O SYNU MARNOTRAWNYM
Ilekroć czytam znaną, biblijną przypowieść o synu marnotrawnym, zastanawiam się nad głębszym wymiarem ludzkich prób, nieszczęść, pokonanej drogi i niejednokrotnie finałowego powrotu do przeszłości, z jakże ogromnym bagażem doświadczeń i pokorą w duszy. Każdy z nas może znać jakiś „marnotrawny” przypadek z własnego doświadczenia, bo iluż to ludzi już próbowało...? W naturę człowieka wpisano wieczny bunt, chęć zmiany, nie tylko otoczenia, ale również własnego życia. Jednym z tych ludzi był właśnie biblijny syn marnotrawny- postać fikcyjna, aczkolwiek w praktyce najczęściej spotykana.
I literatura, i sztuka zajęły się problemem syna marnotrawnego. Zastanówmy się nad tym, jak poszczególni twórcy ukazali jego postać, nabyte doświadczenie, a także moment pojednania z ojcem, ze swoją rodziną oraz przeszłością. Jednym z najbardziej znanych obrazów przedstawiających tę scenę jest „Powrót syna marnotrawnego” Rembrandta. Zapewne każdy z nas otarł się o ten obraz w książce do literatury, sztuki, czy chociażby przeglądając encyklopedię. Na pierwszym planie znajdują się trzy postacie, wyraźnie zaznaczone w padającym świetle, natomiast trzy inne postacie znajdują się na planie drugim. Dla twórczości Rembrandta charakterystyczne jest znamienite operowanie światłocieniem, tak również ten obraz został namalowany na zasadzie kontrastu, niejako oddzielającym scenę ważną od tej mniej ważnej. Najbardziej oświetloną postacią na tym obrazie jest ojciec, trzymający w objęciach skruszonego syna, ubranego w poszarpane, zniszczone ubranie i zdarte buty. Ponadto syn ma krótko ścięte włosy, co od razu kojarzy nam się z wizerunkiem niespotykanym u Żydów. Jego twarz ukazana została z profilu, Rembrandt jej nie eksponuje, gdyż przede wszystkim chce zwrócić uwagę na postać ojca. To właśnie on trzyma syna w objęciach, ma stroskaną twarz, gdyż widok ubogiego, doświadczonego dziecka jest dla niego bolesny. Na jego twarzy można również odczytać niejaki spokój- świadczą o tym przymknięte powieki i usta- być może dopiero teraz odetchnął po długich rozterkach i tęsknocie. Malarz nie omieszkał jeszcze bardziej zaznaczyć nędzy syna marnotrawnego poprzez ukazanie ojca w bogatych, dostojnych szatach koloru czerwieni, symbolu bogactwa. Jednak ojciec ma siwe włosy i brodę, co jednoznacznie pokazuje nam upływ czasu. Zwróćmy uwagę na układ rąk ojca, które świadczą o troskliwości, jednocześnie tym gestem pokazuje, iż przygarnia syna do siebie, bierze go w opiekę i przede wszystkim mu przebacza. Co jest najbardziej zaskakujące, gdy wpatrzymy się w te dłonie? Zauważmy, iż obydwie się różnią, co na pierwszy rzut oka jest zadziwiająco niedostrzegalne. Rembrandt lubił stosować takie sztuczki w swoich obrazach, starając się o to, aby spotęgować nimi efekt wymowy danego dzieła. Ręce ojca różnią się, i to bardzo, co wywołuje w nas wręcz niepokojące uczucia. Prawa dłoń ojca jest subtelna, delikatna, wąska i długa, natomiast jego lewa dłoń- starcza, spracowana, szeroka i krótka. Rozważmy kilka interpretacji owego zabiegu dokonanego przez malarza. Obydwie dłonie mogą oznaczać upływ czasu, być może ta prawa dłoń wypuściła syna z domu razem z całym jego majątkiem, natomiast lewa przyjmuje go skruszonego, biednego, bez grosza przy duszy. Możemy również przyjąć, iż prawa dłoń jest dłonią matki, natomiast lewa dłonią ojca- co może jednoznacznie mówić o tym, iż ojciec na obrazie- alegoria Boga Wszechmogącego- jest dla syna marnotrawnego, jak również dla każdego człowieka i matką, i ojcem. Trudno nam rozszyfrować znaczenie tych rąk, Rembrandt wprowadza nas tym w niepokój, dzięki czemu zapamiętujemy ten obraz. Jednak pozwolę sobie zauważyć, że to być może nie było jego priorytetem. Ukazał on przede wszystkim wymowną scenę pojednania.
