Romuald Traugutt, wybitny wódz walczący o wolność narodu polskiego w powstaniu styczniowym, dzięki swoich heroicznych zmaganiach stał się bohaterem wielu utworów literackich. Zginął na stokach Cytadeli Warszawskiej, pozostając do końca patriotą. Swoim życiem dawał przykład nie tylko, jak walczyć, jak odnosić sukcesy, ale również jak przegrywać z honorem i godnością. Eliza Orzeszkowa i Tadeusz Konwicki na pierwszy plan swoich dzieł wysuwają właśnie postać tego dzielnego dowódcy – Romualda Traugutta.
„Gloria victis” to nowela, w której narratorem jest przyroda, a akcja rozgrywa się w sercu lasu na Polesiu. Drzewa opowiadają wiatrowi, co działo się na tych terenach przed pięćdziesięcioma laty. Wspominają wspaniałą i bohaterską walkę powstańców styczniowych. Wielu poniosło śmierć, wielu doznało ogromnego bólu i cierpienia, ale walczyli dzielnie, stawiając opór najeźdźcy. Większość z tych żołnierzy spoczywa teraz w zbiorowej, bezimiennej mogile niedaleko od miejsca wydarzeń. W historii opowiadanej przez stary dąb na pierwszy plan wysuwają się trzy postacie: Marian Tarłowski, jego przyjaciel Feliks Jagmin (obaj młodzi, pełni życia) oraz dowódca całej kompanii – Romuald Traugutt. Ten ostatni był człowiekiem ogromnego serca, wielkim i wspaniałym wodzem powstania, nie lękał się niczego. Podobnie, jak niegdyś Leonidas w wąwozie termopilskim z garstką Spartan walczył przeciwko niezliczonej armii perskiej, tak Traugutt starał się dowodzić swoim nielicznym oddziałem stawiając opór najeźdźcy rosyjskiemu, choć wiedział, że ich bój jest bezskuteczny. Obie te bitwy skazane na klęskę podkreśliły oddanie, poświęcenie i męstwo walczących żołnierzy.
Romuald Traugutt podobnie, jak Chrystus, który wziął na swe barki grzechy ludzkości, niósł „krzyż narodu swego” i ze wszystkich sił starał się przeciwstawić zaborcom. Podobnie, jak apostoł Jezusa „według przykazania Pana opuścił swoją żonę i dzieci, dostatek i spokój” i rzucił się w wir walki o ojczyznę. Zostawił wszystko i toczył bój w imię lepszego jutra, w imię sprawy wyższej wagi. Dowódcę powstania styczniowego można również utożsamić z Mojżeszem, który po wielu trudach wyprowadził Żydów z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Podobnie Traugutt prowadził swój naród po wyboistej drodze do celu, jakim była wolność. Jednak podobnie jak Mojżeszowi nie dane było wejść do Ziemi Obiecanej, tak Traugutt nigdy nie skosztował smaku wyzwolenia.
Eliza Orzeszkowa nadała przywódcy powstania cechy typowego romantyka. To właśnie bohaterowie dzieł A. Mickiewicza („DziadyIII”), czy J. Słowackiego („Kordian”) dążyli do uwolnienia kraju od zaborców. Przykładny dowódca, oddający życie za wyzwolenie ojczyzny to temat przewodni utworów wcześniejszej epoki, a nie pozytywizmu.
Nowela pisana jest stylem podniosłym, patetycznym, gloryfikującym powstańców. Możemy odnaleźć także odniesienia do Biblii. Autorka porównuje głównego bohatera do postaci ze Starego i Nowego Testamentu – Mojżesza, Chrystusa. Wyrażenia „wziąwszy na ramiona krzyż”, „słup ognisty” to słowa zaczerpnięte przez pisarkę ze Świętej Księgi. Dzięki nim literatka podkreśla wagę całego wydarzenia. O biblijnych motywach świadczą również inwersje oraz użycie czasu zaprzeszłego, aktualnie już niestosowanego:
„W orężnych sprawach ludzkich biegłym był, biegłość ta w dalekowidztwo wzrok mu zaostrzyła, spostrzegł wyłaniającą się za dnia ofiar i boju potworną czarna noc.”
Zupełnie inaczej tą samą postać kreuje Tadeusz Konwicki w „Kompleksie polskim”. Nie odnajdujemy tam świetnego wodza bohatersko walczącego o wolność, który dla dobra narodu odda wszystko, co ma i z zapałem poświęci się dla ojczyzny. Widzimy zwykłego, zmęczonego życiem człowieka, obsadzonego w szarości dnia codziennego, a nie gdzieś na polu bitwy, ale w brudnym, małym pokoju hotelowym. Wykonuje on zwyczajne czynności – nakręca zegarek, przegląda się w lustrze. Patrząc na odbicie tego mężczyzny – „niewielki, chudy w drucianych okularach”- chciałoby się zapytać: gdzie podział się ten wspaniały dowódca, który z takim zapałem bronił ojczyzny i którego tak gloryfikowała Orzeszkowa? Co go tak zmieniło? Może świadomość nieuchronnej śmierci, która niedługo ma nastąpić... Jest ostrożny w tym, co robi, co mówi. Sam przyznaje, iż „trzeba wstać i ruszyć naprzeciw śmierci”. Zdaje sobie sprawę, że jedna z szubienic, które mijał jadąc dorożką może stać właśnie dla niego. Nie stara się jednak zapobiec takiemu biegowi wydarzeń, wydaje się, że już się z ta myślą oswoił.
Fakt wyjazdu do Warszawy, by objąć władzę wcale nie poprawia nastroju głównego bohatera. Nie odpowiada mu posada „dyktatora nie istniejącego państwa”, ale teraz jest to mu już obojętnie. W rozmowie ze swoją żoną wygłasza jeszcze krótka refleksję na temat walki o dobro ojczyzny anonimowych ludzi. Uważa, iż są oni najważniejsi i najbardziej potrzebni w czasie wojny. To dzięki bezimiennym żołnierzom, ich poświęceniu i wierze w zwycięstwo, a nie wielkim herosom, o których się dużo mówi i pisze, wygrywane są wszystkie boje. Nawet, jeżeli bitwa jest przegrana to ma się wrażenie, że sam wódz po wielu latach chciałby krzyknąć: „Gloria victis!” (chwała zwyciężonym). Zdaje sobie sprawę, że ci nieznani ludzie ginęli dla „pamięci (...) nazwiska mianowanych bohaterów” – takich jak on.
W obu utworach („Gloria victis” i „Kompleks polski”) kreowana jest postać tego samego bohatera – Romualda Traugutta. Jednak każdy z autorów przedstawia go inaczej – w noweli Orzeszkowej odnajdujemy wspaniałego człowieka, pełnego woli walki, chcącego wyswobodzić swój naród spod zaborów. Przyrównując Traugutta do Leonidasa, Chrystusa, Mojżesza pisarka powoduje, iż wkracza on w szeregi najwspanialszych ludzi na ziemi. Natomiast Konwicki ukazuje wodza powstania, jako zwykłą osobę, w codziennym otoczeniu, z godną podziwu przeszłością, ale bez gloryfikacji i wywyższania ponad innych. Przywódca zostaje „włożony” między szarych ludzi, którzy wszyscy razem walczyli o wolność.