Wiek XVIII zwany wiekiem oświecenia przyniósł Europie i światu wielkie zmiany. Wielu otworzył oczy na świat racjonalny i po raz pierwszy w historii tak bardzo ludzki, gdzie szanowano prawa obywateli a przynajmniej niektórych ich grup. Mimo iż wiek ten jak zresztą każdy poprzedni przyniósł wiele wojen i cierpień ludzkości przyniósł on też takie uniwersalne wartości jak tolerancja czy wolność. Oświecenie zrodziło także wielu wybitnych ludzi, filozofów jak: Wolter, Monteskiusz, J. Lock czy d?Alembert. Świat pięknych idei i wolnomyślicielstwa zderzył się jednak ze światem bezwzględnej polityki w chwili gdy na tronach wielkich europejskich mocarstw zasiedli ludzie również pod pewnym względem wybitni, czyli: Maria Teresa, Elżbieta II, Katarzyna II i oczywiście król Pruski - Fryderyk II Wielki.
Fryderyk II sam nazywał się filozofem na tronie i nie ulega dziś wątpliwości, że był osobą o nieprzeciętnych zdolnościach. Był poetą, pisarzem, felietonistą ale w swoich pracach nigdy nie był obiektywny. Zawsze twierdził, że dobro państwa, Prus, jest priorytetem dla władcy i w rządzeniu nie ma czasu i miejsca na moralne, filozoficzne rozterki bo rozczulają się tylko słabi. A on nie był słaby, jako władca był niezwykle perfidny i bezwzględny, liczyło się tylko jedno - Prusy! A mimo to już współcześni mówili o nim że jest absolutą oświeconym.
Lecz miał drugą twarz, taką lepszą połówkę, którą uwalniał w chwilach słabości lub gdy nie musiał zajmować się administracją Prus. Był dobrym, troskliwym ojcem swoich poddanych. Dbał o ich szczęście i zależało mu na tym żeby żyli jak najlepiej, może nie dotyczyło to wszystkich obywateli ale na pewno stanu pierwszego - szlachty. Prusak utrzymywał bardzo bliskie i częste stosunki z największym myślicielem epoki, Wolterem a czy ten francuski miłośnik pokoju i wolności mógłby przyjaźnić się z despotą i tyranem? Jak wiemy, to właśnie Wolter pomagał królowi w pisaniu i wydawaniu jego prac. Wydawało by się nawet, że obaj mają takie samo spojrzenie na otaczający ich świat, a na pewno mieli gdy się poznawali. Fryderyk również dostrzegał, że ludzie potrzebują więcej swobód. Gdy w pierwszej wojnie śląskiej, Prusacy wkraczają na Śląsk, król-filozof dostrzega panujące tam biedę i zacofanie, wie że to przez wyzysk i bezkarność szlachty, przez to że chłopi nie mają tam żadnych praw. Przez szczere współczucie obiecał wtedy mieszkańcom prowincji, że zrobi wszystko by ulżyć im w ich niedoli, obiecał nadanie praw i własności, jak wiemy jednak nigdy swych obietnic nie spełnił. W momentach słabości Fryderyk umiał mówić i zachowywać się jak filozof, jednak jako władca filozofem być nie mógł, a przecież przede wszystkim musiał być władcą.
Za granicami własnego kraju Fryderyk chciał uchodzić za obrońcę praw i swobód, za jedynego sprawiedliwego na tym okrutnym, pogrążonym w bezsensownych wojnach świecie. I tak jako największy przyjaciel Austrii - odebrał Śląsk, Polsce zgotował 123 lata nieistnienia. W imię wolności, pokoju i odwiecznych swobód paraliżował wszystkie dążenia władców i wpływowych polityków zmierzających do wzmocnienia władzy a co za tym idzie państwa. W ogóle nie dopuścił do jakichkolwiek zmian mogących naruszyć panujący bezład. Był największym zwolennikiem liberum veto i złotej wolności szlacheckiej. Jednak w swoim państwie nie stosował się do tych wspaniałych zasad, które z taką gorliwością w Polsce bronił. W Prusach w ogóle nie było mowy aby ktoś powiedział królowi "nie pozwalam!" Król sprawował w państwie władzę absolutną, nie potrzebował sejmików i niczyich rad. Słynny pruski dryl obecny był nie tylko w armii ale we wszystkich dziedzinach życia. Choć jego poddani mieli prawo wolnej wypowiedzi to jednak nie mogli mówić nic czego król by sobie nie życzył. Wymagał on od swoich poddanych bezwzględnego posłuszeństwa. Wymagał od nich także pracy, wymagał żeby pracowali jak najwięcej gdyż im oni będą mieli więcej tym więcej będzie mógł król z nich wycisnąć. Zależało mu na pieniądzach, jak każdemu władcy, wiedział że wojny wygrywa ten kto może opłacić większą armię. Choć król pruski nie był specjalnie oszczędny, zostawił swemu następcy 50 mln talarów, wówczas można za to było prowadzić pięcioletnią kampanię angażując 300 tysięczną armię.
