Głównym bohaterem powieści Juliusza Verne’a „W 80 dni dookoła świata” jest Fileas Fogg, czterdziestoletni angielski dżentelmen, o którym mówiono, że z twarzy przypomina Byrona.
Fileas Fogg był niezwykle opanowanym człowiekiem. Nigdy nie ulegał emocjom, tak jakby wszystko, co się stanie było przez niego przewidziane. Jego zachowanie świadczyło o tym, że był bardzo dokładny – wszystkie ubrania i rzeczy miał idealnie poskładane, nie tolerował nawet dwuminutowego spóźnienia.
Mówił mało i lakonicznie, co dodawało tajemniczości jego osobie. Jednak nie był istotą bez serca – gdy nadarzyła się okazja nie omieszkał wesprzeć jakiejś akcji charytatywnej. Był typowym flegmatycznym Anglikiem, o którym Jan Obieżyświat, po pierwszej rozmowie pomyślał, że figury woskowe u pani Tussaud mają więcej życia niż jego nowy pan.
Fileas Fogg był cudownie zrównoważony oraz matematycznie dokładny – nie pozwalał sobie na żadne zbyteczne ruchy. Nawet tuż po tym, jak założył się o dwadzieścia tysięcy funtów grał dalej w karty: „Jestem zawsze gotów – odparł z całym spokojem niezwykły dżentelmen i rozdając karty rzekł: odpowiadam karem. Pan wychodzi, panie Stuart.” Nawet w sytuacjach kryzysowych i tych, w których zwykły człowiek byłby przestraszony do granic możliwości pan Fileas Fogg zachowywał zimną krew i postępował „jakby nigdy nic”.
Kiedy podróżował na słoniu i był podrzucany i obijany o ściany kosza, w którym siedział to po podróży wyglądał tak świeżo jakby co dopiero wyszedł z pościeli, zaś jego towarzysz dotarł do celu „wymięty” i zupełnie rozbity. Generał stwierdził, że ”Ten człowiek musi być chyba z żelaza”, co jedynie w małej części oddawało siłę opanowania Fogga.
Główny bohater powieści był także człowiekiem pewnym siebie – po pierwsze, bo założył się, że opłynie świat w osiemdziesiąt dni i po drugie, bo zdecydował się uratować panią Audę z rąk tubylców, co mogło się dla niego skończyć powolną i okrutną śmiercią. Wtedy też przyznał się do swoich towarzyszy podróży, że ma niekiedy serce, gdy czas na to pozwala. Gdy dama okazywała mu swą wdzięczność to zachowywał się oschle skrzętnie skrywając prawdziwe uczucia. Nigdy, ani gestem, ani słowem nie okazał żadnego wzruszenia, wypełniając obowiązek grzeczności „z wdziękiem automatu”.
Wreszcie nadeszła chwila, w której flegmatyczny Anglik naprawdę mi zaimponował rzucając wszystko na szalę, aby wyrwać swego sługę z rąk czerwonoskórych: „Odnajdę go martwym lub żywym”. Musiał wypełnić swój obowiązek nawet za cenę przegrania zakładu.
Nasz bohater jest człowiekiem niezwykle odważnym i prawym i myślę, że przy całej swej zewnętrznej oschłości także bardzo wrażliwym.
dzieki kto gra w league of legends
THX BARDZO MI SIE TO PRZYDAŁO
polecam gre crossfire moja nazwa PATRYKPOLAND