profil

Końskie życie - opowiadanie

poleca 85% 229 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Padał deszcz. . . Było zimno. . . W stajni małej szkółki, nieopodal lasu, stała klacz z wadą grzbietu mająca niedługo się oźrebić. Właściciele czekali na ten moment, gdzyż po oddzieleniu źrebaka od matki, chcieli ją sprzedać na rzeź. Po nocy, rankiem niebo się rozchmurzyło, a nasza gniada klacz urodziła ślicznego karego ogierka. Mały koniczek wstał na nogi i zaczął powoli chodzić w koło boksu. Diara opiekuńczo patrzała na swoje maleństwo, z uwagą, żeby sobie nic sobie nie zrobiło. Wtedy przyszedł stajenny Michał i zobaczywszy kare maleństwo zwołał wszystkich. Właściciel szkółki stwierdził, że zrębie jest piękne i wygląda na zdrowe. Też po długich debatach wymyślili dla niego imię Witraż, które miało uczcić pierwszego konia pana Zygmunta (właściciela). Parę tygodni później Witraż biegał z mamą po łące, nie mając żadnych trosk. . . Z dnia na dzień był coraz piękniejszy. Szybko też poznał się z innymi końmi, jednak tylko jeden był trochę młodszy, półroczny Panter. Po oddzieleniu od matek te dwa źrebaki miały się z sobą bawić, a potem być razem ujeżdżane. Tak też się stało, po oddzieleniu od Diary Witraż trafił na padok razem z Panterem, jednak to wcale nie była taka dobra wiadomość. Diara z powodu swojej wady grzbietu, nie nadawała się pod siodło więc dla p. Zygmunta była bezużyteczna. Tak więc według postanowienia za marne pieniądze została sprzedana na rzeź. Witraż rżał na odprowadzaną matkę z wielkim smutkiem tak jak i inne konie. Wszystkie bardzo dobrze wiedziały co to jest rzeź i bardzo było im żal poczciwej Diary. Witraż stał się pięknym, szlachetnym koniem. Jako wałach wcale nie stracił temperamentu. Po trzech latach jego życia zaczął być ujeżdżany. Jednak miło sobie tego nie kojarzył. P. Zygmunt nie słynął z dobroci. Dla niego koń to przedmiot, który służy mu do zarabiania. . . Inne konie ze szkółki chodziły cały dzień pod siodło, nie mówiąc co się działo podczas tygodniowych obozów dla dzieci które organizował latem. Jednak konie to lubiły gdyż młodzi opiekunowie o nie dbali, karmili smakołykami oraz je kochali. . . Niektóre konie bardzo przywiązywały się do opiekunów i po rozłące miały złe samopoczucia. Witraż zaczął być ujeżdżany właśnie w okresie wakacji. Były prawdziwe bitwy o to kto będzie jego opiekunem, gdyż każdy sądził że on jest najpiękniejszy. Wygrała 15 letnia dziewczynka. Była dobra dla koni i je kochała, jednak była zbyt gwałtowna. P. Zygmunt czasami pozwalał jej go lążować, co nie było rozsądne. Dziewczyna wykonywała bardzo ostre ruchy nieraz szarpiąc Witraża, co na niego źle oddziaływało. Tak mijał turnus za turnusem a Witraż nie miał niestety szczęścia do opiekunów. Ostatnia nawet nieraz go uderzyła palcatem, gdy chciał odgonić muchy podczas czyszczenia. Wkrótce zaczął antypatycznie odnosić się do ludzi ze strachu, czemu wcale nie sprzyjały ostre techniki p. Zygmunta. Jako ujeżdżony już 5 latek, zyskał miano najpiękniejszego lecz najgorszego konia stajni. . . Był zastraszony, a gdy ktoś się do niego zbliżał chciał się bronić kopiąc i gryząc. Na jeździe był spokojniejszy, jednak często się płoszył, robił "rodeo" przez co nie jeździł w zastępie. Był wspaniałym skoczkiem. Nawet miał być trenowany do skoków jednak przez swoje ostre zachowanie zrezygnowano z treningów. Gdy miał 6 lat do szkółki przyjechała 16 dziewczyna o imieniu Ewa. Jeździła już wiele lat, a jej miłości do koni nie dało się opisać w słowach. Mieszkała w domku jednorodzinnym, mieli wielkie pola, a w ostatnim czasie jej rodzice wybudowali stajnię, żeby jej kupić konia. Tak więc Ewa szukała dla siebie odpowiedniego wierzchowca i trafiła tu pod las gdzie stoi Witraż. Podczas gdy p. Zygmunt pokazywał jej i jej rodzicom konie na sprzedaż ona obserwowała biegającego dziko po padoku karego konia. Kiedy jej rodzice wraz z p. Zygmuntem oglądali spokojną kasztankę ona szybko podeszła do ogrodzenia. Potem