie do domu, ale oczywiscie do kebabowni
Sebaloz/Lepsi.De