Istotnym zagrożeniem mogą być również kosmiczne śmieci, czyli zazwyczaj po prostu stare, nikomu niepotrzebne, zużyte satelity. Od początku ery kosmicznej satelity oraz sondy badające głęboki kosmos "zasiedlają" Układ Słoneczny. Wokół Ziemi krąży już ponad 10 tysięcy satelitów o rozmiarach większych niż 10 cm - w tym wiele wycofanych z eksploatacji. Małe fragmenty poruszające się z dużą prędkością 6 km/s mogą stanowić poważny problem dla statku kosmicznego i astronautów. Orbita geostacjonarna (orbita wokółziemska) jest niezwykle zatłoczona i istnienie szczątków nieczynnych już satelitów staje się coraz bardziej uciążliwe. Szczątki te mają być wkrótce usuwane, tak jak wraki starych samochodów z ulic miast. W przyszłości właściciele tych wraków będą płacić kary za blokowanie miejsca na orbicie - zapowiadają eksperci z ONZ. Ogromna ilość kosmicznych pojazdów krąży wokół Ziemi dostarczając informacji dla potrzeb meteorologów, telekomunikacji, wojska i w końcu astronomii. Wokół Ziemi robi się naprawdę tłoczno a krążący złom, zagraża bezpieczeństwu lotów kosmicznych. Aby nad naszymi głowami nie doszło do katastrofy należy mieć na uwadze "kosmiczną kontrolę ruchu", ale także poważnie potraktować problem kosmicznych śmieci. Stare satelity mogą być spychane w atmosferę Ziemi, gdzie spadając, spłoną bez śladu, wyrzucane w głąb kosmosu albo zabierane przez promy kosmiczne. Opracowywane są także inne metody sprzątania w kosmosie.
Duże nadzieje wiąże się np. z wykorzystaniem laserów do spalania kosmicznych śmieci na orbicie. Miała by to być "laserowa miotła", która ma usuwać kosmiczne śmieci z drogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Laserowe urządzenie jest przeznaczone do usuwania obiektów wielkości piłki tenisowej, Jednakże obowiązująca międzynarodowa umowa o zakazie używania broni laserowej w przestrzeni kosmicznej na razie nie pozwala na umieszczanie na orbicie tego typu urządzeń. Wielu naukowców uważa jednak, że jeżeli nie podejmie się szybkich kroków, to istnieje 10-procentowe prawdopodobieństwo, że w ciągu najbliższych 10 lat jakiś kosmiczny odpadek uszkodzi znajdującą się na okołoziemskiej orbicie Międzynarodową Stację Kosmiczną. Rosyjscy eksperci oceniają, że jeśli w najbliższym czasie nic się nie zrobi w sprawie kosmicznego złomu, jego ilość w ciągu stu lat zwiększy się 2-3-krotnie. Już teraz Ziemię obiegają oprócz czynnych, operacyjnych satelitów, obiekty, które ogólnie określamy jako śmieci czy odpadki kosmiczne. Należą do nich (oprócz nieczynnych, porzuconych satelit), części ich wyposażenia, rakiety i ich części, a także liczne fragmenty satelitów i rakiet powstałe w trakcie zamierzonych i niezamierzonych eksplozji jak również części skafandrów (np. zgubione rękawice) . W grudniu zeszłego roku prom kosmiczny odepchnął Międzynarodową Stację Kosmiczną od porzuconego rosyjskiego silnika rakietowego, który miał minąć stację niebezpiecznie blisko.
Na dodatek każde wystrzelenie jakiegoś obiektu w kosmos ma swoje konsekwencje w postaci odpadków, które wracają na Ziemię. Na przykład przy starcie promu takiego jak Atlantis jest to zbiornik na paliwo. Waży on 20 ton i jest tak uwalniany, że zawsze spada do Oceanu Indyjskiego.
Największym obiektem kosmicznym, jaki kiedykolwiek wyrwał się człowiekowi spod kontroli, była amerykańska stacja kosmiczna Skylab, która w czerwcu 1979 r. spadła na terytorium Australii. Największy kawałek 77-tonowej stacji, jaki przetrwał upadek, ważył tonę.
Największym w historii powrotem z orbity było sprowadzenie na Ziemię rosyjskiej stacji kosmicznej Mir, która ważyła 123 tony. Operacja ta była w pełni kontrolowana, a stacja wpadła do Pacyfiku w marcu 2001 r.
Najtragiczniejszą w skutkach katastrofą, jaka miała miejsce w ziemskiej atmosferze, było rozpadnięcie się promu Columbia podczas lądowania w 2003 r. Zginęła wówczas jego cała siedmioosobowa załoga, a szczątki wahadłowca rozsypały się po kilku stanach USA. Nawet wówczas nikt na Ziemi nie ucierpiał z powodu spadających szczątków.
Największe niebezpieczeństwo stanowią przedmioty większe od 10 cm. To prawdziwe "kosmiczne pociski". Ich przebieg dokładnie monitoruje organizacja specjalnie w tym celu powołana przez amerykańską NASA - tzw. US Space Surveillance Network. Tych większych od 10 cm śmieci krąży w Kosmosie około 11 tys. Obiektów mniejszych są tysiące - astronomowie obliczają, że około stu tysięcy. To te nie przekraczające centymetra. Jeszcze mniejszych ma być w Kosmosie ponad 10 milionów!
Nie mamy w Kosmosie żadnego "śmietniska", gdzie można by w jakikolwiek sposób składować owe śmieci. Ale problem ten niedługo powstanie. Najwięcej "kosmicznych śmieci" krąży tuż nad naszymi głowami, na orbitach znajdujących się 800, 1000 i 1500 km nad Ziemią. Do kolizji dochodzi najczęściej przy szybkościach rzędu 10 km/s, czyli 36 000 km/godz. Można sobie tylko wyobrazić, jakie szkody może wywołać podobne zderzenie? Odpadek krążący bez żadnej kontroli po orbicie na wysokości 600 km będzie ją powoli zmniejszał, by po około pięciu latach spalić się wchodząc do atmosfery. Gorzej jest ze śmieciami krążącymi po orbicie odległej od naszej planety o 800 km. Takim potrzeba na upadek kilkudziesięciu lat. Śmieć na orbicie 1000 km może spokojnie krążyć sobie wokół nas jeszcze przez kilka stuleci.