weszła na padok nawiązując kontakt wzrokowy z Witrażem. On ruszył na nią cwałem jednak tuż przed nią zahamował dziwiąc się, że ona nawet nie drgnęła. Wtedy on zaczął rzucać łbem i stawać dęba z groźną miną, a ona jakby nigdy nic go dotknęła a potem zaczęła głaskać. A on, co było zaskakujące się uspokoił, postawił uszy i zaczął lizać dziewczynkę z takim uczuciem jak matkę. . . Zakochali się w sobie, on był jej wymarzonym koniem, a ona była jedną której dawał się tak dotykać. Tak więc Ewa pobiegła do rodziców którzy już prawie kupili kasztankę Emilie i powiedziała, że znalazła ideał konia. Wtedy wszyscy spojrzeli na stającego dęba Witraża, który nie był zbytnio zachęcający. Jednak kupiła go. Dla p. Zygmunta był bezużyteczny, więc z chęcią się go pozbył. Witraż u nowej właścicielki stał się spokojnym wierzchowcem o dużej potędze skoku. Nawet ona planowała wystartować na nim w amatorskich zawodach w skokach, jednak to były tylko namysły. Kary koń doskonale rozumiał się z nową właścicielką i kochał ją bardzo. Często razem jeździli w dzikie tereny gdzie cwałowali po polach, ona się nim opiekowała, razem biegali po padoku. Po prostu się kochali. Tak lata mijały, w miłości, radości, aż do pewnego dnia. . . To były akurat 9 urodziny Witraża. Razem pojechali poskakać do lasu. Nagle jedna ze starych gałęzi się oderwała i spadła prosto za wierzchowca. On zalęknięty ruszył cwałem, skręcił między drzewa chcąc przeskoczyć pniak, jednak Ewa się dłużej nie utrzymała spadając prosto na ową przeszkodę. Wykrzywiała się z bólu, a Witraż gdy zobaczył jej brak wparł w panikę i pogalopował do stajni. . . Gdy ojciec Ewy zobaczył przerażonego konia, zaczął szukać swoją córkę. Znaleźli ją ale nie było z nią dobrze. Zjechały się karetki, było hałasu, a potem wszystko ucichło. . . Witraż nie wiedział co się stało. Czekał, aż jego pani przyjdzie go nakarmić wieczorem jak to robi zawsze ale nie przyszła. Wtedy zaczął się denerwować. Niespokojnie chodził po ranczo w stajni, rżał rozpaczliwie. Parę godzin później przyszedł tata Ewy i zaczął coś mówić do siebie a potem do konia dając mu jedzenia: - Musimy cię sprzedać koniku, ona już nigdy nie wsiądzie na konia. . . . Żadnego. . . - i zaczął płakać. Witraż tęsknił za dziewczynką którą już dawno nie widział. Nawet nie wiedział jak dawno. Pewnego dnia przyjechał jakiś mężczyzna, wszedł do stajni wraz z ojcem Ewy i oglądał Witraża bardzo dokładnie. W końcu powiedział: -Miał pan racje. Jest piękny. Wygląda na silnego, chyba zaprzęgniemy go do wozu, ale na jazdach też będzie musiał ciężko pracować. . . Wtedy tata odpowiedział: - To jak umowa stoi? - A mężczyzna bez zwłoki: - Jutro po niego przyjadę. . . - i wyszli ze stajni. Witraż zrozumiał, że już nigdy nie zobaczy tego miejsca i znowu trafi do jakiejś szkółki. Na miejscu chodził do bryczki i do wozu. Woził wycieczki, małżeństwa i znosił cierpliwie bat na zadzie. Tam też był parę lat, jednak z biegiem czasu jako 16 latek stracił okazały wygląd i został sprzedany, na jakieś gospodarstwo do pomocy w roli. Ciągnął ciężkie wozy, był bity batem bez litości i bardzo schudł. Nie lubił swojego nowego właściciela, bo kojarzył mu się z pierwszym właścicielem p. Zygmuntem, który też go traktował jak przedmiot. Jako 22 latek został sprzedany do laboratorium, gdzie testowano na starych koniach różne świństwa. Chodził tam młody weterynarz o imieniu Tomek, który od razu zakochał się w Witrażu. Nazywał on go Krukiem. Bardzo się do niego przywiązał i nie mógł ścierpieć widoku tego niegdyś pięknego konia, a teraz całego w krostach, wychudzonego staruszka. Tak więc pewnego dnia wykupił stamtąd Kruka, i zabrał go do nowego domu, gdzie całymi dniami biegał po pastwisku i cieszył się z życia. Było mu tu tak dobrze jak u Ewy i bardzo pokochał Tomka, tak jak kochał ją. Tu też w wieku 25 lat zdechł jednak nie z bólu tylko ze starości. Był szczęśliwy. . . .

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Ciekawostki ze świata