„Pięknie umierać i pięknie żyć”
Pięknie jest żyć godnie. Żyć z zasadami,
ale czy warto ryzykować z własnej woli
życie dla innych? Na te i wiele innych
pytań odpowie nam dziś Tadeusz Zawadzki.
- Jakie wydarzenia zadecydowały o tym, że robisz tyle dla kraju?
- Było bardzo wiele powodów, ale myślę, że głównym z nich było wydarzenie z września z 1939 roku kiedy to wędrowaliśmy z naszą drużyną harcerską i nagle ujrzeliśmy rzecz od której wszyscy pobladli. Zobaczyliśmy zbójeckie lotnicze eskadry, które bombardowali pociąg z uchodźcami.
- Co w tym było niezwykłego? Przecież mamy wojnę, takie wydarzenia są na porządku dziennym...
- Nie chodziło o same wydarzenie, ale o uczucia. Ci ludzie tam umierali. My robiliśmy co mogliśmy, aby im pomóc. Alek chciał zatrzymać samochód, żeby ich przewieść, ale nie chciały się zatrzymywać. Dopiero gdy stanęliśmy wszyscy, ktoś zatrzymał się. Zrozumiałem, wtedy że chcę pomagać ludziom i ojczyźnie.
-Wojna się toczy... Czym się zajmujesz? Do jakich organizacji należysz lub należałeś?
-Hmm... Na początku razem z Bukami nawiązaliśmy kontakt z podziemną organizacją PLAN (Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa). Potem były karteczki propagandowe i tak się to wszystko zaczęło. Na początku roku 1940 zacząłem pracę zarobkową, był to wyrób marmolady.
- Więc jak zacząłeś pracę skończyłeś z obroną ojczyzny...
- Nie. Już następnego roku przystąpiłem do Małego Sabotażu-„Wawer”. Tam robiliśmy wiele propagandowych akcji.
- Możesz jakieś wymienić?
- Pierwsze akcje dotyczyły zbijania szyb z fotografiami Niemców. Potem zniechęcaliśmy ludzi do chodzenia do kin, ponieważ wyświetlali tam propagandowe filmy. Było tego naprawdę dużo.
- Chciałabym teraz nawiązać do słynnej „Akcji pod Arsenałem”. Czy warto było ryzykować życie dla Rudego?
- Oczywiście, że tak. Rudy był moim najlepszym przyjacielem. Bez zastanowienia zrobiłbym to jeszcze raz, by ratować mu życie i przedłużyć je chociaż na te kilka dni.
- Można tę akcję nazwać twoim zdaniem dowodem przyjaźni?
- Myślę, że można. Nie tylko ja ryzykowałem życie w tej akcji, bo np. Alek przypłacił ją życiem, wiedział co może mu się stać, ale i tak to zrobił, ponieważ wszyscy bardzo lubili i cenili Rudego. Akcja ta była też dowodem odwagi jaka w nam drzemie.
- Jak przeżyłeś śmierć Jana Bytnera?
- Byłem w stanie, który doprowadził mnie prawie do depresji. Tylko dzięki wyjeździe na wieś i radzie ojca, który poradził mi bym zapisał wspomnienia o Rudym, jakoś to przeszłem. Zawdzięczam to również mojej kochanej siostrze, która była przy mnie w tak trudnym momencie.
- Boisz się śmierci?
- Kiedyś się bałem, teraz już nie. Jak do tej pory nie żałuje ani jednej chwili, którą przeżyłem. W wszystkich wydarzeniach, w których brałem udział mogłem zginąć. Liczyłem się z tym, że jakieś akcji mogę nie przeżyć i chyba „zaprzyjaźniłem się” ze śmiercią.
- Jakaś rada na zakończenie?
- Tylko jedna: nie bójcie się żyć i korzystajcie z niego jak tylko możecie.
Wywiad przeprowadziła Natalia Mańkowska.