Kolejnym obrazem jest „Syn marnotrawny” Hieronima Boscha. Na tym obrazie jest on przedstawiony zgoła inaczej, mogę powiedzieć, że wręcz nietypowo. Otóż nasz syn marnotrawny znajduje się w drodze- jak wiadomo, wizja artysty należy jedynie do niego, więc pewnych rzeczy w Biblii się nie doszukamy, chociaż bardzo byśmy chcieli. Jego postać znajduje się w centrum obrazu, a wygląda jak typowy wędrowiec- ma ze sobą tobołek, do którego przypięta jest łyżka, nóż oraz kocia skórka, podobno przynosząca szczęście, w ręce dzierży kostur, na głowie ma dziurawą chustę, a w drugiej ręce trzyma zniszczoną, połataną czapkę. Widzimy, iż jest wychudzony, ma poszarpane, podarte i brudne ubranie, każdego buta z innej pary, jego bieda i nędza są widoczne jak na dłoni. Ma krótkie, lekko posiwiałe włosy, wychudzoną, kościstą twarz i obandażowaną nogę. Kto wie, może w gdzieś w drodze się skaleczył, może toczyła go choroba... Dla nas jest on postacią zagadkową i tajemniczą, ale jednocześnie potrafimy wczuć się w jego sytuację. Empatia pozwala nam dostrzec nędzę i poniewierkę syna marnotrawnego. Zauważmy, iż głowę zwróconą ma w kierunku gospody „Pod Białym Łabędziem”, pochylona sylwetka świadczy o nieubłaganym upływie czasu, ale jednocześnie wskazuje nam kierunek jego wędrówki- przed siebie, lub inaczej- do domu. Z pewnością jest to kierunek przeciwny do gospody, której widok przywodzi na myśl najgorsze karczmy świata. Jest to stary, zniszczony budynek, o oberwanych okiennicach, wybitych szybach i bez drzwi. Dach jest dziurawy, natomiast z otwartego okna na piętrze widzimy jakąś odzież. Miejsce nie tętni życiem, a tym bardziej swoim widokiem nie przyciąga wędrowców. W oknie widać twarz kobiety zerkającej w kierunku syna marnotrawnego, w drzwiach stoi para młodych ludzi, kto wie, może kochanków, szepczących coś do siebie w niedwuznacznej sytuacji. Natomiast w krzakach, tuż przy karczmie, jakiś mężczyzna oddaje mocz. Widok jest dla nas zupełnie zniechęcający, właściwie nie mamy się co dziwić synowi marnotrawnemu, iż opuszcza to miejsce. Możemy nawet stwierdzić z całą pewnością, że za sobą pozostawia złe, grzeszne życie, a przed sobą ma nieznaną przyszłość, gdyż dąży do domu nie wiedząc, czy rodzony ojciec przyjmie go pod swoje skrzydła. Na podwórzu przed karczmą znajdują się zwierzęta, między innymi maciorę z małymi, psa i wołu za furtką. Na tym obrazie furtka została jednoznacznie przedstawiona jako symbol wejścia w nowe życie, natomiast za nią rozciągają się pola, gdzieś w oddali stoją domostwa. Syn marnotrawny znajduje się na rozstaju dróg, co dla każdego człowieka zawsze jest momentem decydującego wyboru i ogromnej niepewności. Bosch również zastosował na obrazie pewną sztuczkę- trzy niepozorne sroki wpisują syna marnotrawnego w trójkąt. Obraz jest o kolistym kształcie, co od razu przywodzi na myśl boży symbol- trójkąt wpisany w koło, świadczący o wieczności, ciągłym trwaniu, jak również o opatrzności bożej. Sroki są symbolem mądrości. Widzimy, iż Bosch nie bez powodu użył ich w kompozycji tworzącej jedną z tych figur geometrycznych. Dzięki temu nadał uniwersalny wymiar całemu obrazowi.
Patrząc chociażby na te dwa przykłady pojawienia się syna marnotrawnego w sztuce, możemy stwierdzić, iż głęboko w nas zakorzeniona jest potrzeba dokonywania osądu nad wyborami- niekoniecznie własnymi, wybieraniem pomiędzy dobrem a złem. To wiąże się bezpośrednio z dążeniem do szczęścia i udoskonaleniem swojego życia. Jednak człowiek, który nie próbuje i nie podejmuje ryzyka, jest ubogi wewnętrznie. Synowi marnotrawnemu możemy współczuć wszystkiego, ale nie możemy mu odmówić odwagi, cóż, że graniczącej z głupotą. Wyobraźmy sobie ludzi, którzy w swoim życiu nie podjęli żadnej próby, żadnego ryzyka. Być może obawiali się o to, co mogą stracić lub woleli żyć spokojnie zaszyci w swoich domach. Syn marnotrawny zbuntował się, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i wyruszył w świat. Ktoś powiedział, że każda wędrówka jest podróżą w głąb siebie. Czytając wiersz Tadeusza Różewicza, również traktujący o postaci syna marnotrawnego, mogę śmiało wysunąć wniosek, iż syn marnotrawny odbył podróż aż do samego dna- poznał swoje lęki, słabości, życie mocno dało mu w kość, ale wrócił bogatszy o wiedzę, doświadczenie, a przede wszystkim uczucie pokory wobec losu. Ojciec mu wybaczył i przyjął z powrotem do swojego domu, co jest potwierdzeniem tego, iż nie jest istotne, co złego się zrobiło, ale czy człowiek potrafi się do tego przyznać i odczuć skruchę. Tylko gdzie jest granica rozsądku, której nie można przekroczyć?