Fryderyk urodził się 24 I 1712 r. jako syn króla Prus Fryderyka Wilhelma i Zofii Doroty. Jego ojciec był osobą był osobą bardzo gwałtowną i pobudliwą co odczuł niejednokrotnie dotkliwie na własnej skórze przyszły następca tronu. Stały król największe znaczenie przykładał do pełnego skarbca i silnej armii, której tak na prawdę nigdy za swego panowania nigdy nie wykorzystał do walki. Nie posiadał próżnego, bogatego dworu jak większość ówczesnych władców europejskich, nie lubił wydawać pieniędzy na rzeczy zbędne, w ogóle nie lubił wydawać pieniędzy, przez współczesnych był więc uznawany za skąpca. Było jednak coś na co nie szczędził grosza, to jego przyboczna gwardia ?wielkoludów?, składająca się jedynie z dobrze zbudowanych, rosłych mężczyzn. Jej członkowie oprócz wysokiej pensji mieli także specjalne przywileje, lecz dla nowego króla nie miała ona specjalnej wartości, a już na pewno nie była warta swej ceny. Pierwszą suwerenną decyzją nowego władcy było właśnie rozwiązanie tej gwardii.
Za życia ojca, Fryderyk w oczach świata uważany był za biednego, skrzywdzonego chłopca, widziano w nim marzyciela i filozofa a nie bezwzględnego zaborcę jakim się okazał. Ciekawym jest fakt, że żywił on z jakichś niewiadomych pobudek wręcz histeryczną nienawiść do Polski, która jako kraj sąsiedni i dzielący z Prusami najdłuższą granicę nigdy jednak mu nie zagrażała. Nawet w najgorszych dla Prus chwilach, zarówno jak i podczas wojen śląskich (1740 - 1748) jak i siedmioletniej (1756 - 1763) Polska była do swego północnego sąsiada albo neutralna albo nawet przyjazna, ale nigdy nie wystąpiła przeciwko choć miała wiele okazji i powodów. Czym nam za to odpłacono? Poczynając od zrzucenia zwierzchnictwa lennego, poprzez nieustanne naruszanie granic celem brania rekruta, zatapianie fałszywymi pieniędzmi i rujnowaniem gospodarki aż w końcu rozbiorem! I aż trudno uwierzyć, że przez ten cały czas uchodził za najwierniejszego przyjaciela Rzeczypospolitej. Co gorsza w pewnych kręgach nawet po tym haniebnym występku uważany był za jedyny ratunek kraju nad Wisłą. Dlaczego więc tak Polski i Polaków nienawidził? Trudno uwierzyć, że to tylko z powodu sąsiedztwa. Może bał się, że Polska będzie na tyle silna żeby móc mu zagrozić, że upomni się o swoje zadawnione prawa? A gdyby tak sprzymierzyła się z Rosją, Austrią czy Turcją? To są poważne argumenty za tym żeby Polskę osłabić a jak się nadarzy okazja to nawet powiększyć swoje państwo jej kosztem. Na mapie Europy nie ma miejsca dla słabych a Rosja też wiecznie nie będzie jej bronić. Jak widać stosunek Prusaka do Polski nie musiał być specjalnie powodowany nienawiścią. W historii zawsze tak bywało że państwa sąsiednie żywiły do siebie antagonizmy i prowadziły wojny, to był precedens tylko dlatego że po raz pierwszy w dziejach państwa silniejsze aby uniknąć wojny między sobą podzieliły się państwem słabszym, celem uniknięcia rozlewu krwi, dla nas to może być bolesne, ale reszta świata przyjęła ten fakt bez zbytniego entuzjazmu. Jeśli prawo silniejszego nie jest wystarczającym powodem z jakiego król Pruski mógłby chcieć zniszczyć Polskę to historycy podają jeszcze jedno wyjaśnienie choć osobiście uważam tezę pierwszą za bardziej wiarygodną. Otóż w 1728r. Fryderyk wraz z ojcem przebywał jakiś czas na dworze króla Polski w Dreźnie, nie dość że zraził się tam śmiertelnie panującym przepychem, to jeszcze uległ wdziękom jakiejś Polki, niektóre źródła podają, iż mogła to nawet być córka samego Augusta. Podobno po brutalnym rozdzieleniu kochanków, Młody królewicz po powrocie do ojczyzny strasznie cierpiał, niestety ta wersja nie jest potwierdzona.
