Była godzina szesnasta trzydzieści. Słońce prażyło tak samo silnie jak przed południem. Na plaży nie było wolnego miejsca, nawet by się rozłożyć. Wszędzie jak okiem sięgnąć widać było amatorów opalenizny. Wielu młodych mężczyzn prężyło swe muskularne ciała. Nie brakowało również kąpiących się. Jedni popisywali się swoimi pływackimi umiejętnościami, inni pomagali sobie deskami, dmuchanymi rękawami, kółkami i kamizelkami.
Nagle kilkunastoletnia ciemnowłosa dziewczyna zaczyna krzyczeć i wzywać pomocy. Wśród plażowiczów wybucha panika. Kilka osób pokazuje rękami w kierunku jeziora, słychać krzyki. Wtem jakiś chłopak szybko wbiega do wody. Płynie do tonącej. Usiłuje jej pomóc. Przez chwilę szamocą się w wodzie. Wreszcie chwyta tonącą za głowę i ciągnie do brzegu. Obydwoje wyglądają na zmęczonych i przerażonych. Po chwili już są przy nich koledzy i koleżanki. Wyręczają dzielnego ratownika, pomagają niefortunnej pływaczce dojść do plaży.
Wszyscy usiedli na piasku i rozmawiali o tym, co się stało. Uratowana dziewczyna masowała sobie łydki i dziękowała wybawcy.
Plażowicze cicho komentowali zaistniałą sytuację, od czasu do czasu kierując wzrok w stronę bohaterów dnia.
Na szczęście nic złego się nie stało. Tak niewiele brakowało, aby wydarzyła się prawdziwa tragedia z ofiarami.