W minione wakacje nad morzem byłam w Niechorzu na koncercie Kasi Kowalskiej, która była gwiazdą po konkursie Strong Man.
Mimo dłużącego się konkursu ludzie z wielką cierpliwością czekali na występ Kasi. Nic nie odstraszyło wiernie przybyłych fanów! Nawet pochmurna pogoda z niską temperaturą. A ludzi ciągle przybywało. Zaczęło się strojenie sprzętu i próba mikrofonów. Od razu było słychać, że nie na darmo tam czekamy. Kaśka pokaże co to czad!
Godzina osiemnasta. Na scenę powoli wchodzą członkowie zespołu. Rozległ się ogólny pisk i skandowanie Kaśka, Kaśka, Kaśka... Wreszcie weszła i Kasia. Oszalały tłum zanosi się jej imieniem. Nikt nie chciał przestać. Zaczęli grać. Pierwsze dźwięki przebiły się przez odgłosy „rozjuszonej” publiczności. Wszyscy ucichli! Zresztą nie było różnicy czy ktoś coś szepta, czy mówi, czy krzyczy... I tak nikt nie słyszał nawet własnych myśli. Pierwsze odgłosy lekkich uderzeń w gitarowe struny wydały się niebotycznie głośne. Ale to była dopiero rozgrzewka! Prawdziwy czad czaił się tuż za rogiem... Ruszyło wszystko na raz. Gitara, bas, perkusja... potem wokal. Ściana dźwięku. Rozkoszne łomotanie basów o klatkę piersiową. Na początku skonsternowani ludzie przepychali się do tyłu. ZA GŁOŚNO? W połowie piosenki tłumy fanów zaczęły się przelewać w pobliże sceny. Jeden za drugim. Dziesiątki ludzi, setki...Jak ich się tam tyle mogło zmieścić?! Wszyscy skakali... Nie dało się normalnie stać, skoro w promieniu 20 cm, ze wszystkich stron, ludzie przebijali się do góry... Kto wyżej! Nawet ci najbardziej statyczni powoli włączali się w równy rytm kangurzych odbić. Teraz już ludzie, którzy przed chwilą rozglądali się wokoło zdziwieni, miarowo, zgodnie z tłumem włączali się w bicie serca rockowego krwioobiegu. „Każdy dzień przeżywaj tak, jakby się miał skończyć świat. Może czas wreszcie być sobą, i zacząć na nowo.” – wykrzykiwał tysięczny tłum fanów. Po pierwszej piosence wszystkich bolały już nogi!. Oczywiście znaleźli się i tacy, którzy cały koncert równo, niby bez zmęczenia, odbijali się od podłoża. Koncert był bardzo żywy! Z piosenki na piosenkę co raz to inny słuchacz wykrzykiwał : „To moja ulubiona piosenka”, „właśnie na ten utwór czekałem”’ „kocham Kaśkę!”. Fani śpiewali to co umieli, a osoby które dopiero „zasmakowały” w Kasi Kowalskiej nuciły to co zdążyły zapamiętać. Koncert trwał prawie dwie godziny. Publiczność jednak nie chciała wypuścić ze sceny swoich ulubieńców, więc odbyło się jeszcze parę bisów! Repertuar na koncercie był bardzo rozległy. Począwszy od starych, znanych hitów (np. Żyję jak, Nobody, Oto ja, A to co mam, Starczy słów ) do przebojów z nowej płyty „Antidotum”(np.Antidotum, Jak anioł, Pieprz i sól, Bezpowrotnie). Nie zabrakło też śmiesznych komentarzy Kasi typu „Dobrze, że nie ma tele-bimów, bo nie jestem wystarczająco wymalowana!”. Oczywiście wszyscy się śmiali! Tak więc oprócz świetnej rockowej, czadowej muzyki było też śmiesznie i na pewno wszyscy się świetnie bawili!
Myślę, że każdy kto nie znał Kasi Kowalskiej, a był na tym koncercie z pewnością zatęskni do tej dynamicznej, perfekcyjnej i bardzo popularnej kapeli. Dobrze wróży to i tak świetnie sprzedającej się płycie. Czyli ... do zobaczenia w sklepach płytowych. Czekamy na kolejną wizytę Kasi. Oby więcej takiego grania...