Aby zrozumieć króla Prus musimy poznać jakie było jego życie przed koronacją. Jego ojciec jak się można domyślać nie przywiązywał specjalnej wagi do nauczania następcy tronu łaciny, historii, sztuk pięknych czy filozofii. Uważał że jedyne czego jego syn powinien się uczyć to administracja państwem i strategie wojskowe. Początkowo jednak przymykał oko na parcie jego syna ku filozofii i literaturze pięknej. Z czasem nawet pozwolił mu grać na flecie, byle nie przy nim. Nie można powiedzieć żeby Fryderyk spędzał czas z ojcem, młodość spędził bowiem na dworze swej matki a dominowała tam kultura i wpływy francuskie i stąd właśnie młody królewicz wyniósł zamiłowanie do sztuki. Tu nauczył się także języka francuskiego, którym władał jak ojczystym, a ojczysty, czyli niemiecki był mu zupełnie obcy i nigdy go dobrze nie opanował. Nie potrafił także znaleźć nic wartościowego w niemieckiej literaturze.
Ze względu na charakter swojego ojca Fryderyk musiał od początku uczyć się obłudy, aby mógł zachować jakiekolwiek przywileje musiał udawać przed ojcem pokorę i szacunek, musiał uczyć się sztuki fortyfikacji i chodzić z ojcem na polowania, nienawidził tego ale musiał znosić żeby nie zdyskredytować się całkowicie w oczach króla. Aby mieć spokój musiał siedzieć cicho i znosić cierpliwie nastroje ojca. Mimo tej gry Fryderyk Wilhelm bił i obrażał syna z byle powodu, niezależnie od tego ilu dworzan to widzi. Miał kiedyś powiedzieć do niego: "Gdyby mój ojciec tak się ze mną obchodził jak ja z tobą, już dawno bym uciekł! Ale ty nie masz odwagi! Jesteś tchórzliwym łajdakiem!". Ale Fryderyk nie był tchórzem, chciał uciec ale następcy tronu nie jest łatwo wydostać się z kraju niezauważonym. A nawet jeśli by mu się udało, co dalej? Dokąd pojedzie, kto go przyjmie? Będąc w Dreźnie prosił nawet posła saskiego żeby ten załatwił paszporty i konie, ale wystraszony dygnitarz odmówił, prosił także o azyl w Anglii ale i tego nikt nie chciał mu zagwarantować. Postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce, mianowicie w połowie lipca 1730 r. przebywał wraz z ojcem we Frankfurcie i właśnie tę okazję postanowił wykorzystać na ucieczkę. Chciał uciec wraz ze swym przyjacielem von Katte, ale na nieszczęście król odkrył jego plany i wpadł w furię, skazał obu dezerterów na śmierć, po namyśle ułaskawił jednak syna skazując go tylko na pobyt w twierdzy w Kostrzyniu, nakazał mu też oglądać egzekucję przyjaciela. Musiało to wywrzeć silne piętno na psychice młodego królewicza, który już nawet po objęciu tronu nie pozwolił nikomu się do siebie zbliżyć, nikomu nie potrafił zaufać i oddalił od siebie nawet osoby z którymi przyjaźnił się za młodu, z czasem jego jedynymi towarzyszami i powiernikami stały się ukochane charty. Po tym incydencie bardzo pogorszyły się stosunki pomiędzy ojcem i synem, ceną za odzyskanie wolności było małżeństwo. Żoną prusaka została Krystyna Elżbieta 12 VI 1733 r. W 1736 r. Fryderyk zaczął korespondować z Wolterem. Francuski filozof był jak sam mówił zwolennikiem oświeconego absolutyzmu. Fryderyk w tamtych latach był jeszcze osobą wierzącą i uważał że ateizm to dogmat, któremu ulec może tylko wariat. Jest to okres jego rozprawy z ?Księciem? Makiawela. Została ona ukończona w 1739 r. Fryderyk przesłał ją właśnie Wolterowi, który po dokonaniu poprawek stylistycznych zaczął ją rozpowszechniać i protegować.
Latem 1739 Fryderyk towarzyszył swojemu słabemu i choremu ojcu w podróży inspekcyjnej do Prus Wschodnich, takie wyjazdy król odbywał co roku, ten miał być ostatni? Fryderyk Wilhelm zmarł po strasznych cierpieniach 31 V 1740 r. Tego samego dnia królem Prus został Fryderyk II.
Wielu się wydawało, że nowy król, biedny, skrzywdzony "Frycek", wrażliwy filozof zniweczy cały dorobek swego zapobiegliwego aż do skąpstwa ojca. Wszyscy się mylili? Wielu sądziło, że młody król, rozmiłowany w poezji, filozofii, teatrze, operze i baletach prowadzić będzie dwór oddany używaniu, karmiąc jak jego dziad setki darmozjadów. W skarbcu znajdowało się w 174 r. ok. 10 mln talarów, spodziewano się, że niedoszły uciekinier roztrwoni to na uciechy ducha. Spodziewano się, że młody pięknoduch zmniejszy armię, zacznie dbać o dobro swoich poddanych i zerwie z ponurą przeszłością, która przysporzyła mu tyle cierpień i upokorzeń. Przede wszystkim sądzono, że młody król będzie całkowicie zależny od ministrów i doradców ojca. Dniem zawiedzionych nadziei nazwano dzień, w którym Fryderyk został królem.
Wróćmy teraz do "Antymachiavellego", wydanego w przeddzień wojny śląskiej, wydanego i stworzonego pod protekcją Woltera. W tym dziele młody autor walczy ze sobą, walczy pomiędzy idealizmem a realizmem politycznym. Niby wybór jest Prost, ale wtedy jego autor jeszcze nie był królem! Wydaje się, że tekst ten miał jakby uszczęśliwiać ludzkość i rozprawa ta była obliczona na poklask tajnych i jawnych kosmopolitów. Na kilka lat przed wydaniem, żyjący jeszcze król jeździł wraz z synem to twierdzy Wesel, tam prawdopodobnie zetknęli się z hrabią Albrechtem Wolfgangiem von Schaumberg-Lippe. Należał on to tajemniczego towarzystwa, które miało się zajmować uszczęśliwianiem ludzkości. Zapewne wtedy królewicz, filozof, dowiedziawszy się o istnieniu takiej organizacji wyraził chęć poznania jej bliżej. W sierpniu 1738 r. następca tronu został przyjęty do loży masońskiej. Zapewne poznał tam wielu znamienitych ludzi podzielających te ogólnoludzkie, pacyfistyczne idee. Na pewno poznał tam między innymi kandydata do polskiej korony, Stanisława Leszczyńskiego, który również w tym okresie został przyjęty do masonerii. Zapewne Leszczyński, ze względu na znajomość królewicza i przynależność do loży liczył na poparcie Prus w walce o tron Polski, jednak dopóki żył stary król, Fryderyk nie miał żadnego wpływu na politykę zagraniczną. Wobec tych faktów możemy wziąć pod uwagę dwie możliwości co do "Machiavellego", mianowicie: opcja pierwsza- Fryderyk w momencie pisania tej rozprawy faktycznie był zwolennikiem tych szczytnych idei, ale w momencie objęcia władzy zderzył się z ponurą rzeczywistością i idee poszły na dalszy plan oddając pierwszeństwo interesowi państwa, wydaje się to dość naciągane ale nie można odrzucać; opcja druga: Fryderyk był tak dobrym aktorem, że potrafił oszukać nie tylko podstarzałego ojca ale i najznamienitszych tego świata, ogłaszając pacyfistyczny manifest w przeddzień wypowiedzenia wojny usypia się czujność nawet najbardziej wyczulonych, można w ten sposób zyskać element zaskoczenia i sporą przewagę.
Wstępując na tron Fryderyk miał już gotowy plan zaokrąglenia Prus, aby go jednak wykonać musiała nadarzyć się sprzyjająca okazja. Źródła podają wzmianki, że już jako młody królewicz, będąc więźniem w Kostrzyniu opracowywał plany ekspansji Prus we wszystkich możliwych kierunkach, już wtedy myślał o ziemiach polskich i Prusach Królewskich, ale na to jak na razie nie mógł sobie pozwolić, jednakże nadarzyła się inna, nie mniej korzystna okazja - Śląsk. Stało się to za sprawą śmierci cesarza Karola VI, który nie miał synów a jedynie córkę - Marię Teresę. Miała ona objąć władztwo Habsburgów na podstawie sankcji pragmatycznej z 1720 r., którą jej ojciec musiał srogo opłacić. Po wielu trudnościach została ona potwierdzona przez rzeszę i znaczące państwa Europejskie, miało to zagwarantować niepodzielność władztwa Habsburgów. Jednak dzisiaj oczywistym wydaje się fakt, że lepszym posunięciem ze strony cesarza było by zostawienie następczyni silnej armii niż papierowej gwarancji, jednak Karol VI był regalistą i wierzył, że zatwierdzona umowa międzynarodowa ma większą siłę niż 200 tysięczna armia i nie sądził, że ktokolwiek ośmieli się podważyć gwarancje dane przez wszystkie mocarstwa Europy.
Jednak ktoś się odważył i ku zaskoczeniu wszystkich była to osoba najmniej licząca się na arenie międzynarodowej - Fryderyk II, król Prus. 9 XII 1740 r. ambasador austriacki w Berlinie został wezwany do króla aby się dowiedzieć, że armia pruska właśnie wkroczyła na Śląsk. Używając przewrotnej i przemyślanej propagandy oświadczył, że wyruszył jako przyjaciel, pragnąc zabezpieczyć te tereny i w ten sposób przyjść z pomocą królowej Węgier. Ale faktem jest, że oprócz Prus żadne inne państwo Prusom nie zagrażało. W ten sposób rozpoczynając wojnę a chcąc zachować choć odrobinę sympatii świata, jednak pragnąc przede wszystkim w dość prymitywny sposób zasłonić prawdziwe cele swojego wymarszu na Śląsk, król Prus oświadczył iż nie jest agresorem, że nie przychodzi jako zdobywca lecz przyjaciel i obrońca królowej Prus. Tu znowu można nawiązać to jego wspaniałego dzieła, w którym sam przyznał, że wojny napastnicze, prowadzone jedynie z chęci zagarnięcia nowych ziem to wojny najgorsze z możliwych a władcy którzy je wywołują odpowiedzą za to przed historią i przed całym światem. Górę nad szlachetnymi czynami wzięła chęć zdobycia sławy i bogactwa choć to drugie w odniesieniu do śląska jest dość wątpliwe. Co ważne, Fryderyk przystępując do wojny nie miał po swojej stronie żadnych sprzymierzeńców, występował przeciwko całej Europie! Ale ten jeden kamień spowodował lawinę, skoro Prusy mogą sobie wziąć Śląsk to dlaczego Francja nie może zagarnąć Belgii? A Hiszpania? Atak Fryderyka na schedę po Karolu VI był dla wszystkich wielkim zaskoczeniem, ale najbardziej zdziwiła się Maria Teresa, kompletnie nieprzygotowana, bez armii, bez pieniędzy ale z narodem węgierskim po swojej stronie! Atak był także zaskoczeniem dla ludności Śląska, w chwili wkroczenia prusaków, zdezorientowana ludność nie wiedziała czy to idzie wróg czy przyjaciel, rzadko stawiano opór, dzięki temu udało się Hohenzollernowi zdobyć większą część prowincji bez większych strat w ludziach. Broniły się już tylko nieliczne twierdze ale i one musiały skapitulować wobec bierności Austriaków. W czasie trwania kampanii Prusacy stopniowo zyskiwali sprzymierzeńców, po ich stronie walczyła Francja, Bawaria a przejściowo nawet Saksonia pod wodzą króla polski. Fryderyk jednak zabezpieczywszy swoje zdobycze zawarł z Austrią separatystyczny pokój, zostawiając swoich sojuszników samym sobie. Jednak pod koniec 1741 r., łamiąc wcześniejsze układy znów wkroczył na Górny Śląsk i ogłosił się panem całej prowincji. Mimo tego to Austriacy przejęli inicjatywę, pogromili Francuzów, Bawarczyków i Sasów. Fryderyk znów widząc komplikującą się sytuację zawarł pokój z Marią Teresą by zachować własną zdobycz. 27 VI ogłoszono traktat pokojowy na podstawie którego cały Śląsk przeszedł pod panowanie pruskie. Traktat ratyfikowano 20 I 1743 r. po czym korona czeska wyrzekła się wszystkich praw do śląska. Nikt nie spodziewał się, że młody Hohenzollern okaże się taki bezwzględny i zaborczy. Omylili się także wszyscy mieszkańcy śląska którzy uwierzyli słowom Fryderyka, że "będzie uważał za stracony każdy dzień, w którym nie będzie mógł uczynić czegoś dobrego dla swojej nowej prowincji". Ślązakom wcale nie było lepiej pod rządami pruskimi niż wiedeńskimi. Król obłożył swoją nową prowincję nowymi podatkami i nie ulega wątpliwości, że pruski fiskalizm był dla ludności Śląskiej o wiele cięższy niż Austriacki. Ludność była także zobowiązana do kwaterunku żołnierzy a przebywało ich wtedy na Śląsku ok. 35 tys. Chyba, na pewno jedynym pozytywnym aspektem pruskiego panowania było wprowadzenie tolerancji religijnej co faktycznie było w prowincji rdzennie katolickiej nowością.
Zawarty pokój trwał w Prusach i na Śląsku niespełna dwa lata. W tym czasie Austria nadal walczyła z Francją. Maria Teresa z pomocą swych wiernych Węgrów odnosiła zwycięstwo za zwycięstwem i Francuzi zdawali się być bezradni wobec naporu Austriaków. Wobec wiszącego w powietrzu widma porażki, Francja znów zwróciła się o pomoc do swojego niewiernego sojusznika - Prus. Fryderyk doskonale wiedział, że jeżeli Austriacy pokonają Francuzów i cesarza Witelsbacha wezmą się za rewindykację Śląska, nie mógł do tego dopuścić, rozpoczął więc II wojnę o Śląsk, zanim Wiedeń zdołał go uprzedzić. I znowu wojska Fryderyka maszerują do Czech, i znowu agresor nazywa się przyjacielem, który chce tylko nieść pomoc cesarzowi. Już współcześni zarzucali Fryderykowi, że II wojna śląska była niepotrzebnym rozlewem krwi. Zyskała na niej Francja, dzięki odciążeniu frontu przez prusaków udało się jej odeprzeć wojska austriackie i odzyskać Alzację i Lotaryngię. Ale Prusy nie zyskały niczego. 25 XII 1745 w Dreźnie został zawarty pokój. Po ciężkich walkach i ogromnych stratach po obu walczących stronach wracamy do punktu wyjścia. Austria gwarantuje Fryderykowi posiadanie wszystkich terytoriów a on w zamian uznaje Franciszka I cesarzem i gwarantuje Habsburgom wszystkie ich niemieckie posiadłości. W efekcie tej wojny, Rosja staje się wiernym sojusznikiem Austrii i Saksonii. Sam Fryderyk, w późniejszych refleksjach żałował wszczęcia tak bezsensownej wojny, w której nikt nie odniósł korzyści a przysporzyła ona tyle cierpień. Fryderyk poniósł duże straty, ale wygrał! A to było przecież najważniejsze. Nikt teraz nie mógł podważyć jego pozycji w Europie. Zawarto pokój, który miał bez mała trwać 11 lat, został on dodatkowo umocniony traktatem Akwizgrańskim z 1748 r. Prusak miał teraz czas na uporządkowanie spraw we własnym państwie, zrujnowanym prowadzeniem wojny. Wiedział, że Austria była wyczerpana do granic możliwości i nie miała sił ani środków, aby rozpocząć nowy konflikt a i on tego póki co nie planował. Trzeba było wykorzystać możliwie jak najdłuższy czas spokoju, aby później móc przystąpić do walki z jeszcze większą siłą i energią.
Jednak Fryderyk był nie tylko żołnierzem ale i prawodawcą. Pragnął i ten obowiązek spełniać z nie mniejszą gorliwością. Zaczął od reformy sądownictwa. Przede wszystkim zniósł tortury co było na ówczesne czasy krokiem bardzo nowatorskim, ale to właśnie dzięki takim posunięciom zyskał sobie miano prekursora absolutyzmu oświeconego. Idąc dalej, zniósł także zabobonne i niedorzeczne przepisy dotyczące ścigania czarownic czy ćwiartowania ciał samobójców. Był władcą oświeconym, jak sam mawiał, więc nie mógł pozwolić żeby w jego państwie stosowano średniowieczne metody. Usankcjonował i ujednolicił także kary za przestępstwa w stosunku do ich powagi i szkodliwości. Ujednolicił kodeksy w całym państwie, ograniczając w ten sposób nadużycia urzędników i panów ziemskich. Sądownictwo wojskowe pozostawił w stanie jaki odziedziczył po swoim ojcu, było to prawo bardzo rygorystyczne ale co najważniejsze - skuteczne. Prusy były państwem o ustroju absolutystycznym, choć oświeconym to i tak pełnię władzy dzierżył w swych rękach król. Nie mogło być też inaczej z sądownictwem, król był pierwszym sędzią w swoim państwie, wszystkie wyroki za najcięższe przestępstwa musiały być przez niego zatwierdzane, mógł je podważać i sądzić według uznania. No i oczywiście miał władzę nad składem sędziowskim co dawało mu w praktyce możliwość usunięcia niewygodnych lub nieposłusznych. A co ukochany król zrobił dla kraju poza uporządkowaniem prawa? Zrobił nie mało. Unowocześnił państwo pruskie dostosowując je do oświeconych czasów. Dużo sił i środków włożył w modernizację śląska i ziem zaboru polskiego. Dbał o gospodarkę i handel które słusznie uważał za filary dobrobytu. Przede wszystkim umocnił i usprawnił administrację, której obowiązkiem było pilnowanie dochodów króla. Ponadto znacznie zmodernizował i rozbudował armię. Należy zauważyć, że w 1740 r. liczyła ona tylko 80 tys, a tuż przed wybuchem wojny siedmioletniej było już 160 tys. Dbał także w miarę możliwości o weteranów i inwalidów wojennych, zbudował dla nich przytułek w Poczdamie mogący przyjąć 600 osób. Innym dawał patenty żebracze. Tylko byłym oficerom dawał stanowiska w administracji państwowej. Tych którzy umieli czytać i pisać kierował do szkól wiejskich jako nauczycieli. Jedyną rzeczą jaką król zrobił wyłącznie dla siebie było wybudowanie pałacu w Sanssoucii.
Fryderyk wychowany był w twardym drylu wojskowym do którego z czasem przywykł. Był osobą niezwykle pracowitą i energiczną. Zazwyczaj wstawał ok. 3 rano, i po skromnym śniadaniu (zazwyczaj czarna kawa i owoce) zabierał się do pracy. Faktem jest, że skoro on zaczynał tak wcześnie musieli to też robić ludzie, którzy go otaczali, co dla niektórych, szczególnie tych, którzy mieszkali poza dworem, mogło być uciążliwe. Zazwyczaj do godz. 11 wyrabiał się ze wszystkimi sprawami. Resztę dnia mógł spędzić na spacerach, przejażdżkach i posiłkach spędzanych w towarzystwie osób najbardziej zaufanych, gdyż na takich spotkaniach nie przestrzegano żadnej etykiety.
Fryderyk napisał masę przeróżnych rozpraw i utworów literackich, z których większość nie została nigdy opublikowana, napisał także wiele wiersz ale nigdy nie uważał się za poetę. W 1749 r. z prosił na swój dwór Woltera. Początkowo obaj filozofowie spędzali ze sobą mnóstwo czasu poświęcając się rozmowom i wzajemnym zachwytom. Prusak bardzo szanował Woltera, traktował go wręcz jako swojego mentora, dzielił się z nim wszystkimi rozterkami, wielokrotnie prosił go o rady w sprawach państwowych, w zamian uhonorował go posadą szambelan i stałą pensją. Jednak Wolter też nie był nieskazitelny, jego czar prysł gdy na światło dzienne wypłynęło kilka niemiłych spraw. Został oskarżony przez pewnego żyda o oszustwo(choć Fryderyk nienawidził, żydów często korzystał z ich usług), a także o sprzedaż fałszywych weksli. Tyle jeszcze Fryderyk mógł ścierpieć. Zawrzało jednak gdy francuz popadł w konflikt z prezydentem berlińskiej akademii nauk, Maupetuisem. Król stanął w obronie prusaka i zabronił Wolterowi pomawiania go. Wbrew woli króla Wolter wydał kilka tekstów deprymujących Maupetuisa i całą akademię. Wówczas Fryderyk oświadczył Wolterowi, że nie jest już mile widziany na jego dworze. Wolter odesłał insygnia szambelańskie i wyjechał do Holandii, skąd wydał kilka wierszy Fryderyka, w których król pruski naśmiewa się z innych władców europejskich. Po tych wydarzeniach Wolter i Fryderyk nie odzywali się do siebie przez dwa lata, dopiero w 1755 r. wznowili wzajemną korespondencję ale było to już tylko wymiana poglądów, bez wzajemnych zachwytów i oznak przyjaźni. Pisywali do siebie aż do śmierci Woltera w 1778 r.
Tymczasem sytuacja międzynarodowa stawała się coraz bardziej napięta. Intensywne zbrojenia Austrii i Prus prowokowały kolejne nieprzyjazne kroki. Było już pewne, że wojna wybuchnie, nie było tylko wiadomo kto stanie po czyjej stronie. Fryderyk zdawał sobie sprawę, że na sojuszu z Francją wiele nie zyska, przede wszystkim zależało mu na wciągnięcie po swojej stronie Rosji albo przynajmniej utrzymaniu jej jako neutralnej. To mogła mu zapewnić Anglia. Opuszczona Francja, po 3 wiekach wzajemnych antagonizmów rzuciła się w objęcia Austrii. Wobec takiego rozwoju sytuacji Rosja, która żywiła nienawiść do Prus opowiedziała się po stronie Austrii. W ten oto sposób doszło do odwrócenia przymierzy i rozpoczął się najkrwawszy konflikt XVIII wieku.
Kilka najważniejszych faktów z wojny siedmioletniej: Fryderyk wiedział, że przy takim układzie sił, trzy największe mocarstwa zmiotą go w pył, dlatego jego jedyną szansą było rozprawienie się z każdym z osobna. Dlatego nie czekał, 29 VIII 1756 r. wkroczył do Saksonii, którą mimo oporu Augusta III zajął bardzo szybko a armię saską wcielił po kapitulacji w swoje szeregi. Ten bogaty i urodzajny kraj był doskonałym zapleczem do prowadzenia dalszych walk. Po wkroczeniu do Drezna, prusacy otworzyli królewskie archiwa, ze znalezionych dokumentów wynikało że Saksonia, Rosja i Austria planowały rozbiór Prus. Z Saksonii Fryderyk mógł ściągać zaopatrzeni, rekruta i podatki, ale najwięcej profitów przyniosło mu fabrykowanie polskiej monety w królewskich mennicach. Następny rok nie był dla prusaków pomyślny. Po zdobyciu Saksonii uderzył na czescy gdzie został pokonany przez Austriaków i Sasów pod Kolinem 18 VI 1757 r. do Prus wschodnich wkroczyli Rosjanie a do Rzeszy Francuzi. Decydująca bitwa tego roku odbyła się pod Luthem, 5 grudnia gdzie Fryderyk pokonał prawie dwukrotnie liczebniejsze siły austriackie. Następnie skierował się przeciwko Rosjanom, do walnej bitwy doszło 25 VIII 1758 r. pod Zorndorfem. Bitwa zakończyła się zwycięstwem Prus lecz okupionym wielkimi stratami. Następny rok okazał się bardzo niesprzyjający dla prusaków, odnieśli kilka porażek a nieprzyjacielskie armie się połączyły. Po kilku porażkach Prusacy zostali zamknięci praktycznie tylko w Saksonii, na dodatek po śmierci króla Anglii, Jerzego II parlament brytyjski odmówił finansowania dalszej kampanii pruskiej. Fryderyk przeszedł do zupełnej defensywy, było już pewne, że przegra tą wojnę jeśli nie zdarzy się cud. Ale długo oczekiwany cud wreszcie nadszedł 5 I 1762 - zmarła caryca Elżbieta. Sytuacja się zupełnie odwróciła, następca carycy, Piotr III zmienił front i stanął po stronie Prus. Francuzi prosiła o zawieszenie broni i przeciwko Prusom została już tylko osamotniona Austria. Wobec takiego biegu wydarzeń przystąpiono do rozmów pokojowych, traktat podpisano 5 II 1763 r. w Hubertsburgu.
Wojna się skończyła, bez nowych nabytków, bez żadnych zysków a z ogromnymi stratami w gospodarce i w ludności, ale zwycięsko. Po wojnie siedmioletniej Prusy weszły w poczet mocarstw europejskich, teraz Fryderyk mógł spokojnie zajmować się administrowaniem Prusami. A przystąpił do tego nie mniej energicznie niż przed wojną. Zaczął od fundamentów oświecenia - edukacji. Bez wątpienia, jeżeli idzie o powszechne nauczanie to Fryderyk był w tej dziedzinie prekursorem, wprowadził on min. Szkoły nauki realnej, były to szkoły średnie mające uczyć swoich adeptów tylko rzeczy przydatnych do pracy i pożytecznych. Przygotowywano w ten sposób przyszłych pracowników manufaktur oraz dzieci rolników. Choć początkowo w skład kadry nauczycielskiej wchodzili tylko byli wojskowi o wątpliwych umiejętnościach pedagogicznych a za to z typowym pruskim drylem, to z czasem osiągnęło to zamierzony skutek. Wówczas Prusy wysunęły się na I miejsce jeśli idzie o wykształcenie. Pozwoliło to w przyszłości wysunąć się na mocarstwową czołówkę Europy. Fryderyk wiedział, że sytuacja chłopów na których opiera się cała gospodarka jest katastrofalna. Chciał im jakoś ulżyć, ograniczył ich poddaństwo i zwiększył swobody, nie zrobił jednak niczego co mogło by naruszyć pozycję szlachty. Mimo swojego oświecenia wierzył, że tylko na osobie szlachetnie urodzonej można polegać, gdyż tylko taka ma honor. W ciągu całych swoich rządów nigdy nie naruszył dominującej pozycji arystokracji, na której opierał swoje rządy. W stosunku do Kościoła Fryderyk był zawsze pełen pogardy. Uważał, że kler katolicki trzyma lud w ciemnocie i zabobonie. Sam był ateistą, ale sztandarowym elementem jego polityki była tolerancja religijna. Tolerował wszystkie wyznania, wszystkie na równi traktował, wszystkimi na równi pogardzał.
Wielki król dbał o gospodarkę, zakładał nowe manufaktury i fabryki. Dbał też o handel, doprowadził do tego, że Prusy mogły eksportować znaczne ilości towarów, importując niewiele. Także poprzez zakrojone na szeroką skalę akcje kolonizacyjne udało mu się osiągnąć wzrost gospodarczy. Choć te kolonizacje często były przymusowe, w rzeczywistości nowi kolonizatorzy otrzymywali lepsze warunki niż te, które posiadali wcześniej. W sprawach gospodarki, Fryderyk głosił zasady merkantylizmu, głosząc, że celem handlu jest przyciąganie pieniędzy z zagranicy a manufaktur - ich zatrzymywanie w kraju. Duże korzyści Prusy czerpały z nierówno prawnych stosunków gospodarczych z polską. Za panowania Fryderyka II dochody państwa podwoiły się.
W nocy z 16 na 17 VIII 1786 r. zmarł król Prus, Fryderyk II Wielki, który nazywał siebie filozofem i partyzantem moralności. Rządził 46 lat, zostawił po sobie skarbiec napełniony po brzegi złotem, państwo powiększone o dwie prowincje i prawie 200 tys. żołnierzy. Fryderyk żył 74 lata, była to postać niezwykła, w historii Prus i cesarstwa niemieckiego nie było osoby z którą można by go porównać. Jeszcze za życia był nazywany wielkim. Był wielki ale nikt go za to nie kochał, to był władca budzący nie miłość strach. Był wielkim graczem politycznym a samego siebie nazywał filozofem na tronie. Do odegrania swej roli na historycznej mapie europy przygotowywał się starannie przez wiele lat. Kiedy przyszło mu więc na niej stanąć i grać, odgrywał swoją rolę lepiej niż inni władcy europejscy, z których żaden nie dorównywał mu siłą woli, inteligencją, brawurą i bezwzględnością. Nie jeden się zdziwił gdy Fryderyk II został królem i to nie tylko na berlińskim dworze. Zdziwiła się cała Europa, a najbardziej Austria, Saksonia i Polska. Ostatnie słowa wielkiego króla brzmiały: "La montaque est peisee, nous irons mieux"
Brudny pokój, chart i kamerdyner, w takim otoczeniu zmarł król, który walczył u boku lub przeciwko krajom całej Europy, który chciał być filozofem wśród królów, królem wśród filozofów!